Najmilsza Miriam

Pobożność maryjna jest bardzo ważna dla wielu ludzi wierzących, także prymasów i papieży

Św. Jan Paweł II zawierzył swoje życie Matce Bożej i ciągle mówił: „Totus Tuus, Maryjo”. Dziś podobnie robią tysiące innych ludzi. Powtarzają, że Panna Najświętsza nigdy nie zostawia tych, którzy się do Niej uciekają.

Najmilsza Miriam

O Matce Chrystusa mogą opowiadać godzinami. Mówią, że to zaszczyt i przyjemność. Podkreślają, że Maryja jest dobra i kochana, że zawsze mogą na Nią liczyć. Okazało się, iż wszyscy moi rozmówcy są związani z Matką od dzieciństwa.

- Miłość do Maryi wyssałam z mlekiem matki. Odkąd pamiętam, była dla mnie kimś pięknym i wspaniałym. Od najmłodszych lat wpatrywałam się w Jej kodeński wizerunek. Pamiętam, jak co roku 15 sierpnia jeździliśmy z tatusiem i siostrą na nocne czuwania. Zawsze okrywał nas kocem, byśmy nie zmarzły. Pamiętam, jak tato w niedzielne poranki śpiewał Godzinki ku czci Matki Bożej. Siedziałam u niego na kolanach i pomagałam mu. Codziennie wieczorem wspólnie odmawialiśmy pacierz. Na zakończenie zawsze mówiliśmy dziesiątek Różańca. Mama tłumaczyła, że „to dla Maryi, bo Ona tak bardzo prosi o Różaniec”. Dłużyło mi się, ale posłusznie trwałam. Potem jako licealistka i członkini oazy sama często sięgałam po tę modlitwę. Kiedy czułam się bezradna, pytałam Matkę Bożą, co mam robić, co Ona uczyniłaby na moim miejscu. Zawsze otrzymywałam odpowiedź - opowiada Pelagia Kublicka, przewodnicząca Prezydium Legionu Maryi Matki Bożej Królowej Pokoju przy parafii Trójcy Świętej w Radzyniu Podlaskim.

Czuję Jej wsparcie

Pani Pelagia pochodzi z rodziny rolniczej. Wspomina, że razem z rodzeństwem często pomagała rodzicom. W drodze na pole (jechali wozem konnym) zawsze śpiewali pieśni maryjne i odmawiali Różaniec. W rozmowie zaznacza, że kocha nabożeństwa majowe.

- W młodości uczestniczyłam w nich z koleżanką. Starłyśmy się nie opuścić majówki żadnego dnia. Śpiewałyśmy litanię pełną piersią. Potem przyprowadzałam na te nabożeństwa swoich synów, którzy byli ministrantami. Od przeszło 15 lat należę do Legionu Maryi i dzięki temu jeszcze mocniej kocham Ją i poznaję. Jestem już sierotą i wdową, dlatego tym bardziej widzę w Niej ucieczkę i pomoc - zaznacza pani Pelagia.

Mówi, że każdy dzień zaczyna od modlitwy do Ducha Świętego i pozdrowienia Maryi. Kilka razy odmawia akt oddania się Matce Bożej i zachęca do tego innych ludzi, nie tylko członków Legionu Maryi. W rozmowie wraca do niedawnych doświadczeń związanych z chorobą. W lutym przeszła operację nogi. Jak zaznacza, była „uziemiona”, ale nie narzekała. Odwiedzali ją członkowie legionu, z którymi wspólnie się modliła. - Polecaliśmy sprawy parafii i diecezji, modliliśmy się za kapłanów i za wszystkich, którzy prosili o modlitwę. Choroba była błogosławionym czasem zatrzymania i odpoczynku. Wszystko dzięki Maryi. Czuję namacalnie Jej wsparcie. Ona pomogła mi także przeżyć trudny czas związany ze śmiercią męża. Chcę, by była bardziej znana, kochana i czczona. Pragnę Ja uwielbiać - podkreśla i ... zaczyna śpiewać: „Maryjo, jak słodko imię Twe brzmi, ...hołd wielki składamy Ci...”.

