Miłośnik Boga i człowieka

Rozmowa z etykiem i filozofem, byłym rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, uczniem Papieża Polaka

 

Księże Profesorze, był Ksiądz uczniem człowieka, który zostanie świętym. Jakie to uczucie?

Czuję wielką radość. Nawet gdyby Jan Paweł II nie został wyniesiony na ołtarze, w moim przekonaniu był i jest święty. Dziękuję Bogu, że dał mi szansę poznać tego człowieka, współpracować z nim oraz jako uczeń ks. prof. Tadeusza Stycznia uczestniczyć w seminariach prowadzonych przez kard. Karola Wojtyłę. Choć ze względu na jego obowiązki w Kościele powszechnym nie były one regularne, to jednak bardzo zapadły mi w pamięć.

W czym przejawiała się świętość Jana Pawła II?

Po pierwsze w jego naturalnej pobożności. Jeszcze zanim został biskupem, miałem możliwość zapoznania się z rękopisami niektórych jego wykładów. Zazwyczaj każda strona opatrzona była krótkim łacińskim aktem strzelistym, w którym przywoływał Ducha Świętego. Tak jakby każdą kartkę chciał zaczynać z Panem Bogiem, oddając Mu swoją pracę. Dane mi było uczestniczyć w wielu spacerach, na które nas zapraszał - najpierw do Krakowa, potem do Watykanu i Castel Gandolfo. Rozmawialiśmy o filozofii, etyce, sprawach związanych z Katedrą Etyki na KUL, na czele której wówczas stał. Przebieg tych spotkań był zawsze taki, że po etapie rozmów z uczestnikami „spacerowych seminariów” kard. Wojtyła, a potem Jana Paweł II wyłączał się i dalej szedł sam zatopiony w modlitwie, a jej czas bywał dłuższy niż poprzedzające ją debaty. Kiedy brałem udział w Mszy św., widziałem, jak głęboko każdego dnia tajemnicę Eucharystii przeżywał. Tak jakby była pierwszą, a wręcz jedyną w jego życiu. Zatapiał się w modlitwie, zapominając niejako o tych, którzy go w kaplicy otaczali. Po drugie, był naprawdę oddany służbie ludziom. Fascynował się ludzką osobą, czemu dawał wyraz nie tylko w książkach czy wykładach. Czuło się, że szanuje każdego człowieka, do każdego zwraca się z głęboko życzliwą postawą. Więź, jaką nawiązał z niektórymi, kiedy zaczynał pracę na KUL, trwała aż do jego śmierci. To była jedna postawa miłości: Boga i człowieka. Był szczerze wierny Bogu. Ufał Mu. Ta ufność zresztą dawała mu wielką odwagę, spokój wewnętrzny i zdolność podejmowania działań, które innych trwożą. Miał odwagę podjąć wielki dialog międzyreligijny w Asyżu, pójść - jako pierwszy Biskup Rzymu po św. Piotrze - do rzymskiej synagogi, uczynić wielki rachunek sumienia Kościoła w roku Wielkiego Jubileuszu i wyznać winy Kościoła. Wszystko to czynił z głęboką pewnością, że Bóg będzie go prowadził. Wreszcie pomimo funkcji, jakie pełnił, pozostał sobą. Jan XXIII, Jan Paweł II i Franciszek to papieże, którzy szczególnie potrafią pozostać sobą, pomimo pełnienia tak wielkiego urzędu.

Wśród wielu tytułów, jakimi obdarzamy Ojca Świętego Jana Pawła II, dominuje „Papież Miłosierdzia”. Przyjaciel Jana Pawła II kard. Stanisław Nagy SCJ w wywiadzie udzielonym 3 kwietnia 2005 r. powiedział: „Nie bez powodu i nie przypadkiem Jan Paweł II umarł w momencie, kiedy już w Kościele mówi się liturgię tzw. Niedzieli Białej, Niedzieli Miłosierdzia. Umarł w tę niedzielę, której był ojcem. To on z tej niedzieli zrobił Niedzielę Miłosierdzia. On to przecież wyciągnął na światło dzienne „Dzienniczek”. On Miłosierdzie Boże rozsławił. On wydostał Siostrę Faustynę z ukrycia życia zakonnego. Uczynił ją błogosławioną, świętą. To on przyczynił się do wybudowania sanktuarium w Łagiewnikach i sam to sanktuarium konsekrował i w nim poświęcił ludzkość miłosierdziu”. Dlaczego orędzie miłosierdzia było tak bliskie Papieżowi Polakowi?

Już w pierwszych latach swojego pontyfikatu Ojciec Święty zwrócił uwagę wiernych na miłosierdzie Boże, pisząc encyklikę „Dives in misericordia”. Od osób z bliskiego otoczenia Jana Pawła II słyszałem, że choć po „Redemptor hominis” stanowiła drugą w kolejności, była szczególnie bliska jego sercu. Trzeba do niej zajrzeć, aby zobaczyć jak bardzo Papież Polak chciał, by ludzie byli pociągani do Boga nie przez strach przed piekłem, ale przez miłosierdzie, jakie Bóg okazał człowiekowi w Jezusie. W „Dives in misericodia” papież głosił, że gotowość Boga do przebaczania i przyjmowania grzeszników jest niewyczerpana, a ograniczeniem dla tej gotowości może być jedynie upór człowieka i brak pokuty. Miłosierdzie bowiem nie oznacza pobłażliwości wobec zła, a warunkiem przebaczenia jest nawrócenie - i to dla dobra samego pokutującego człowieka. Bóg przebacza  chętnie i z radością, ale nie bez zaangażowania samego człowieka.

Jednak Jan Paweł II nie skupiał się wyłącznie na głoszeniu miłosierdzia Bożego. Nawoływał też do tworzenia oraz pogłębiania go w naszym życiu indywidualnym i społecznym.

Jan Paweł II był papieżem miłosierdzia ludzkiego, do którego niestrudzenie wzywał, przypominając, że jest to jedno z najistotniejszych zadań Kościoła. Uczył o wyobraźni miłosierdzia, która pozwala chrześcijanom dostrzegać potrzebujących i przychodzić im z pomocą. Dlatego tak się dopominał, m.in. w kolejnych encyklikach społecznych, o wrażliwość na ludzką biedę, o troskę o najuboższych, chorych, o dotkniętych grzechem i słabością. I nie poprzestawał na nauczaniu, ale sam ze szczególną pieczołowitością odwiedzał chorych, a kiedy mógł, to nawet jako papież siadał do konfesjonału. Wszystko to robił z potrzeby serca. Głosił miłosierdzie Boże czynem i postawą swego życia. Do historii przeszła jego wizyta u niedoszłego zabójcy Ali Agcy.

 

Jan Paweł II wiele razy apelował do chrześcijan: „Bądźcie świadkami, bądźcie apostołami Bożego miłosierdzia”. Jak możemy dzisiaj wypełnić ten testament?

Boże miłosierdzie miało w jego sercu szczególne miejsce, lecz nie można wyłącznie do tego ograniczyć nauki Papieża Polaka. On wołał także o to, byśmy zastąpili mentalność rywalizacji wzajemnej mentalnością i perspektywą odniesienia do człowieka jako bliźniego. Krytycznie wyrażał się o teorii Marksa, dla którego jednym z fundamentalnych pojęć była alienacja ekonomiczna polegająca na tym, że człowiek stworzył pewien niesprawiedliwy system społeczno-ekonomiczny, który nad nim panuje. W „Osobie i czynie” Wojtyła nawiązuje do problemu alienacji i pisze, że Marks nie sięgnął dostatecznie głęboko pisząc o tej kwestii. Przyznaje, że na świecie panują krzywdzące człowieka stosunki ekonomiczne powodujące niesprawiedliwość społeczną i nie można wobec nich pozostać obojętnym. Ale jego zdaniem zmiana tych relacji nie wystarczy, gdyż trzeba jeszcze zmienić ludzkie serce, sięgnąć do wymiaru „bliźniego” i na nim oprzeć problematykę alienacji. Jako papież uznał tę problematykę za na tyle ważną, że przeniósł ją na teren światowy. Już po upadku komunizmu w 1989 r. w encyklice „Centesimus annus” powraca do problemu i powiada, że to, co zaproponował Marks jest, jak powiedział Leon XIII, lekarstwem gorszym od choroby. Jan Paweł II podkreśla w niej, że lekarstwa już nie ma, ale choroba pozostała i alienacja jest cały czas problemem. Podkreśla w niej, że system społeczno-ekonomiczny oparty na zasadzie traktowania innych jako rywali, konkurentów w dostępie do różnych dóbr musi rodzić wzajemną obcość i wrogość. Jan Paweł II nade wszystko chciał nas przybliżyć do Jezusa. Na pięciolecie jego pontyfikatu jedno z zagranicznych pism zamieściło zdjęcie Ojca Świętego z koszulką z numerem 1 i podpisem: „Biegnie o pierwsze miejsce dla Chrystusa”. Coś w tym jest.

Jak Ksiądz scharakteryzowałby pojęcie „Kościół według Jana Pawła II”? Jakie filary takiego modelu byłyby najistotniejsze?

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to słowa z encykliki „Redemptor hominis”, że człowiek jest drogą Kościoła. Jan Paweł II wracał do tego w późniejszych dokumentach. Przypominał, że Kościół nie jest tym, komu trzeba oddawać cześć, ale jest sługą Boga i człowieka. To, że w roku jubileuszowym rozwinął wątek pokuty i przeproszenia za grzechy popełnione przez Kościół również stanowi element poczucia, że Kościół jest sobą, gdy służy Chrystusowi i człowiekowi, do którego zostaje posłany. Kościół Jana Pawła II jest pokorny, nie szuka własnej chwały, zysków. Chce służyć Chrystusowi, głosząc Go ludziom.

Jak Ojciec Święty Jan Paweł II zmienił świat?

Nie wiem. To pytanie należałby zadać za 20 lat. Świata nie da się zmienić w sposób mechaniczny. To również zależy od ludzkiej wolności. Niewątpliwie robił wiele, by ten świat zmienić. Pobudził młodzież, inicjując Światowe Dni Młodzieży, odbył liczne pielgrzymki, jego wystąpienia nierzadko zawierały przejmujące treści, całym swoim życiem dawał świadectwo swojej wiary. To wszystko było bardzo ważne, ale boję się rozstrzygać, w jakim sensie rzeczywiście wpłynął na rzeczywistość Kościoła i świat, ponieważ to zależy również od nas, jak my pojmujemy i wcielamy w życie nauczanie Papieża Polaka. Chciałbym, aby na Kościół i Polskę wpłynął jeszcze bardziej.

Wrócę do osobistych relacji księdza Profesora z Janem Pawłem II. Powiedział Ksiądz kiedyś, że podczas spotkań z kard. Wojtyłą, a potem Ojcem Świętym, zwrócił uwagę na kilka cech osobowości, które zawsze go fascynowały.

Przede wszystkim był to uwaga, z jaką zwracał się do każdego człowieka. Pamiętam seminarium, kiedy byłem na trzecim roku studiów. Odbywało się ono w Krakowie, gdyż Karol Wojtyła jako kardynał nie mógł stale kursować do Lublina, ale nadal był kierownikiem Katedry Etyki, więc dojeżdżał nieregularnie, ale także zapraszał nas do siebie - zresztą na jego koszt. Chociaż byłem wtedy nieopierzonym młokosem, zabrałem głos. Kiedy zacząłem mówić, Wojtyła podniósł wzrok znad dokumentów, które podpisywał. Zamilkłem na chwilę, kiedy dostrzegłem w jego oczach tak intensywną uwagę. Uświadomiłem sobie, że to, co mówię nie zasługuje na takie skupienie. To szczególnie zapadło mi w pamięć. Ogromne wrażenie zawsze wywierał na mnie także sposób, w jaki się modlił. Nie było w tym pozy. Pamiętam wizytę w Watykanie, gdzie gościliśmy z ks. T. Styczniem. Zjedliśmy obiad z papieżem, a potem dalej rozmawialiśmy w kuchni. W pewnym momencie Jan Paweł II odszedł. Kiedy i my skończyliśmy rozmowę i poszliśmy do siebie, zauważyłem uchylone drzwi do jednego z pomieszczeń, a w nim klęczącego papieża. Spojrzałem pytająco na ks. Stycznia, a on powiedział, że Jan Paweł II odprawia właśnie Drogę Krzyżową. Fascynowała i fascynuje mnie także pasja, z jaką Jan Paweł II wnikał w słowo Boże i wchodził w tajemnicę Boga i człowieka. To naprawdę niezwykłe.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 17/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama