Tracimy wyczucie świętości, nie potrafimy odnaleźć jej przed Najświętszym Sakramentem. Z drugiej strony jak grzyby po deszczu rodzą się inne strefy sacrum. Dlaczego tak się dzieje?
Sacrum coraz częściej przegrywa z profanum. Tracimy, wydawać by się mogło, instynktowne wyczucie tego, co święte, na rzecz tego, co jest jej tylko marną podróbką. Kiedy Bóg objawiał się Mojżeszowi w krzaku gorejącym, anioł Pański zawołał do niego: „Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. W świecie, gdzie wszystko zostało już zadeptane, coraz trudniej nam to pojąć...
Maj tego roku. Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Można powiedzieć: najświętsze miejsce na ziemi dla wyznawców Chrystusa. Tutaj powstał z martwych. Świadectwa wczesnochrześcijańskie, jak też badania archeologiczne towarzyszące niedawnej renowacji miejsca, nie pozostawiają wątpliwości. Podobnie, jak lokalizacja skały (zaledwie kilkadziesiąt metrów obok), na której stał krzyż. Gwarno jak w ulu. Mężczyzna obok mnie robi sweet focie na tle tzw. kamienia namaszczenia, głośno komentując wydarzenie. W kolejce do kaplicy Grobu Pańskiego ludzie śmieją się, przepychają, na chwilę tylko milknąc, gdy brodaty mnich stojący przy wejściu wpuszcza do środka kaplicy po kilka osób.
Dla wielu jest to szok. Mistyczne doświadczenie zostaje brutalnie zderzone z realizmem, pustą ciekawością. Profanum pochłania sacrum....
W europejskich zabytkowych katedrach nie jest lepiej. Najświętszy Sakrament zazwyczaj zostaje przeniesiony do bocznej kaplicy, wygradza się miejsce do modlitwy, ale tylko niewielu stać na przyklęknięcie, moment zatrzymania. Dla zdecydowanej większości - zapewne chrześcijan, katolików - to jedynie muzeum. Tylko część wchodzących zatrzymuje się przed tabernakulum. Coraz częściej da się zauważyć, jak ktoś podczas Mszy św. odbiera telefon, pisze esemesy, wymienia ploteczki z dawno niewidzianą osobą.
W Polsce jest jeszcze znośnie, ale gonimy świat. My także gubimy świadomość obecności sacrum. Do tej pory socjologowie, religiolodzy udowadniali, iż potrzeba jego akceptacji wpisana jest w naturę człowieka. Dziś fakty zdają się przeczyć ich twierdzeniom. Zachowujemy się, jakbyśmy nie potrzebowali już sacrum. Marginalizujemy je. A może jest jeszcze inaczej: wraz z zagubieniem świadomości istnienia najdoskonalszego bytu, całkowicie innego od otaczającej rzeczywistości, w jego miejscu stawiamy inne sfery sacrum: galerie handlowe, supernowoczesne muzea, stadiony piłkarskie?... One stają się współczesnymi świątyniami! Do rangi sacrum urosła ekologia. Lawinowo przybywa wróżek, astrologów, scjentologów. Wielu chrześcijan nie widziało i nadal nie widzi problemu, aby swoją wiarę łączyć z nowoczesnymi odmianami neopogaństwa. Papież Benedykt XVI, próbując tłumaczyć ów fakt, pisał, iż „jest to chrześcijaństwo o znikomej zawartości instytucjonalnej, z niewielkim bagażem racjonalnym i z jeszcze mniejszym bagażem dogmatycznym, a nawet o małej stabilności”. Trudno się z tym nie zgodzić.
Kilka lat temu mało znany muzyk porwał na scenie Pismo Święte, po czym rzucił strzępy na widownię, krzycząc: „żryjcie to g...o”. Tygodnik, który wydarzenie uczynił tematem numeru, konstatował wtedy z satysfakcją: „Ludzi nie obchodzi, że Nergal podarł Biblię i obraża katolików. Czy to potwierdzenie rosnącej tolerancji Polaków?”. Poza nielicznymi protestami garstki wierzących, reszta nie zareagowała. Ba! Wzrosła oglądalność programu telewizyjnego z udziałem rzeczonego „artysty”! Nie dało się też zauważyć spadku nakładu czasopism, które zaczęły się ścigać w wyśmiewaniu religii, niszczeniu sacrum (okładka zawierająca scenę profanacji Eucharystii praktycznie nie wzbudziła większego poruszenia), szydzeniu z obrzędów liturgicznych, wiary i „moherów”. Nie spadła sprzedaż asortymentu firmom sięgającym po prowokacyjne obrazy i słowa (kampanie reklamowe Benettona czy seria bilbordów firmy House pt. „Strzeż mnie, Ojcze”). Nie było też bojkotu wytwórni filmowych Hollywood, gdy na ekranach kin prezentowano (dziś przypominane przez telewizje) prowokujący obraz pt. „Bruce Wszechmogący” (2003 r.) czy jawnie bluźnierczy „Żywot Briana” (1997 r.). Zaśmiewamy się przy nich, zapominając, że istnieje drugie, ciągle obowiązujące chrześcijan, przykazanie Dekalogu i że w ten sposób w istocie wpisujemy się - pod pozorem tolerancji, dystansu do siebie - w proces erozji tego, co najświętsze.
Można postawić pytanie: czy opisane zjawiska to wyraz tolerancji, czy raczej zaniku wrażliwości? A może odsłona laickiego dogmatu zakładającego, iż nowoczesność wymusza podeptanie tego, co święte - swoistą zamianę miejsc: zniszczenie Sacrum i postawienie w to miejsce profanum? Znane są przypadki, kiedy żołnierze podczas rewolucji francuskiej, po sprofanowaniu świątyni, rozsypaniu na podłodze konsekrowanych Hostii, na ołtarzu sadzali prostytutki i ubrani w ornaty, pijąc wino z kościelnych kielichów, składali im pokłon. Choć trudno o bardziej demoniczny rytuał, z jego różnorakimi odsłonami mamy do czynienia także dzisiaj.
Maj 2017 roku. Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie, najświętsze miejsce na ziemi dla wyznawców Chrystusa. Wewnątrz gwarno jak w ulu. Ktoś obok mnie robi sobie sweet focie, głośno komentując wydarzenie. W kolejce do kaplicy Grobu Pańskiego ludzie śmieją się, przepychają. Dla jednych to szok, dla innych - normalność.
Nikt dziś nie każe nam drzeć Biblii, wyszydzać Jezusa Chrystusa. Godząc się jednak na pewne działania, pozwalając przesuwać granice, w istocie zgadzamy się na desakralizację. Tymczasem Bóg ma prawo do czci! W kulturze europejskiej, wyrosłej przecież z chrześcijaństwa, nie można odmówić Mu miejsca, zakwalifikować do „zbioru osobliwości”, stawiając na równi z wodnikami, krasnoludkami czy mitycznymi elfami. Współcześni inżynierowie dusz nie są w swoim działaniu tak siermiężni, jak ich poprzednicy. Działają subtelniej. I tak np. świętość została podmieniona przez pojęcie bohaterstwa, wymyślono hasło o „prywatności religii”, oderwano przeżycie religijne od dogmatów, wspólnoty. Terminologicznie „bozia” zastąpiła imię Boga. Robi się wiele, aby pokazać, iż sakramenty święte, znaki liturgiczne, procesje, modlitwa to elementy skansenu - śmieszne, tyleż niepotrzebne, co nieszkodliwe dziwactwo, może jeszcze nośnik tradycji, dziedzictwo kultury, ale już na pewno nie coś, czym należałoby się poważnie przejmować. My to wszystko - najczęściej nieświadomie - absorbujemy w sobie, rejestrujemy. A potem dziwimy się, że komuś przeszkadzają dzwony, ołtarze podczas procesji Bożego Ciała, że najświętsze miejsca chrześcijaństwa stają się przestrzenią, w której koncentrujemy się na sweet fociach, totalnie ignorując obecność Gospodarza...
Kiedy Bóg objawił się Mojżeszowi w krzaku gorejącym, zawołał do niego: „Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. I pisze dalej autor natchniony: „Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga” (Wj 3,4-5). Biblia jest pełna opisów teofanii. Zawsze towarzyszyła temu cześć należna Objawiającemu się. Po dziś dzień np. wyznawcy judaizmu otaczają wielkim poważaniem zwoje zawierające teksty Pisma Świętego (przechowuje się je w specjalnych szafach, a zniszczone - z szacunkiem grzebie w ziemi). Ciekawe jest też to, iż w tradycji chrześcijańskiej używa się aż trzech łacińskich słów określających świętość: sacrum - oznaczające ogólnie wszystko, co odnosi się do rzeczy, miejsc wyjętych ze świata i dedykowanych Bogu; Sanctum, Sanctus - odnoszące się tylko do osób Boskich i Sanctissimum - Najświętszy, Święte Świętych stanowiące synonim żywej, realnej, bliskiej obecności Chrystusa w Eucharystii.
Dziś Bóg także się nam objawia, jest obecny - na różne sposoby. Trzeba Go tylko spróbować dostrzec. Opowiadają, że gdy św. Jan Maria Vianney zobaczył któregoś dnia, jak jeden z jego parafian bezpośrednio po Mszy św. - bez choćby chwili dziękczynienia - wybiega z kościoła, wysłał za nim ministrantów ze świecami, jak było to wówczas w zwyczaju, gdy z Najświętszym Sakramentem szło się do chorych...
Co robić, aby na nowo odkryć Sacrum? To proste: szanujmy imię Boże, imiona Maryi, świętych. Nie wypowiadajmy ich bezmyślnie, dla żartu. Dostrzegajmy wokół siebie obecność krzyży, znaków wiary - szanujmy przestrzeń świątyni (np. zwiedzanie zabytków rozpoczynając od krótkiej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem). Troszczmy się o właściwą oprawę modlitwy, godną postawę, należną cześć oddawaną Trójcy Świętej. Odkrywajmy piękno liturgii. Zwracajmy uwagę na to, w jaki sposób wypowiadamy się o Bogu. Z szacunkiem traktujmy rzeczy poświęcone, figury świętych, miejsca i rzeczy dedykowane Bogu. Stanowczo reagujmy, gdy ktoś próbuje wyśmiewać sprawy naszego zbawienia, depcze Sacrum - bojkotujmy programy telewizyjne, czasopisma, firmy próbujące zwracać na siebie uwagę poprzez sięganie po prowokację czy bluźnierstwo. Oddajmy Bogu to, co Mu się od nas należy.
opr. ab/ab