Nauczanie religii

Człowiek to jedność ciała, intelektu i ducha. Jakże ważne jest, aby jego rozwój był całościowy, w każdym wymiarze i odbywał się w sposób zrównoważony

Uczestniczyłem niedawno w spotkaniu katechetów zaangażowanych w pewnym środowisku salezjańskim. Kiedy rozmawialiśmy o aktualnych problemach, ktoś z obecnych, szukając przyczyn współczesnych trudności w katechezie, przypomniał czasy, gdy nauczano w salkach parafialnych.

Dzieci przychodziły na tzw. religie gremialnie, po lub przed zajęciami w szkole. Nieco inaczej było z młodzieżą. Do salki trafiali głównie ci, którzy tego chcieli. Takie spotkania odbywały się zwykle w miłej atmosferze. Nie było mowy o przeszkadzaniu księdzu, o agresywnych odzywkach ani też o obojętności uczniów, rodziców, nauczycieli i dyrekcji. Szybko pojawiło się pytanie: „I komu to przeszkadzało? A po nim konstatacja: Przecież tak było lepiej! Było normalnie! Czy nie powinniśmy do tego wrócić?”. Gdy już wydawało się, że nostalgia będzie górą, zabrała głos jedna z milczących dotąd katechetek. Mówiła z mocą: „Dlaczego domaga się powrotu do tego, co nienormalne? Bo przecież katecheza w salkach to było coś nienormalnego! To był wytwór komuny! Dziecko PRL!”. Zrobiło się cicho! Pani miała rację. W czasach PRL-u, będącym u władzy w wychowaniu człowieka udało się, przynajmniej instytucjonalnie i na zewnątrz, oddzielić troskę o ducha od pozostałych wymiarów wychowania. W szkole były matematyka i język polski, prace ręczne i wychowanie fizyczne, byli lekarz i pani higienistka, były akademie i wycieczki, był samorząd klasowy i zbiórki harcerskie. Tam były prawdziwe stopnie i nagrody. Taka szkoła była trampoliną do studiów i do kariery. Życie duchowe postawiono na boku. Praktykowano je w parafii, a uczono o nim w salce. Często biedniejszej niż klasa szkolna. Stopnie religii nie były „naprawdę”. Choć ksiądz dawał świadectwo, to i tak nikt nigdzie nie pytał o wpisaną na nim ocenę. Choć nie. Pytano przy bierzmowaniu i ślubie. Ale to wciąż w parafii. Reżim wprowadził schizofrenię wychowawczą, a Kościół, chcąc mieć jakikolwiek wpływ na wychowanie religijne – poza wpływem rodziny – godził się na katechezę w salce.

Dziś zapominamy o tym reżimowym porządku rzeczy i w poszukiwaniu komfortu w głoszeniu wiary z nostalgią patrzymy na kościelne salki. A przecież człowiek to jedność ciała, intelektu i ducha. Jakże ważne jest, aby jego rozwój był całościowy, w każdym wymiarze i odbywał się w sposób zrównoważony. Temu powinna służyć także jedność strukturalna instytucji, w której odbywa się kształcenie i wychowanie. To przekonanie od zawsze towarzyszyło ks. Bosko. Wyrażało je przede wszystkim jego pragnienie wychowywania „dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli”. Każda z jego instytucji wychowawczych od oratorium świątecznego, przez szkołę z internatem do małego seminarium miała zapewnić młodzieży wychowanie integralne. Wg ks. Bosko nie można zrealizować tego postulatu bez poważnej troski o odpowiednią kulturę religijną młodzieży. W ten sposób z nauki religii korzystają wszyscy. Nie można więc oderwać kształcenia, rozwoju fizycznego od sfery duchowej. Ponieważ młodzi ludzie nie tylko potrzebują doświadczenia wiary – np. sakramenty, liturgia, wspólnota kościelna – ale muszą być dobrze poinstruowani o prawdach wiary, w każdej instytucji wychowawczej ks. Bosko było miejsce na naukę religii. W oratorium świątecznym odbywała się na łące, była integralną częścią spotkania. W szkole odbywała się w klasie i na stałe wpisana była w program zajęć.

Ks. Bosko uważał nauczanie religii za środek odnowy społeczeństwa. Ono gwarantuje poznanie zasad moralnych i sprzyja ich praktykowaniu. Tam zaś, gdzie jest moralność, jest ład i porządek społeczny. Przejęty tą prawdą w 1880 r. przedłożył Leonowi XII dokument, w którym proponował, aby we wszystkich parafiach odbywał się katechizm świąteczny dzieci i młodzieży, wzywał, aby duchowni wg wskazań „Katechizmu dla proboszczów” angażowali się na serio w prowadzenie katechezy, prosił, aby w katechezę zaangażować także zakony kontemplacyjne. W wielu jego pismach znajdziemy wskazania dla uczących religii i katechetów: wykład prawd wiary ma być prosty, dotyczyć istoty rzeczy i ma być prowadzony prostym językiem. Trzeba czynić wszystko, aby lekcja religii budziła zainteresowanie. Aby pomóc uczącym, napisał wiele książek, broszur i artykułów poświęconych historii zbawienia i prawdom wiary. Wszystko po to, aby jego wychowankowie, wraz z wykształceniem i rozwojem fizycznym, dojrzewali duchowo na miarę „dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli”.

Ks. Marek Chmielewski, salezjanin

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama