„Po zawarciu małżeństwa kluczem do szczęścia jest okazywanie sobie wzajemnie miłości od rana do wieczora. Niezwykle ważne jest też wierne stanie u boku małżonka w obliczu codziennych zadań i trudów. Mąż wierny żonie jest wieczorem tak samo zmęczony jak ona” – podkreślił ks. Marek Dziewiecki.
W rozmowie z KAI autor książki „Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym”, duszpasterz, pedagog i psycholog, opowiedział m.in. o tym jak przygotować się do małżeństwa, żeby związek się nie rozpadł, jak go pielęgnować, a także co robić w sytuacji kryzysu.
Anna Rasińska, KAI: W swojej najnowszej książce „Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym”, która cieszy się tak dużym zainteresowaniem, że pierwszy nakład wyczerpał się w błyskawicznym tempie, można przeczytać następujące słowa: „Małżeństwo może być najkrótszą i najradośniejszą drogą do raju”. Jak wytłumaczyłby Ksiądz pokrótce to stwierdzenie?
- Małżeństwo to pierwsze polecenie, o jakim mówi Księga Rodzaju. Bóg nas kocha i pragnie naszego szczęścia. Wszystko, co nam poleca, wynika z Jego troski o nas. Stwórca wie, że pierwszym i radykalnym bólem jest samotność człowieka. Wie też, że wzajemna i nieodwołalna miłość męża i żony to najbardziej radosny sposób pokonania samotności w relacjach między ludźmi. Małżonkowie, którzy wiernie wypełniają przysięgę miłości, żyją w poczuciu bezpieczeństwa. Mają pewność, że do śmierci będą wspierać siebie nawzajem w dobrej i złej doli, że mogą się ze wszystkiego zwierzać współmałżonkowi i że w każdej sytuacji będą sobie pomagać. Bóg wie, że nie wystarczy spotkać kogokolwiek, by pokonać osamotnienie. Czujemy się wspierani i bezpieczni jedynie wtedy, gdy jesteśmy blisko kogoś, kto nas rozumie i kocha oraz kogo my rozumiemy i kochamy. Tak właśnie dzieje się w szczęśliwym małżeństwie i w trwałej rodzinie, czyli w rodzinie, w której – zgodnie z zamysłem Boga – każdy kocha każdego.
KAI: W książce znajduje się dużo wskazówek na temat tego jak przygotować się do małżeństwa, żeby związek się nie rozpadł. Co według Księdza jest kluczowe w tym aspekcie?
- Kandydaci do małżeństwa powinni najpierw zdawać sobie sprawę z tego, że nie wystarczy spotkać kogoś szlachetnego i dojrzałego, by zawrzeć szczęśliwe małżeństwo. Potrzeba jeszcze naszej własnej dojrzałości. Sporo młodych ludzi mówi mi, że modlą się o dobrą żonę czy o dobrego męża. Wyjaśniam wtedy, że najpierw powinni modlić się o to, żeby oni sami stawali się dojrzałymi kandydatami na kochających małżonków i odpowiedzialnych rodziców. W przygotowaniu do małżeństwa pierwszym z zadań jest zatem stanowcza praca nad własnym charakterem po to, by stawać się człowiekiem, który nie tylko chce, ale też potrafi kochać. A stawanie się takim człowiekiem oznacza, że troszczę się o moje zdrowie fizyczne, że cieszę się moją płcią, że panuję nad moją seksualnością i nad moimi uczuciami, że mądrze myślę, że kształtuję w sobie prawe sumienie, że jestem pracowity i zdyscyplinowany oraz wolny od uzależnień.
Nie mniej ważne jest umacnianie przyjaźni z Bogiem, bo On mnie rozumie, kocha i uczy kochać. Ważne jest także zaprzyjaźnienie się z samym sobą, czyli dojrzałe pokochanie samego siebie. A kto dojrzale kocha siebie, ten stawia sobie wysokie wymagania. Do małżeństwa dorastają ci, którzy wiedzą, że miłość to nie popęd, nie współżycie seksualne, nie uczucie czy zakochanie, lecz taka postawa wobec drugiej osoby, że tej osobie chce się przy nas żyć. Kto dojrzale kocha, ten bezbłędnie zweryfikuje, czy ta druga osoba też kocha, czy jedynie pożąda, jest zakochana, albo chce żyć naszym kosztem i oczekuje naszej naiwności.
KAI: Często w Kościele słyszymy opinię, że znikomy jest odsetek rozwodów w małżeństwach, które wspólnie się modlą, chodzą do kościoła i przyjmują Eucharystię. Co Ksiądz myśli o takim stwierdzeniu?