U boku Prymasa

O. Mieczysław Łacek, paulin z Leśnej Podlaskiej, zaznacza, że Maryja jest jego przewodniczką, matką i królową.

- Przewodniczką, bo przez bóle i cierpienia tego świata prowadzi do Chrystusa. Ukazuje mi, jak mam iść za wolą Bożą. Jest matką, bo poprzez wypraszanie łask rodzi mnie dla Chrystusa, opiekuje się mną, mogę się zwierzyć i do niej przytulić. Jest też panią i królową, bo chcę być Jej rycerzem i walczyć dla Niej, by przybliżyło się królestwo Boże - tłumaczy zakonnik.

Pochodzi z gór, od dziecka związany jest z Bachledówką, gdzie posługują paulini. - W latach 1967-1973, w czasie wakacji, zawsze przybywał tam prymas kard. Stefan Wyszyński. Służyłem mu codziennie do Mszy św., którą celebrował o 8.00. Każdego dnia chodziłem też na odbywające się o 20.00 na Bachledówce Apele Jasnogórskie. Od prymasa uczyłem się Maryi. Potem wstąpiłem do paulinów. W zgromadzeniu ciągle pogłębiam swoją relację z Matką Bożą - podkreśla o. Mieczysław. Jego duszpasterska posługa nieustannie kręci się wokół Matki. Był inicjatorem i organizatorem, a potem uczestnikiem Pieszej Pielgrzymki Góralskiej z Bachledówki, a później z całego Podhala, na Jasną Górę. Chodził też w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej (12 razy) wychodzącej z paulińskiego klasztoru w Warszawie. Już jako paulin przez kilka lat był moderatorem Sodalicji Mariańskiej na Jasnej Górze, a potem przez dekadę krajowym moderatorem Sodalicji Mariańskiej. W tym czasie zorganizował dla Maryi Kongres Ruchów Maryjnych w Polsce oraz Europejski Kongres Sodalicji Mariańskich.

Posługa dla Maryi

O. Mieczysław obecnie jest opiekunem i kierownikiem duchowym Legionu Maryi (Prezydium Leśniańskiego i Kurii Leśniańskiej). Poświęcił Matce Bożej wiele wystąpień i konferencji, gdyż przez wiele był wykładowcą duchowości w Warszawie, Częstochowie i we Lwowie. - 30 lat temu zostałem uzdrowiony przez Maryję z raka złośliwego. Zresztą wiele razy ratowała moje zdrowie i życie. Otrzymuję od Niej przeróżne dary. Miałem m.in. łaskę odwiedzenia i modlitwy w wielu Jej sanktuariach. Co roku jeżdżę do Medjugorie, by doświadczyć tam szczególnej bliskości Maryi i poczuć niebo na ziemi - wylicza o. M. Łacek. Przyznaje, że lubi różne nabożeństwa maryjne, ale majowe - szczególnie. - Będąc proboszczem w Oporowie k. Kutna, odnowiłem śpiewanie litanii do Najświętszej Maryi Panny przy kapliczkach. Jeśli tylko czas na to pozwalał, odprawiałem Msze św., po których śpiewaliśmy litanię. W Leśnej Podlaskiej przed jubileuszem 50-lecia koronacji cudownego obrazu leśniańskiego (2012/2013) prowadziłem każdego 26 dnia miesiąca Nowennę do MB Leśniańskiej, która gromadziła wielu ludzi. Kocham też Różaniec. Odmawiam codziennie wszystkie jego części, czasami nawet kilka razy - przyznaje. Na koniec wskazuje, że nabożeństwa maryjne bardzo wiążą nas z Matką Bożą, a przez Nią i z Chrystusem. - Wtedy łatwiej jest żyć i pokonywać trudności. Mamy też możliwość otrzymania łaski cudu - podkreśla paulin.

Wymodlone nawrócenie

Swoim świadectwem dzieli się także pani Małgorzata. Podkreśla, że Maryi zawdzięcza swoje nawrócenie. Na początku wraca pamięcią do dzieciństwa. Opowiada, jak z babcią odmawiała Różaniec. Potem jej życiu trochę się pozmieniało.

