Rytuały budują jedność w rodzinie
Niedziela musi być niedzielą - dniem świątecznym, wyjątkowym. A Adwent - prawdziwym czasem oczekiwania, którego wyjątkowość podkreśli nie tylko obdarowanie dzieci słodkościami w formie kalendarza adwentowego, ale udział w roratach, wspólna modlitwa, kolacja przy wieńcu adwentowym.
Na publikację poświęconą rytuałom w katolickim domu pani Grażyna trafiła dwa lata temu przypadkiem. Z racji kolejnych urodzin chciała obdarować swoją nastoletnią córkę srebrnym łańcuszkiem, zajrzała więc do sklepu z dewocjonaliami. Płacąc za biżuterię, przejrzała jakiś kalendarz, tomik poezji religijnej, w końcu - zaintrygowana tytułem - sięgnęła po książkę. „Rytuał rodzinny” Wystarczyło, że przebiegła oczami po kilku zaledwie stronach i już wiedziała, że musi ją mieć.
Kiedy w 2001 r. lat temu świeżo upieczeni małżonkowie Grażyna i Piotr zamieszkali u jej rodziców, życie toczyło się niby już nowymi torami, a jednak wyznaczonymi przez jej rodzinę, tym bardziej że w domu mieszkał jeszcze jej młodszy brat i siostra. Przygotowanie do świąt i uroczystości przebiegało według dawno wypracowanych metod. - W moim domu rodzice dzielili się nie tylko codziennymi obowiązkami, ale też rolami w czasie świąt. Do mamy należały porządki i działka kulinarna, np. szykowanie wigilii. Tata, wiadomo, pilnował spraw gospodarskich, jak to na wsi, ale także tradycji: przynosił choinkę, w rogu pokoju stawiał snop zboża. Mama rozpoczynała wieczerzę modlitwą, do ojca natomiast jako głowy rodziny należało rozdzielenie opłatka i składanie życzeń. To on zawsze intonował kolędę - opowiada Joanna.
Przeszczepienia rodzinnych zwyczajów, gdy Grażyna z mężem i trójką dzieci poszli już na swoje okazało się nie takie proste. - Jeszcze przez kilka lat u moich rodziców spędzaliśmy nie tylko święta, ale też prawie każdą niedzielę. Kiedy odeszli, najpierw mama, a pół roku później tata, okazało się nagle, że mamy kłopot z celebrowaniem zwykłego niedzielnego obiadu, nie mówiąc o śniadaniu wielkanocnym czy wigilii - wspomina Grażyna, przyznając, że Piotr nie dość, że traktował je jak nieco inny, świąteczny posiłek, to nie kwapił się z podjęciem się roli przywódcy domowego stadła. Wymawiał się też od wspólnego wieczornego pacierza, mimo że zawsze uważał się za osobę religijną. - Te zasady, które w moim rodzinnym domu były niezmienne od lat, w naszym - jakoś się rozmyły. Nawet obiad w niedzielę, jedyny posiłek, do jakiego w ciągu tygodnia mogliśmy usiąść razem, jedliśmy na raty, najczęściej w kuchni. Za dużo było w tym wszystkim pragmatyzmu, a za mało klimatu, ducha - stwierdza. I tłumaczy: - Mąż pochodzi z rodziny dość oschłej. Być może to było powodem jego zachowawczego podejścia do tych spraw, które wymagają odsłonięcia się, emocjonalności? - zastanawia się.
- Pewnego dnia powiedziałam dość. Świąteczny obiad podałam na stole w salonie, na pięknie nakrytym stole. Rozpoczęłam go modlitwą. Trzeba było przełamać opory, stare przyzwyczajenia, wziąć stery we własne ręce, ale okazało się to o tyle łatwiejsze, że za sobą miałam nasze dzieci, które stwierdziły wprost: chcemy, żeby tak zawsze wyglądały posiłki. Z czasem mąż też się przełamał - wspomina. - Dzisiaj wspieram się wiedzą na temat rytuału rodzinnego w katolickim domu, zawartą w książce kupionej dwa lata temu - dodaje. - Rozpoczynając Adwent, na stole stawiam wieniec. Co niedzielę modlimy się, zapalając kolejne świece. Jest trochę inaczej niż zwykle: podnioślej i uroczyściej, ale dzięki temu wiemy, że przygotowujemy się do „niezwykłych” świąt - Bożego Narodzenia.
LA
PYTAMY S. Marlenę Górską kierującą Stowarzyszeniem Najświętszej Rodziny przy Zgromadzeniu Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Łukowie.
Mówi się dzisiaj o słabnącej roli rodziców. W opinii pedagogów ich zadania wychowawcze zawężają się do pierwszych lat życia dziecka. Zgadza się Siostra z tą opinią?
Nie do końca. To oczywiste, że dzieci w pierwszych latach życia są uzależnione od opieki rodziców. To rodzina dostarcza dziecku pierwszych wzorców, doświadczeń i możliwości działania. Za pośrednictwem postaw rodziców kształtuje się osobowość dziecka, ważą się jego losy i to, jaką stanie się w przyszłości jednostką: silną czy słabą, dojrzałą czy niedojrzałą społecznie i emocjonalnie. Harmonijne wychowanie oraz zaangażowanie rodziców w cały proces wychowania to zwykła codzienna obecność przy dziecku. Znam rodziny, w których mama i tata dyskretnie towarzyszą swoim pociechom przez kolejne lata nauki wspierając, zachęcając, dodając odwagi. Ważne jest częste przebywanie z dzieckiem, a przede wszystkim niepoddawanie się. Stanowczość, czasem nawet trudna, ale pełna miłości ze względu na dobro dziecka, przynosi owoce bez względu na jego wiek. Każde z nich, i trzylatek, i 15-latek, potrzebuje zasad, konsekwencji, a przede wszystkim miłości osobowej, nie materialnej.