- To oczywisty fakt, potwierdzony badaniami. Fakt ten wynika z tego, że im bardziej mąż i żona związani są z Bogiem, tym bardziej pewne i trwałe jest ich małżeńskie szczęście. Nieodwołalna miłość małżeńska to przecież pomysł Boga, a nie człowieka. Ludzie mają zupełnie inne pomysły na temat relacji damsko-męskich. Ludzie wyuzdani proponują zabawianie się seksualne drugą osobą i tworzenie par niepłodnych. Feministki proponują walkę kobiet z mężczyznami. Z kolei aktywiści gejowscy proponują jeszcze co innego. Jedynie Bóg proponuje mężczyźnie i kobiecie wzajemną miłość: wierną, uczciwą i nieodwołalną. Narzeczeni zobowiązują się do korzystania z pomocy Boga w wypełnianiu składanej przez siebie przysięgi. Im bardziej z tej pomocy korzystają, tym szczęśliwsze tworzą małżeństwo.
KAI: Na co jeszcze powinni zwrócić uwagę małżonkowie? Ma Ksiądz jakieś złote rady dla małżeństw?
- Po zawarciu małżeństwa kluczem do szczęścia jest okazywanie sobie wzajemnie miłości od rana do wieczora. Miłość ma być zatem nie tylko deklarowana, lecz także okazywana i to całkiem widzialnie, czyli poprzez obecność dla współmałżonka, poprzez naszą ofiarność i czułość okazywaną żonie czy mężowi. Niezwykle ważne jest też wierne stanie u boku małżonka w obliczu codziennych zadań i trudów. W rozmowach z mężczyznami chętnie podkreślam, że mąż wierny żonie jest wieczorem tak samo zmęczony jak ona. Kolejny warunek szczęścia to troska o solidne, katolickie wychowanie dzieci, gdyż inaczej nieuchronne będzie cierpienie zarówno dzieci, jak i rodziców.
KAI: „Każde małżeństwo sakramentalne da się uratować, pod warunkiem jednak, że w sytuacji kryzysu i on, i ona szukają rozwiązań prawdziwych, a nie takich, które wydają się łatwe” - to kolejny cytat z Księdza książki. Gdzie małżonkowie powinni szukać pomocy w sytuacji kryzysu? Od czego zacząć?
- W obliczu kryzysu najpierw i przede wszystkim małżonkowie powinni szukać pomocy u Boga, by od Niego uczyć się na nowo zasad miłości. Czasem musi to być twarda miłość wobec samego siebie, gdy to my za mało kochamy, albo wobec małżonka, gdy to on wchodzi w poważny kryzys. Dobrze w takiej sytuacji wejść do jakiejś katolickiej grupy formacyjnej, która pomoże nam budować dojrzałą więź z Bogiem i mądrze pokonywać kryzys. Skuteczną pomocą służy Kościół Domowy czy ogniska „Sychar”.
KAI: A jakie są według Księdza główne przyczyny wzrastającej liczby rozwodów. Czym różnią się pod tym względem nasze czasy, od czasów, w jakich żyli nasi przodkowie?
- Główną przyczyną wzrastającej liczby rozwodów jest malejąca liczba ludzi, którzy potrafią kochać. Chyba wszyscy widzimy, że coraz mniej nastolatków dorasta do ofiarnej, wiernej, odpowiedzialnej miłości. Coraz więcej jest osób uzależnionych czy przeżywających inne formy kryzysu. Lekarstwem nie jest próba „poprawiania” instytucji małżeństwa, lecz stanowcze wymaganie od samego siebie i od małżonka realizacji złożonej przysięgi miłości, wierności i uczciwości.
KAI: „Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym”, to także pozycja dedykowana osobom zaangażowanym w formację narzeczonym. Co Ksiądz zmieniłby w formule przygotowań do małżeństwa, by mogły efektywniej służyć parom?
- Pierwszym zadaniem księży i świeckich zaangażowanych w przygotowanie narzeczonych jest przekazanie kandydatom na małżonków precyzyjnej i pogłębionej wiedzy na temat tego, do czego się zobowiązują, składając przysięgę miłości małżeńskiej, czyli największej miłości, jaka może połączyć mężczyznę i kobietę. W tym celu potrzebne są spotkania nie tylko z kapłanami, lecz także z małżonkami, psychologami, specjalistami od uzależnień. Dobrą praktyką jest zakończenie okresu formacji specjalistycznymi rekolekcjami. Warto też zachęcać narzeczonych, by włączyli się na stałe do jakiejś katolickiej grupy formacyjnej. W niektórych diecezjach Francji wymagane jest od narzeczonych włączenie się na pół roku przed planowanym ślubem do którejś z katolickich grup formacyjnych i cotygodniowe spotkania w ramach tej grupy. Niektórym narzeczonym potrzebna jest pomoc w mądrym zamknięciu przeszłości, jeśli ich przeszłość była niedojrzała czy powiązana z ciężkimi grzechami. W takiej sytuacji potrzebne są indywidualne rozmowy z duszpasterzem i spowiedź generalna. Trzeba pamiętać o tym, że sama wiedza na temat małżeństwa nie wystarczy, by wiernie kochać miłością małżeńską i rodzicielską. Fundamentem jest umacnianie osobistej więzi z Bogiem, przejmowanie się tą Jego miłością, karmienie się tą jego miłością i naśladowanie miłości, jaką Chrystus pierwszy nas pokochał.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała Anna Rasińska / Warszawa