- Po ślubie wyjechałam z mężem do Niemiec. Tam nasze życie religijne umarło. Kiedy wróciliśmy do Polski, nie było lepiej. Byliśmy skupieni na zarabianiu pieniędzy, pracy i robieniu kariery. Na świat przyszły nasze dzieci. Kiedy najstarszy syn szedł do Pierwszej Komunii św. postanowiłam pójść do spowiedzi. Nie przystępowałam do tego sakramentu przez dziesięć lat. Zrobiłam to za namową dziadków. Wiem, że na różańcu nawrócenie wymodliła mi babcia. Tamta spowiedź zapoczątkowała mój powrót do Boga. Zaczęłam szukać wspólnoty. Ważnym momentem był wyjazd ze znajomymi na spotkanie z papieżem w Licheniu (1999 r.). Tam nastąpiło zauroczenie Matką Bożą, które szybko przerodziło się w miłość i oddanie - wspomina moja rozmówczyni.

Nasza Pośredniczka

Ojciec Święty modlił się wtedy, aby Maryja wypraszała: „Wiarę żywą, która z ziarna gorczycy staje się drzewem życia Bożego. Wiarę, która każdego dnia karmi się modlitwą, umacnia sakramentami świętymi i czerpie z bogactwa Ewangelii Chrystusowej. Wiarę mocną, która nie lęka się żadnych trudności, ani cierpień czy niepowodzeń, bo oparta jest na przekonaniu, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (por. Łk 1,37) Wiarę dojrzałą, bez zastrzeżeń, która współdziała z Kościołem świętym w autentycznym budowaniu mistycznego Ciała Chrystusa”.

- Te słowa wypełniają się w moim życiu, bo Matka Boża wstawia się za mną codziennie u swojego Syna. Od tamtego czasu znów nauczyłam się modlitwy różańcowej. Powróciłam do niej po długich latach. Praktykuje ją codziennie, ona jest moją radością. Oddaję Maryi siebie, swoją rodzinę i dzieci. Wyprosiłam nawrócenie męża, a po jego śmierci - dzięki modlitwie różańcowej - wiem, i doświadczam tego na co dzień, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” - mówi p. Małgorzata.

Jak kwiaty przed tronem Boga

Miłość do Maryi w jej przypadku ma konkretny wymiar. - Wstąpiłam do koła Żywego Różańca, które działa przy naszej parafii. Zostałam wybrana jego przewodniczącą. Wspólnie organizowaliśmy pielgrzymki i spotkania, tworzyliśmy też nowe kółka modlitwy różańcowej za dzieci. Pomimo różnicy wieku (niektóre siostry mogą być moimi mamami, a nawet babciami), mam z nimi bardzo dobry kontakt. Jeżeli Pan Bóg kogoś do czegoś powołuje, to i uzdalnia do realizacji zadania - przekonuje pani Małgorzata, przypominając, że należy do parafii pw. MB Fatimskiej.

- Objawienia fatimskie stały się dla mnie ważnymi orędziami. Zrozumiałam, że są do dziś aktualne i takie pozostaną do końca czasów. Matka Boża powiedziała, że Jej Niepokalane Serce zwycięży - podkreśla pani Małgorzata i mówi o potrzebie wynagradzania sercu Maryi. Zaznacza, że najważniejsze było to, że Maryja zaprowadziła ją do swojego Syna. - Ona nie zatrzymuje dla siebie tych wszystkich modlitw i uwielbienia, które Jej składamy, ale niesie do Jezusa. Bierze je w swoje niepokalane ręce, błogosławi, całuje i składa jak kwiaty przed tronem Boga. Wszystko czyni dla Jego chwały. Zawsze prowadzi nas do Jezusa. Tak, jak Chrystus narodził się przez Nią dla świata, tak Ona rodzi Go nieustannie dla każdego z nas i mówi „zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” - tłumaczy pani Małgorzata. I jak tu nie kochać Maryi...????

Echo Katolickie 18/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama