Jak znaleźć przewodnika duchowego?

Z ojcem Włodzimierzem Zatorskim, benedyktynem z Tyńca, znanym rekolekcjonistą, autorem książek o życiu duchowym, rozmawia Grażyna Starzak

Z ojcem Włodzimierzem Zatorskim, benedyktynem z Tyńca, znanym rekolekcjonistą, autorem książek o życiu duchowym, rozmawia Grażyna Starzak

- Święta Wielkanocne i poprzedzający je Wielki Post to dobry czas na poukładanie sobie życia duchowego. Kto może nam w tym pomóc?

- Tym, który nas powinien prowadzić w życiu do prawdy jest Duch Święty. Pan Jezus mówił: jeśli odejdę od was, to przyślę wam Ducha Świętego. I przysłał. Żeby poukładać sobie życie duchowe, trzeba po prostu powierzyć się Duchowi Świętemu, otworzyć na Niego, nauczyć rozpoznawać, co jest Jego natchnieniem i potem kierować się tym w życiu. Jak znaleźć kogoś, kto nas poprowadzi w kierunku Ducha Świętego? Może nam w tym pomóc człowiek obdarzony charyzmatem, darem, który polega na umiejętności duchowego prowadzenia innych. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli ktoś ma charyzmat kierownictwa duchowego to ten dar jest adresowany do kogoś, nigdy do niego samego. I realizuje się poprzez służbę dla innych. Przy czym nie ma jednego uniwersalnego daru kierownictwa duchowego, z którego mogą korzystać wszyscy. Osoba mająca taki charyzmat może pokierować życiem duchowym określonej grupy ludzi, tymi, którzy mają taką a nie inną wrażliwość, taki a nie inny sposób myślenia, rozeznawania. Ludzie są bardzo różni i potrzebują różnych wspierających ich w rozwoju duchowym ludzi.

W tym miejscu trzeba też wspomnieć, że każdy człowiek przechodzi w swoim życiu różne etapy. W momencie, gdy jeden etap się kończy, być może zakończył się też charyzmat kogoś dla niego i trzeba poszukać innego charyzmatu, u kogoś innego.

- Z moich rozmów z katolicką młodzieżą wynika, że coraz więcej osób szuka ojca duchowego. Czym się kierować w tych poszukiwaniach?

- Najpierw trzeba się samemu wsłuchać w swoje serce, w swoje sumienie. Rozpoznać, zrozumieć, co nas prowadzi do Boga. Św. Augustyn pisze, że każdy z nas ma takiego wewnętrznego nauczyciela, który podpowiada, co jest dobre, co jest złe, co jest właściwe, a co nie, co jest od Ducha, a co nie jest od Ducha. Św. Jan nazywa to światłością, która oświeca każdego, kto się rodzi. Ta światłość jest symbolem, to metafora prawdy. Każdy z nas ma tę światłość, to „oko Boże” tego wewnętrznego nauczyciela. Trzeba tylko to w sobie odkryć. I wtedy, słuchając wypowiedzi, w szczególności homilii, jakiegoś księdza, duszpasterza, konfrontujemy jego słowa z tym naszym wewnętrznym nauczycielem, wewnętrznym głosem. I kiedy czujemy harmonię, czujemy, że to jest głos z jednego, wspólnego nam źródła, głos, który od Ducha Świętego poprzez tego człowieka trafia do mnie, wtedy warto podejść do tego księdza i zacząć z nim rozmawiać, współpracować. Po drugiej, trzeciej rozmowie może się okazać, że to było błędne rozeznanie. Wtedy słuchajmy i szukajmy dalej. Cały czas trzeba być nastawionym na to słuchanie. W pewnym momencie może się też okazać, że doszliśmy do jakiejś granicy. Możemy poczuć, iż wyczerpuje się charyzmat danego człowieka do mnie skierowany i trzeba szukać dalej.

- Jak, proszę Ojca, przekonać się, czy dana osoba jest tą, której szukamy?

- Zawsze życie duchowe poznaje się po owocach, a nie po jakichś mniemaniach, porównaniach itp. Po owocach się poznaje. Takim owocem najłatwiej uchwytnym jest pokój. Przy czym „pokój” to nie jest to samo, co spokój. Spokój to jest jakby uwolnienie się z zatroskania. To uwolnienie się może być także nieodpowiedzialnością. Pokój rodzi się z tego, co trzeba zrobić w danym momencie. Kiedy to robię i wiem, że zrobiłem dobrze, czuję pokój. Nie mam niepokoju sumienia. To wyciszenie pochodzi z głębi. Nie jest to uczucie płytkie i doraźne.

- Czy ojcem duchowym może być spowiednik?

- Wydaje się, że przede wszystkim spowiednik. Zwłaszcza w przypadku osób, które żyją uczciwie i nie mają problemów z grzechami codziennymi. Tacy ludzie, idąc do konfesjonału, bardziej potrzebują wsparcia ze strony kierownika duchowego niż spowiednika. Takim ludziom radziłbym, żeby szli do spowiedzi nie do anonimowego księdza, który akurat siedzi w konfesjonale, tylko do kogoś znanego im. W takim przypadku spowiedź powinna się przerodzić w rozmowę duchową. Natomiast, jeżeli chodzi o materię spowiedzi, trzeba pamiętać, że praktycznie każdy z nas nie odpowiada w pełni swoją miłością na miłość Boga do niego. Ta refleksja dotyczy również tych, którzy nie mają grzechów codziennych. Myślę, że my wszyscy grzeszymy zaniedbaniem w miłości, nie dorastamy do niej i zawsze możemy się z tego spowiadać, że nasza odpowiedź na Jego miłość jest nieadekwatna, za mała. I na tym polega nasza zasadnicza wina wobec Boga. Z tego zawsze się można spowiadać uczciwie. Niezależnie jednak od tego, jakie grzechy popełniliśmy, ważne jest to, żebyśmy poprzez sakrament spowiedzi starali się rozwijać duchowo. Spowiedź ma być budowaniem życia, a nie tylko sprzątaniem brudów.

- Czy kierownikiem duchowym może być osoba świecka?

- Mnisi, którzy żyli w starożytności, w większości byli ludźmi świeckimi. Nie byli święceni, nie byli kapłanami, a mimo to pełnili funkcję duchowych przewodników. Również dzisiaj kierownikiem duchowym może być człowiek świecki. Musi mieć jednak autentyczną wiarę, właściwą wiedzę teologiczną i takie doświadczenie duchowe, które wyrasta z praktyki duchowej. To ostatnie jest nawet ważniejsze niż sama wiedza teologiczna. Taki człowiek może być kierownikiem duchowym.

– Moja dobra znajoma od lat ma kierownika duchowego. Bardzo go ceni, bo – jak twierdzi – on towarzyszy, a nie prowadzi. A jak wyznaje - taki model kierownictwa jej odpowiada. Sama rozeznaje Bożą wolę, podejmuje inicjatywę w relacji z Bogiem, szuka pogłębienia swojej duchowości, a kierownik duchowy tylko słucha, dodaje otuchy, wspiera i – jeśli trzeba – koryguje to rozeznawanie. Czy w opinii Ojca to jest ten model idealny?

- Kierownik duchowy oczywiście powinien słuchać tego, kto do niego przychodzi. Jednakże, jak już powiedziałem, kierownikiem duchowym jest tak naprawdę Duch Święty i w Niego musi się wsłuchać zarówno ten, który przychodzi po wsparcie, jak i ojciec duchowy. Ten ostatni powinien porównywać to, co słyszy, ze swoim wewnętrznym nauczycielem, dostrzegając, co jest dobre, a co jest złe. I na tej podstawie próbować sugerować danemu człowiekowi, co ma w swoim życiu zmienić. Czasami będzie to korekta, czasami wsparcie. Z Panem Bogiem jest tak, że On zawsze przychodzi na czas, a jeśli naprawdę przychodzi z czymś ważnym, zawsze zaskakuje. To jest reguła widoczna w Piśmie Świętym. Dlatego byłbym ostrożny z ocenami i nie odważyłbym się na jakiekolwiek „modelowanie”. Generalnie, rzeczywiście tak jest, że ojciec duchowy powinien słuchać, a nie wyznaczać komuś drogę według swojej ideologii, jednego, „słusznego” według siebie, szablonu. Bo w ten sposób prowadzi człowieka na manowce. Umiejętność słuchania jest fundamentalna u ojca duchowego. Tak samo jak u tego, który przychodzi do niego. Jeden i drugi musi słuchać. Czasami jest tak, że ojciec duchowy może źle słuchać i potem źle doradzić. Z drugiej jednak strony ojciec duchowy nie jest po to, żeby popierać moje, skądinąd bardzo pobożne, zamysły.

- Niektórzy uważają, że nie muszą mieć przewodnika duchowego, bo taką rolę spełnia jedna ze wspólnot, do której należą. Co Ojciec na to?

- Wspólnota jest środowiskiem, ma to do siebie, że jest nośnikiem wartości, kultury, pewnej tradycji, jest przestrzenią, w której się dany człowiek odnajduje i uzyskuje wsparcie, pomoc, wzmocnienie, potwierdzenie itd. Natomiast nie uważam, by życie wspólnotowe zastąpiło ojcostwo duchowe. Wspólnota jest niewątpliwie grupą, w której ludzie mogą konfrontować swoje pomysły, swoje zamiary, pragnienia, ale nie zastąpi nam ojca duchowego. Ojcostwo duchowe to jest charyzmat osobowy. To musi być konkretna osoba, która słucha i konfrontuje to, co słyszy w sobie, z Duchem Świętym. We wspólnocie zawsze będą zdania podzielone na dany temat. Oczywiście, wspólnota też ma dar rozeznawania charyzmatów u kogoś, więc w pewnym zakresie elementy prowadzenia duchowego we wspólnocie występują, ale zasadniczo ojcem duchowym musi być konkretna osoba.

- Na koniec zapytam, czy Ojciec zgodzi się z tezą, że kierownictwo duchowe jest dla osób, które poważnie myślą o swoim rozwoju duchowym, chcą szybciej zbliżyć się do Boga…

- Niekoniecznie. Uważam, że powinno być dla każdego chrześcijanina. Bo jeżeli osoba wierząca nie myśli poważnie o rozwoju duchowym, to, jaki z niej chrześcijan, chrześcijanka? Duchowe ojcostwo jest charyzmatem dla każdego, tyle że większość to ignoruje albo w ogóle nie wie, o co w tym chodzi. To jest problem, który częściowo wynika z tego, że u nas w Polsce dominuje model masowego duszpasterstwa. Masowe duszpasterstwo zaś nie zna duchowego ojcostwa. W masowym duszpasterstwie są tylko wytyczne pod tytułem „zasady moralnego postępowania”. Natomiast osobie, której zależy na autentycznym rozwoju duchowym, która już wyszła z prymitywnego grzeszenia powszedniego, to nie wystarcza. Taka osoba potrzebuje prawdziwego dialogu, charyzmatycznego, w którym właściwym podmiotem jest Duch Święty. Taki dialog musi prowadzić konkretna osoba, to musi być ojciec duchowy.

- Dziękuję za rozmowę.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama