Tarcza na zranienie

Czystość - wciąż wartość czy relikt rodem ze średniowiecznych romansów?


Agnieszka Warecka

Tarcza na zranienie

Specjaliści od zdrowia psychicznego alarmują, że obecnie potrzeba należenia do drugiego człowieka wydaje się silniejsza niż kiedykolwiek. Jaką przyjmuje ona formę? I czy prawdą jest, że wierność cnocie czystości rokuje pomyślne zakończenie?

Czystość jest do podziwiania, a nie zrywania - mawiają zwolennicy jej dochowania. Powołują się przy tym na właściwą hierarchię dojrzewania do uczucia: najpierw poznanie, lekcja odpowiedzialności, zaś zbliżenie fizyczne jako ukoronowanie starań. Odwrotna kolejność grozi bowiem jeśli nie znudzeniem, to spoczęciem na laurach... Tyle mądrość dziejowa. Tylko czy w dobie naigrywania się z cnót ma ona jakąkolwiek siłę przebicia?

Tu leży dziewica

Dawniej, chcąc ocalić wśród potomnych pamięć o zmarłym, jego życie zamykano w jedno słowo. Stąd tylu na nekropoliach prawników i lekarzy. Na powązkowskim cmentarzy wzrok zagubionych przechodniów przykuwa grób dziewczyny z podpisem... „dziewica”.

O wianku jako powodzie do chluby wiele opowiedzieć mogliby ludzie starsi. Pokolenie naszych pradziadków wyrosło w przekonaniu, że odpowiednią scenerią dla seksualności jest wnętrze alkowy i że o pewnych sprawach zwyczajnie się nie rozmawia. Babcia, którą oburzyła scena pocałunku między serialowymi bohaterami, też nie wdawała się w tłumaczenia, tylko albo wyłączała telewizor, albo zasłaniała dzieciom oczy. Ironizujący z powściągliwości starszych winni mieć jednak na uwadze, że naoczni świadkowie okrucieństwa wojny musieli na nowo zdefiniować sens słowa godność. A ich przekonanie to też wierność tradycji, w myśl której cnota czystości była czymś, co nobilitowało, bo stanowiło bezcenny dar z siebie dla drugiego.

Współcześnie nikogo już nie dziwi widok dziewczęcia występującego w telewizji z apelem o... rozdziewiczenie albo wyznania matki pouczającej, że dziecko, by móc rozkoszować się seksem, powinno być uświadomione i zabezpieczone. - Sama nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać - matka 17-letniej Oli wspomina, że kiedy córka wróciła z imprezy skąpana we łzach, pomyślała o najgorszym. - Tyle słyszy się o tabletkach gwałtu i przemocy. Tymczasem okazało się, że powód jej rozpaczy jest dużo bardziej prozaiczny. Moje dziecko straciło sens życia, bo... wciąż było dziewicą, podczas gdy jej koleżanki czas inicjacji seksualnej miały mieć dawno za sobą. Wypominała, że fakt, iż nie uświadomiliśmy jej na czas, skazuje ją na staropanieństwo i ostracyzm. Próbowałam tłumaczyć, że głupota najgłośniej krzyczy, a tak firmy farmaceutyczne, jak i pisemka adresowane do nastolatek muszą dbać o wyniki sprzedaży. Wreszcie, że z cnotliwością jest jak z anoreksją - niby wszyscy wolą szczupłe, a proza życia pokazuje coś zupełnie innego - podsumowuje.

Wcześniej niewierzący?

- Wpisujemy się w tendencję światową - Adam Bobryk, socjolog z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, nie ma wątpliwości: - W badaniach nad postawami młodzieży, zarówno w Polsce, jak i krajach zachodnich, młodzież, która deklaruje zachowanie czystości do ślubu, stanowi około 5%.

Podpytywany w kwestii państw słynących z bardziej liberalnych postaw, podaje przykład Kościoła anglikańskiego, dyskutującego nad sensem oczekiwania od młodych ludzi wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej, i Białorusi, gdzie średni wiek zawarcia małżeństwa przez kobietę wynosi 26 lat, podczas gdy pierwsze dziecko rodzi przeciętna 24-latka. - W Indiach przed 15 rokiem życia inicjację przechodzi 24% dziewcząt i 9% chłopców. Zmiany w Polsce mają więc nieco mniejszą dynamikę - uspokaja.

Deprecjację pojęcia czystości socjolog upatruje w konsekwencji zmian kulturowych i cywilizacyjnych. - Seks jest odczytywany jako spełnienie i potwierdzenie uczucia między partnerami. To nie tylko dążenie do osiągnięcia przyjemności, ale często poszukiwanie tego, czego nie posiada się w domu rodzinnym, czyli miłości i akceptacji - sugeruje. Stwierdza przy tym, że wpływ kultury masowej skłania do bardziej swobodnych zachowań, jak też nowej interpretacji pojęcia „czystość przedmałżeńska”. - W Polsce średni wiek inicjacji seksualnej to 18 lat, czyli wiele osób przechodzi ją jeszcze przed uzyskaniem pełnoletniości. Zmieniły się zasadniczo postawy społeczne. Należy zwrócić uwagę, iż w ubiegłym roku 20,2% dzieci urodziło się w naszym kraju w związkach pozamałżeńskich. Trzeba jednak zauważyć pewną korelację: wcześniejszą inicjację przechodzą osoby niewierzące - zaznacza A. Bobryk.

Cnota jak tarcza

Postawionej tezie zdaje się przyklaskiwać Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog. Broniąc czystości jako wartości, wskazuje na młodych chrześcijan. - Świadczą o tym ich marzenia i tęsknota za miłością wierną i na całe życie - tłumaczy. - Czystość jest wartością, ponieważ staje się fundamentem szczęśliwego małżeństwa. Bez niej nie ma uczciwości i szacunku. To cenny skarb złożony w sercu człowieka. Ci, którzy go utracili, często też zgubili wiarę w miłość. I choć ich ciała zadowalają się fizyczną przyjemnością, serce tęskni za jedynym i prawdziwym uczuciem - ocenia.

E. Trawkowska-Bryłka indagowana w kwestii, czy świadomość pierwszeństwa może być gwarantem szczęśliwego pożycia, skupia się na psychice człowieka, który stracił czystość. - Jeżeli jest ona wartością, nie powinniśmy trwonić jej z byle kim, ale zachować dla tego jedynego. Młodzi to rozumieją i dlatego często decydują się na współżycie i wspólne zamieszkanie dopiero wtedy, gdy mają pewność, że z daną osobą chcą spędzić resztę życia. Niestety, pewność bywa zwodnicza - sugeruje psycholog, nie ukrywając, że rozpad związku przedmałżeńskiego niejednokrotnie rujnuje wiarę w miłość i podkopuje zaufanie do drugiego człowieka. - Pojawia się poczucie krzywdy, żalu, straty... Kolejnym próbom nawiązania relacji z płcią przeciwną towarzyszy zazdrość, niepewność, nawet chęć manipulowania partnerem, podczas gdy cnota czystości jest tarczą chroniącą serce przed niepotrzebnym cierpieniem - podsumowuje.

Niebo dla każdego!

Dlaczego Kościół w swoim nauczaniu niezmiennie opowiada się za cnotą czystości? Rozwijając myśl, iż ludzie poranieni, bawiący się w miłość, nie są w stanie zbudować trwałej wspólnoty małżeńskiej, ks. Paweł Siedlanowski wskazuje na rozwód będący często finalnym efektem owej zabawy. - Jest on porażką, której skutki w konsekwencji, choć w różnym stopniu, dotykają całe społeczeństwo - zauważa.

Dawn Eden, dziennikarka, konwertytka, opcję za dochowaniem dziewictwa popiera argumentem, że czystość wciąż wywołuje dreszcze, podczas gdy jej przeciwieństwo - grzech - zieje nudą. A skoro wszystko, co intryguje, staje się wyzwaniem, może warto podjąć próbę?