Jaką rolę we wzmacnianiu więzi rodzinnych odgrywają tzw. rytuały domowe, zarówno celebrowanie rocznic, urodzin itd., jak i pielęgnowanie zwyczajów mających związek z rokiem liturgicznym?
Rytuały i uroczystości rodzinne sprawiają, że zarówno dzieci, jak i rodzice czują się kochani i ważni. W przypadku dzieci - porządkują świat i to, co w nim się dzieje, dają poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, pewności siebie, wyznaczają granice oraz pozwalają podtrzymywać tradycje. Każdy rytuał dnia powszedniego, poczynając od tych towarzyszących przebudzeniu, na tych, które towarzyszą zasypianiu kończąc, ma swoje znaczenie i uczy dziecko wchodzenia w dorosłe życie. Stwarza okazję szybszego rozwoju i nabywania nowych umiejętności. Dziecko wie, co musi danego dnia po kolei wykonać, uczy się pewnych zasad, obowiązków, szczególnie przez naśladownictwo dorosłych. Rytuały dają też dziecku i rodzicowi możliwość przebywania ze sobą (np.: kąpanie czy czytanie bajki przed snem), co buduje między nimi więzi.
Chrześcijańskie rytuały wiążą się z codzienną modlitwą, niedzielną Mszą św., obchodzeniem uroczystości kościelnych, a także przyjmowaniem sakramentów świętych. Rocznice i urodziny, pielęgnowanie tradycji związanych z rokiem liturgicznym - to coś szczególnego w rodzinie. Przeżywane wspólnie budują atmosferę i sprawiają, że są to dni wyjątkowe. Uważam, że rytuały są potrzebne także dorosłym. Zmuszają ich do zastanowienia się, jakie wartości i zachowania chcą dziecku przekazać na dalszą drogę życia.
Z punktu widzenia rodziców zachowanie rytuałów wiąże się często z wysiłkiem, wkładem pracy itd. A jak odbierają je dzieci?
Jeśli rodzice chcą wychować dziecko na dobrego człowieka, muszą włożyć w to trochę, a nawet więcej niż trochę wysiłku. To wcale nie jest takie proste, ale przynosi owoce. Więc warto.
Dla dziecka przede wszystkim ważne jest, jak rodzice odnoszą się wzajemnie do siebie i innych - czy są w stosunku do siebie życzliwi i serdeczni, czy też w rodzinie panują napięcie, wrogość i gniew. Dzieci są bystrymi obserwatorami i dostosowują się nawet do najtrudniejszych sytuacji. Istotne jest zwłaszcza, jak rodzice ustosunkowują się do dzieci. A one potrzebują przede wszystkim akceptacji. Chcą czuć się kochane. Miłości nie da komputer, tablet, nowa sukienka lub zabawka. Sprawi radość, ale tylko na pewien czas. Ważna jest obecność, wspólny spacer, rozmowy itp. Dzieci są szczęśliwe, gdy rodzice poświęcają im czas, ale jednocześnie dają im możliwość rozumnej swobody, która rozwija samodzielność i przynosi dużo satysfakcji z osiągniętego celu.
Czy Najświętsza Rodzina z Nazaretu, o której codzienności wiemy tak mało, może być wzorcem w tym względzie?
Oczywiście. Tak, jak każda współczesna rodzina, Najświętsza Rodzina pewnie także borykała się z różnymi trudnościami i problemami.
Rodzina chrześcijańska, bo o takiej myślę, opiera swoje życie na Chrystusie. Podobnie Maryja i Józef, którzy żyli w obecności Bożego Syna. Ale łączył ich wszystkich wzajemny szacunek i akceptacja. Każdy był w tej rodzinie ważny, każdy obdarowywał drugiego tym, co sam posiadał. Najświętsza Rodzina - to wzór bezinteresownej miłości, dawania siebie innym i czerpania darów wzajemnie od siebie.
Także dzisiaj rodziny mogą uczyć się od Jezusa, Maryi i Józefa bezinteresownej miłości, radości, a także cierpliwości w znoszeniu różnych przeciwności.
A jakie zwyczaje pielęgnują siostry z łukowskiej rodziny Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu - np. w tym momencie roku liturgicznego, jaki obecnie przeżywamy?
Praca przeplatana modlitwą i wspólne spotkania przy posiłkach - to nasze codzienne rytuały.
W przeżywanie świąt i różnych okresów liturgicznych wpisane są również szczególne tradycje. Np. w pierwszą niedzielę Adwentu każda z nas losuje jedną z sióstr z naszej wspólnoty, by przez cały Adwent modlić się za nią czy ofiarować drobne umartwienia. Podczas dzielenia się opłatkiem zdradzam swojemu „dzieciątku”, że byłam jego „mamusią”. Na Boże Narodzenie otrzymujemy karteczki z myślami „Daję ci na Gwiazdkę...” i „Przyjdę do Ciebie jako...”.
W uroczystość Najświętszej Rodziny losujemy różne prezenty. Później możemy się nimi powymieniać, jak na kiermaszu. Jest przy tym dużo radości. Natomiast na początku roku kalendarzowego każda siostra losuje jakiegoś świętego, który będzie jej towarzyszyć przez cały rok oraz modlitwę w konkretnej intencji. W uroczystość Trzech Króli losujemy pączki. W trzech z nich, na pamiątkę Trzech Króli, znajdują się migdały. Siostry, które je wylosowały, otrzymują małą niespodziankę i intencję Mszy św.
Dziękuję za rozmowę.
LA
Echo Katolickie 48/2016
opr. ab/ab