O splecionych losach Karola Wojtyły i Faustyny Kowalskiej
Losy Karola Wojtyły i Faustyny Kowalskiej zostały w planach Bożej Opatrzności przedziwnie ze sobą związane. Spróbujmy przyjrzeć się, jak splatał się ten węzeł w czasie
Kiedy 18 maja 1920 r. w Wadowicach urodził się Karol Wojtyła, 15-letnia Faustyna, uczennica szkoły podstawowej w Świnicy koło Łodzi, miała już za sobą pierwsze doświadczenia mistyczne. Kiedy 6-letni Karol rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Wadowicach, Faustyna przebywała już od ponad roku w warszawskim klasztorze Sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.
Siostra Faustyna i Karol Wojtyła znajdowali się najbliżej siebie podczas ostatnich miesięcy życia mistyczki. Kiedy latem 1938 roku absolwent wadowickiego gimnazjum przeprowadził się do Krakowa, aby rozpocząć studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, siostra Faustyna mieszkała w krakowskim klasztorze swojego zgromadzenia, w Łagiewnikach. Była już wtedy śmiertelnie chora; większość czasu spędzała w szpitalu. Umarła, kiedy Wojtyła rozpoczął pierwszy semestr studiów polonistycznych, 5 października 1938 r. Dwaj wielcy świadkowie Bożego Miłosierdzia, mieszkając w jedynym mieście, nigdy się nie spotkali.
Podczas okupacji niemieckiej, w październiku 1941 r. Wojtyła rozpoczął pracę w zakładzie produkcji sody „Solvay” w Borku Fałęckim. Dzieliło go kilka minut drogi od Łagiewnik, gdzie na przyklasztornym cmentarzu od trzech lat spoczywały zwłoki siostry Faustyny. Nie wiemy, czy Wojtyła odwiedzał wówczas kościół, który za kilkadziesiąt lat stał się, również dzięki jego pomocy, światowym centrum kultu Bożego Miłosierdzia. Po nauce w zakonspirowanym seminarium duchownym, Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie w uroczystość Wszystkich Świętych 1946 r. Siostry z klasztoru w Łagiewnikach twierdzą, że jako młody kapłan, był częstym gościem w ich kościele.
Znacznie bliższe i lepiej udokumentowane związki Wojtyły z dziedzictwem siostry Faustyny i sanktuarium w Łagiewnikach, datują się od momentu jego święceń biskupich w 1958 r. Dnia 21 października 1965 r., 27 lat po śmierci siostry Faustyny, arcybiskup Wojtyła podjął decyzję o rozpoczęciu diecezjalnego procesu informacyjnego odnośnie jej życia i cnót. Taki proces oznaczał początek długiej drogi prowadzącej do beatyfikacji; od tej chwili siostrze Faustynie przysługiwał tytuł Sługi Bożej. Proces informacyjny został zakończony uroczystą sesją w pałacu arcybiskupów krakowskich 20 września 1967 r., po czym podpisane przez kardynała Wojtyłę akta zostały wysłane do odpowiedniej kongregacji w Kurii rzymskiej.
Siostra Faustyna została beatyfikowana przez Jana Pawła II w Rzymie 18 kwietnia 1993 r. W homilii Papież powiedział: „O Faustyno, jakże przedziwna była Twoja droga! Czyż nie można pomyśleć, że to ciebie właśnie - ubogą i prostą córkę mazowieckiego polskiego ludu - wybrał Chrystus, aby przypomnieć ludziom wielką Bożą tajemnicę miłosierdzia. Tę tajemnicę zabrałaś ze sobą, odchodząc z tego świata po krótkim i pełnym cierpień życiu. Równocześnie tajemnica ta stała się proroczym zaiste wołaniem do świata, do Europy. Przecież twoje orędzie Bożego Miłosierdzia zrodziło się jakby w przeddzień straszliwego kataklizmu II wojny światowej. (...) Gdzież więc, jeśli nie w Bożym Miłosierdziu, znajdzie świat ocalenie i światło nadziei.”
Ponad dekadę przed beatyfikacją siostry Faustyny, w 1980 roku Jan Paweł II opublikował świadectwo swojej wielkiej czci dla Bożego miłosierdzia, encyklikę Dives in misericordia (Bogaty w miłosierdzie). W rozmowie z amerykańskim dziennikarzem Georgem Weigelem Papież przyznał, że podczas pisania tej encykliki myślał o siostrze Faustynie i „był jej duchowo bardzo bliski”. Encyklika ta jest więc świadectwem głębokiego przemyślenia przez Papieża przesłania siostry Faustyny i zobaczenia jego aktualności dla współczesnego świata.
W harmonii z etymologicznym znaczeniem łacińskiego słowa misericordia (miseris cor dare - potrzebującym dać serce), Jan Paweł II określa w encyklice miłosierdzie jako „miłość, która w sposób szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem, krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą ludzką kondycją, która na różne sposoby ujawnia ograniczoność i słabość człowieka, zarówno fizyczną, jak i moralną”. Dlatego też, Bożego miłosierdzia szczególnie potrzebujemy w epoce po Oświęcimiu i Archipelagu Gułag, gdzie „ludzie ludziom zgotowali tak straszny los”. Z niezwykłą przenikliwością Papież przypomina, że wiele straszliwych zbrodni naszego wieku zostało dokonanych w imię dziejowej sprawiedliwości i potrzeby wynagrodzenia doznanych krzywd. „Programy, które biorą początek w idei sprawiedliwości, które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. (...) Sprawiedliwość sama nie wystarcza, (...) jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość”.
O swojej czci dla Bożego Miłosierdzia Jan Paweł II przypomniał w czasie pielgrzymki do Polski w 1997 roku, podczas wizyty w sanktuarium w Łagiewnikach: „Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie. (...) Dziękuję Opatrzności Bożej, że dane mi było osobiście przyczynić się do wypełnienia woli Chrystusa, przez ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Tu, przy relikwiach błogosławionej Faustyny Kowalskiej, dziękuję też za dar jej beatyfikacji. Nieustannie proszę Boga o «miłosierdzie dla nas i świata całego».”
Często zastanawiamy się, w jakim stopniu Jan Paweł II jest „polskim Papieżem”, to znaczy w jakiej mierze fakt, że wychował się w kraju nad Wisłą, a swojej wiary, posługi kapłańskiej i biskupiej uczył się w grodzie wawelskim, kształtuje jego rozumienie Kościoła powszechnego i własnej posługi biskupa Rzymu. W tym kontekście ważne wydaje się spostrzeżenie jednego z autorów rozważań, że Jan Paweł II „wyszedł z krakowskiej szkoły miłosierdzia, gdzie głównymi wykładowcami byli: św. brat Albert Chmielowski i bł. siostra Faustyna Kowalska.” Dzięki encyklice Dives in misericordia, to polskie, krakowskie doświadczenie Bożego miłosierdzia, stało się wezwaniem i darem dla całego Kościoła i całej ludzkości. Możemy być z tego powodu dumni i wdzięczni Bogu.
opr. ab/ab