Jednak, aby młodzi mieli świadomość zadania, konieczna jest odpowiednia formacja. Od dziecka. Mama Oli sugeruje, że w dobie pogoni za wolnością psychika nastolatka jest delikatniejsza niż kiedykolwiek. - Młodzież pójdzie w dobrym kierunku pod warunkiem, że będzie miała wzór. Dziś słowa to już za mało - alarmuje. Przykład Karoliny Kózkówny dobitnie pokazuje, że kuźnią błogosławionego życia jest rodzina. Ale też, że święci nie mają być naszym wyrzutem sumienia, lecz przykładem. I gwarancją, że niebo jest dla każdego!

PS W zasadzie nie ma religii, w której dziewictwo nie byłoby wartością. Przeglądając teksty obrazujące podejście do czystości w różnych regionach świata, natrafiłam na wpis studiującej we Francji 23-letniej muzułmanki. Dziewczyna poddała się hymenoplastyce (zabieg odtworzenia błony dziewiczej - przyp.), ponieważ - jak twierdzi - w jej kulturze nie być dziewicą, to być śmieciem. - Teraz dziewictwo jest dla mnie ważniejsze niż życie - wyznaje.

Czy trzeba o lepszą puentę?



MOIM ZDANIEM
ELŻBIETA TRAWKOWSKA-BRYŁKA
PSYCHOLOG

Współczesne społeczeństwa są coraz bardziej zlaicyzowane, a co za tym idzie - cenią inne „wartości” niż te, na które wskazuje Kościół. Prym zdaje się wieść konsumpcyjny styl życia, pogoń za pieniędzmi, samorealizacja za wszelką cenę. Duchowość jest zastąpiona magią, a cnoty chrześcijańskie, takie jak czystość, skromność, pokora, wierność, bywają ośmieszane i uważane za staroświeckie. Na szczęście wartości nie zmieniają się wraz z modą - są zawsze aktualne. Prawdę tę przypomina stale Kościół katolicki, ponieważ zależy mu na dobru każdego człowieka.



Błogosławione życie

Już same narodziny Kózkówny miały być wyjątkowe. Jako czwarta z jedenaściorga rodzeństwa przyszła na świat... w trakcie pieczenia chleba! Matka mełła mąkę na żarnach, gdy poczuła ból. Położyła się na łóżku, powiła córkę, po czym wróciła do przerwanej czynności.

Karolina miała szczęście dorastać w „Jerozolimce”, jak nazywano jej rodzinny dom: wypełniony ciężką pracą oraz modlitwą. Kiedy w parafii pojawiła się możliwość założenia „Stowarzyszenia Wstrzemięźliwości”, jako jedna z pierwszych złożyła ślub czystości. Podczas procesji z dumą nosiła figurę Najświętszej Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Była też urodzoną katechetką. Katarzyna, siostra Karoliny, wspominała ją jako człowieka o mocnym usposobieniu - co sobie postanowiła, do tego dążyła. „Wolę być taką, jaką jestem” - mawiała. Nigdy nie udawała. Miała jedną twarz dla wszystkich.

Rok po przyjęciu dekretu o męczeństwie Karoliny Kózki - 10 czerwca 1987 r. papież Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną.


ROZMOWA

oraz że cię nie dopuszczę...
KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
DUSZPASTERZ AKADEMICKI

Tytułem naszej rozmowy jest cytat z uroczystości zaślubin. To częsty błąd, który zestresowani nowożeńcy popełniają podczas składania przysięgi. Sporo śmiechu przy tym zwykle. Ale już na poważnie: czy idea dziewictwa to przeżytek?

Takie można odnieść wrażenie po lekturze młodzieżowych periodyków czy wysłuchaniu zwierzeń nastolatek w którymś z telewizyjnych programów. Jest to jednak głęboko mylące. Są wartości, które nigdy się stracą na aktualności.

Dlaczego zatem Kościół w swoim nauczaniu tak sromotnie przegrywa w tej kwestii?

Ponieważ coraz mniej rozumiemy, czym w istocie jest miłość. Staje się ona braniem - w coraz mniejszym stopniu obdarowywaniem. Kluczem do zrozumienia definicji miłości proponowanej przez Kościół jest dar z siebie, a w społeczeństwie „braczy” to hasło niepopularne. Czy Kościół przegrywa? Nie stawiałbym tak sprawy. Kościół jest wspólnotą grzeszników, przestrzenią nawrócenia. Tu spotykamy się najpełniej. Tym cenniejsze wydaje się świadectwo ludzi wierzących, którzy przywracają czystości pierwotne piękno. Od lat z powodzeniem robi to m.in. Ruch Czystych Serc.

Może trochę historii: jaką wartość czystość miała w Biblii?

Płodność już w Starym Testamencie traktowano jako wyraz ścisłej współpracy z Bogiem. Czystość, do jakiej zobowiązani byli członkowie ludu wybranego, stanowiła znak szacunku wobec zamysłu Bożego. Chrystus, podnosząc związek mężczyzny i kobiety do godności sakramentu, jeszcze bardziej uwydatnia wartość dziewictwa jako swego rodzaju dyspozycji, gwarantującej jego jedność i trwałość.

A zatem obowiązek zachowania czystości do momentu zawarcia przymierza małżeńskiego związany jest ściśle z koncepcją osoby.

Tak. Powiem więcej: istnieje bardzo ścisły związek między czystością a świętością. „Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie - pisze św. Paweł - powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać własne ciało w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie [...] Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto to odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha Świętego” [1 Tes 4,3-8]. Cnota czystości jest wyrazem pragnienia całkowitego poddania swojego życia Jezusowi, przyjęciem określonej koncepcji miłości, jedności i płodności. To powiedzenie Mu: „Ty wiesz lepiej, Tobie powierzam moje życie - nawet jeśli związane są z tym wyrzeczenia i cierpienie”.

Dochować czystości - to niełatwe zadanie...

Jeden ze studentów kiedyś mi powiedział w żartach: „Proszę księdza, pamiętałem o czystości, dopóki mi nie usiadła na kolanach...”. Można się śmiać, ale to rzeczywiście trudne zadanie. Czasem obopólne prowokowanie kończy się dojściem do punktu, w którym już nie ma odwrotu. A wtedy wszelkie deklaracje biorą w łeb. Pan Bóg po to dał rozum, aby z niego korzystać. Daje też łaskę, dzięki której to, co nierealne, staje się możliwe. Trzeba Mu tylko zaufać i nie wystraszyć się trudności czy oskarżeń o ciemnotę i zacofanie.

Powróćmy do tematu dziewictwa: bardziej tu chodzi o kwestię ciała czy ducha?

O jedno i drugie. Można odwrócić to pytanie i zapytać: czy dziewczyna, chłopak tracą dziewictwo w momencie zbliżenia seksualnego, czy dokonuje się to już wcześniej, gdy np. przekroczą granice nagości, wstydu? Być może granica „cielesna” nie została naruszona, ale co z poczuciem godności? Mało kto pamięta, że duchowe zranienie znacznie trudniej uleczyć.

Ale mamy XXI wiek! Może trzeba porzucić średniowieczne stereotypy?

Ale człowiek dalej jest taki sam. Dziś w aksjologii dokonała się kuriozalna zamiana wartości: dobre jest to, co przyjemne. Dlatego tyle ich zostało postawionych „na głowie”. Można tak żyć, tylko że na lotnych piaskach niczego trwałego nie da się zbudować.

Czy nie jest więc tak, że głośno odtrąbiony koniec tabu w dziedzinie seksualności człowieka, okazał się fałszywy?

Człowiek potrzebuje przestrzeni, gdzie nikt nie ma prawa wstępu, sfery nietykalności. To wynika z jego natury i nie ma nic wspólnego z pruderią czy fałszem. Wejście z nią w ubłoconych butach, uprzedmiotowienie, sprowadzenie do zabawy, która nie pociąga za sobą większych zobowiązań, kończy się bardzo źle. Niewątpliwie sukcesem złego ducha jest dziś oddzielenie kwestii prokreacji od małżeństwa. Rozbito definicję rodziny. Ośmieszono jej rolę. Skutki tego już są opłakane - a będzie jeszcze gorzej, jeśli nie dokona się zwrot w stronę koncepcji miłości i małżeństwa, które proponuje Chrystus.

WA

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama