Wśród setek wolontariuszy, którzy pracowali przy organizacji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, ten jeden pozostanie w pamięci pielgrzymów na długi czas. To Maciek Cieśla
– To, co Maciek dał komitetowi organizacyjnemu, poza pięknymi graficznymi pracami, to ufność, że Pan Bóg jest większy od ludzkich słabości i niemocy, że może je przemienić. W trakcie swojej pracy w komitecie stał się osobą wierzącą i ufającą Bogu – mówi ks. Grzegorz Suchodolski.
Wśród setek wolontariuszy, którzy pracowali przy organizacji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, ten jeden pozostanie w pamięci pielgrzymów na długi czas. To Maciek Cieśla, niezwykle zdolny grafik, który zaprojektował wiele gadżetów ŚDM, ale przede wszystkim ornaty – dla papieża Franciszka i dla duchownych koncelebrujących mszę św. w Brzegach. Maciek bardzo pragnął spotkać się z papieżem. Miał nawet razem z Franciszkiem jechać tramwajem na krakowskie Błonia. Zmarł 2 lipca. Michał Cieśla, brat Maćka, w czasie spotkania papieża z wolontariuszami w Turon Arenie, przeczytał list zmarłego. W liście apeluje PN do młodych ludzi, by „cieszyli się życiem każdego dnia”.
Maciej Szymon Cieśla, 27-letni absolwent krakowskiej ASP, kierunek „komunikacja wizualna”, do Komitetu Organizacyjnego ŚDM trafił we wrześniu 2014 r. O tym, że komitet szuka grafików, przeczytał w ogłoszeniu wiszącym na terenie uczelni. Nie był żółtodziobem w swoim zawodzie. Miał na koncie kilka nagród za różne projekty. Zaczął od graficznego przygotowania rekolekcji dla wolontariuszy. – Z krótkiego nagrania, właściwie jednego ujęcia, zrobił coś niesamowitego. Po tej animacji wiedzieliśmy już, że Maciej jest profesjonalistą – mówi Monika Rybczyńska, współautorka logo ŚDM Kraków 2016. Maciej pochodził z religijnej rodziny, ale jak sam twierdził, jego wiara dojrzewała w miarę, jak angażował się w pracę przy ŚDM. Razem z Moniką zaproponowali projekt dekoracji Krakowa na ten szczególny czas. Ich dziełem są też projekty plecaków pielgrzyma i różnych gadżetów, a także słynne już ornaty – papieski oraz pozostałych duchownych.
Kłopoty Maćka ze zdrowiem zaczęły się we wrześniu 2015 r. Najpierw zabolało go kolano. Nie szedł do lekarza, bo nie sądził, że to może być coś poważnego. Do specjalisty wybrał się dopiero, gdy ból był już nie do zniesienia. Po wielu specjalistycznych badaniach okazało się, że to rzadki rodzaj nowotworu kości. Lekarze podjęli decyzję o amputacji nogi. W listopadzie 2015 r. Maciek chodził już o kulach. Wciąż jednak pracował. I to niemal na okrągły zegar.
W maju tego roku na filmiku puszczonym w internecie Maciek opowiada, jak dowiedział się, że „część komórek w jego organizmie postanowiła się zbuntować”. „Pojechały po bandzie, ponieważ przekształciły się w nowotwór złośliwy kości udowej, który jest stosunkowo rzadki. Nie dość, że są złośliwe, to okazało się, że lubią podróżować, bo niespełna miesiąc temu postanowiły najechać na moje płuca, liczniej niż Polacy na Chorwację na wakacje” – mówił, starając się, żeby to jego wyznanie nie brzmiało nazbyt dramatycznie. Widać było jednak, że cierpi. Był wtedy po kolejnej serii chemioterapii.
Mimo to pracował. W domu przygotowując projekty, animacje. Niestety, stan jego zdrowia pogarszał się. Nastąpiły przerzuty do płuc. Nawet leki już nie działały.
Kiedy znajomi z komitetu organizacyjnego dowiedzieli się o chorobie Maćka, natychmiast zaczęli się modlić w jego intencji. Na specjalnej tablicy wpisywali, kto jak będzie go duchowo wspierał. Codziennie odmawiali Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Modlił się też papież Franciszek, który o zdolnym, ciężko chorym grafiku dowiedział się w czasie audiencji, na której byli wolontariusze ŚDM.
Maciek Cieśla zmarł 2 lipca. Trzy dni później odbył się pogrzeb. Rodzina grafika, zamiast wieńców i kwiatów, prosiła żałobników – Maćka odprowadzały tłumy – o wsparcie dla krakowskiego Hospicjum św. Łazarza.
– Jesteśmy przekonani, że Pan Bóg skierował go do pracy w Komitecie Organizacyjnym ŚDM po to, żeby mógł ten czas przeżyć w otoczeniu ludzi wierzących i ufających Panu Bogu. Że tak chciał go do siebie przeprowadzić, przez tę wspaniałą wspólnotę ludzi pracujących przy Światowych Dniach Młodzieży – mówi ks. Grzegorz Suchodolski, sekretarz generalny komitetu.
Monika Rybczyńska dodaje, że od początku czuła, że to był plan Pana Boga, że Maciek znalazł się wśród nich. – Bo ŚDM to jest taki projekt, w którym patrzysz na człowieka inaczej niż w zwykłej firmie. Sfera duchowa jest tu bardzo ważna. Tego w świeckich firmach zazwyczaj nie ma. Modliliśmy się, pościliśmy. Czuć było jedność. To są owoce choroby Maćka. On nas połączył, dawał siłę – mówi Monika.
Przytakują jej inni wolontariusze, podkreślając, że był dla nich „wielkim darem”, że uprzytomnił im, iż trzeba szanować siebie, swoje zdrowie, że jest coś ważniejszego niż to, czy dany projekt się uda.
– To, co Maciek dał komitetowi organizacyjnemu, poza pięknymi graficznymi pracami, to ufność, że Pan Bóg jest większy od ludzkich słabości i niemocy, że może je przemienić. W trakcie swojej pracy w komitecie stał się osobą wierzącą i ufającą Bogu. Potrafił przyjmować swoje cierpienie, przyznawać się do krzyża i stał się w tym dla nas nauczycielem – podsumowuje ks. Suchodolski.
Maciek, już ciężko chory, napisał list do papieża i pielgrzymów. To przejmujące świadectwo cierpiącego młodego mężczyzny odczytał podczas spotkania wolontariuszy z Ojcem Świętym – Michał Cieśla, brat zmarłego grafika. Maciek opisał w liście przebieg swojej choroby, która pojawiła się nagle i bardzo szybko – w ciągu sześciu miesięcy – zupełnie zniszczyła jego organizm. „Te pół roku diametralnie odmieniło moje życie. Jeszcze w grudniu stałbym przed wami o własnych siłach i o dwóch nogach. Niestety, tę zaatakowaną przez nowotwór trzeba było amputować. Słodycze i ciastka zostały wyparte przez morfinę i tlen, bez których na obecnym etapie nie jestem w stanie funkcjonować, jak kiedyś nie wyobrażałem sobie życia bez czekolady. Rower został wyparty przez wózek inwalidzki i specjalne poręcze przy łóżku czy w samochodzie. A sok pomarańczowy przez chemioterapię, która niestety, póki co, nic nie wskórała" – opisywał swoje przeżycia Maciek. „Ten nowotwór silnie się do mnie przywiązał. Stojąc tu przed wami chciałbym bardzo podziękować moim koleżankom i kolegom z Komitetu Organizacyjnego ŚDM, z krakowskiej kurii i wszystkim, którzy mnie wspierają. I moim najbliższym w tych dniach, w tym lekarzom z krakowskiego centrum onkologii, którzy podjęli walkę z nowotworem, mimo że od początku wiadomo było, że to ciężka walka każdego dnia” – pisał zmarły grafik, dziękując za wszystkie msze, modlitwy i prośby zanoszone w jego intencji. Przyznał, że w czasie choroby szybko zmieniły się jego priorytety. „Wielu ludzi marzy o wielkiej karierze, samochodzie, dużej rodzinie czy awansie, a ja mam tylko jedno marzenie – chciałbym po prostu żyć”.
Michał Cieśla podziękował papieżowi Franciszkowi za modlitwę i za to, że wspomniał zmarłego, stając po raz pierwszy w „papieskim oknie” przy Franciszkańskiej 3. Dodał, że jego brat miał być na spotkaniu w Tauron Arenie, a dowodem na to jest tekst, który przygotował na tę okazję. Nie dane mu jednak było stanąć przed Ojcem Świętym. „Widać w niebie potrzebowali zdolnego designera” – powiedział ktoś z obecnych na spotkaniu.
opr. ac/ac