Czym jest świętych obcowanie? Jak możemy pomóc naszym zmarłym? I dlaczego współczesny człowiek ma problem z rozumieniem wieczności?
O świętych obcowaniu, skarbcu Kościoła i rozumieniu wieczności - z ks. kan. Piotrem Wojdatem, prezesem Siedleckiej Oficyny Wydawniczej „Podlasie” - wydawcy tygodnika „Echo Katolickie”, rozmawia Agnieszka Warecka.
Dla wielu chrześcijan uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych jest jednym i tym samym: dniem pamięci o tych, którzy odeszli. Co tak naprawdę świętujemy 1 listopada?
W uroczystość Wszystkich Świętych oddajemy cześć tym, którzy osiągnęli chwałę nieba. Wspominamy także ludzi, o których nie znajdziemy wzmianki w kalendarzu liturgicznym, a którzy - jak wierzymy - stanowią rzeszę otaczającą tron Baranka, o czym pisze w Apokalipsie św. Jan. Są to nasi przodkowie, którzy dostąpili zbawienia. 1 listopada kierujemy zatem nasze myśli do świętych znanych z imienia i bezimiennych, których Kościół czci i daje nam jako wzór do naśladowania.
Różnicę w postrzeganiu tych dwóch dni widać choćby po kolorze szat liturgicznych, w jakich kapłani sprawują Eucharystię: w uroczystość Wszystkich Świętych jest to biel jako wyraz radości, dziękczynienia i uwielbienia, zaś we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych - fioletowy na znak smutku i żałoby. 2 listopada jest okazją do uczczenia pamięci tych, którzy już odeszli, a jeszcze nie dojrzeli do pełni spotkania z Bogiem. To również przypomnienie prawdy o istnieniu czyśćca, świętych obcowaniu i życiu, które zmienia się, ale się nie kończy...
„Wierzę w świętych obcowanie” - głosi jedna z prawd zawartych w Credo. Jak ją właściwie rozumieć?
Świętych obcowanie jest to duchowy związek i łączność wiernych chrześcijan na ziemi ze świętymi w niebie i duszami w czyśćcu. Wiara w communio sanctorum to przekonanie o możliwości wymiany dóbr między ziemią a niebem oraz czyśćcem. Dusze w czyśćcu cierpiące potrzebują naszej modlitwy, ofiarowanej w ich intencji Mszy św., Komunii św., jak też wszelkich darów duchowych, np. dobrych uczynków. Zmarli zaś, kiedy dostępują zbawienia, wstawiają się przed Bogiem za nami. Po części zatem modlitwa za zmarłych staje się modlitwą za nas samych. Pamiętajmy, że po drugiej stronie życia czas nie istnieje... Stąd też modlitwa zanoszona za tych, którzy już odeszli, dzięki ich orędownictwu powraca do nas już dzisiaj.
Świętość dla każdego - słyszymy nieraz. Święci powinni być dla nas, ludzi w drodze, wciąż aktualną inspiracją. Proszę Księdza, jak zachwycić się życiem z metą pod hasłem wiecznej szczęśliwości?
Uroczystość Wszystkich Świętych - poza tym, że zwiastuje radość z orędownictwa rzesz zbawionych - powinna uświadamiać nam, że niebo to również nasza ojczyzna. Jesteśmy powołani do życia w wieczności. Pragnieniu nieba powinno być podporządkowane także nasze życie duchowe, a więc codzienna modlitwa, uczestnictwo w Mszy św., dobre uczynki pełnione ze względu na wiarę, umacnianie się w prawości itd. Ci, których wspominamy 1 listopada, podpowiadają nam: świętość jest możliwa także dla ciebie! Tylko w to uwierz i się staraj...
Tymczasem nieraz można odnieść wrażenie, że dla wielu spośród nas te dni sprowadzają się do swoistego festiwalu zniczy, wieńców itp. Zupełnie jakby gubiła się istota rzeczy, a śmierć została zepchnięta na margines świadomości...
Ludzie wierzący czasem przypominają Żydów, których postawę krytykował Pan Jezus. Zarzucając, że ich wiara ogranicza się do uczynków, wskazywał, że brakuje im ducha. Podobny sposób rozumowania charakteryzuje niektórych współczesnych chrześcijan. Ludzie uważają, że „zaliczenie” grobów bliskich jest równoznaczne z wyświadczoną im pomocą. W pogoni między cmentarzami zapominają niejednokrotnie o obecności na Mszy św., ograniczając swoją wiarę do postawienia zniczy czy położenia wiązanek. Oczywiście, zewnętrzny wymiar pamięci też jest ważny, gdyż stanowi nasze świadectwo pamięci o zmarłych. Niemniej te dni powinny skłonić nas do zatrzymania się, refleksyjnej zadumy, odmówienia choćby dziesiątka Różańca, a przede wszystkim uczestnictwa w Mszy św. i przyjęcia Komunii św. w intencji tych, którzy już odeszli i trwają w oczekiwaniu. Cierpią i mają świadomość, że sami nic nie mogą dla siebie zrobić...
Stan zmarłego możemy porównać do człowieka przebywającego w studni, który bez naszej pomocy nie może wydostać się na zewnątrz... A my, zamiast podstawić mu drabinę czy zrzucić linę, przysypujemy go tylko zniczami i kwiatami.
Odpowiednie narzędzia pomocy zmarłym kryje skarbiec... Kościół na mocy władzy, jaką uzyskał od Chrystusa, może nim zarządzać, jak również ustanawiać warunki, pod jakimi będzie otwierany. Jak rozumieć łaskę odpustu?
Warunkami skorzystania z odpustu całkowitego za naszych zmarłych, tj. darowania kary czyśćca, są: stan łaski uświęcającej, wykluczenie przywiązania do grzechu, czyli stałe nastawienie na stan nawracania się, modlitwa w intencjach Ojca Świętego i pobożne nawiedzenie cmentarza w trakcie oktawy uroczystości Wszystkich Świętych. Bo czym jest kara czyśćcowa i odpust? Jeżeli przystępujemy do spowiedzi i otrzymujemy rozgrzeszenie oraz pokutę, znajdujemy się w stanie łaski uświęcającej. Tyle że nasza pokuta nie naprawi krzywdy, jaką wyrządziliśmy... Przez analogię można odnieść tę sytuację do przykładu rozbitego dzbana. Dziecko przez nieuwagę stłukło dzbanek, po czym przychodzi z płaczem do mamy i wyznaje jej swoją winę. Matka, patrząc z miłością, oczywiście wybacza. Podobnie jest z nami, kiedy klękamy przed kratkami konfesjonału i przez posługę Kościoła otrzymujemy odpuszczenie grzechów. Jednak akt przebaczenia matki nie sklei rozbitego dzbana... Zło pozostaje. Kara czyśćca służy przygotowaniu duszy do spotkania z Bogiem - oczyszczeniu ze zła, jakie popełniliśmy za ziemskiego etapu życia.
A jeśli nasi zmarli osiągną już chwałę nieba? Jaki sens ma dalsza modlitwa w ich intencjach?
Pamiętajmy, że u Boga żadna modlitwa nie trafia w próżnię. Modląc się za dusze naszych zmarłych, możemy pomóc także innym, o których może ich bliscy zapomnieli... Kościół wspomina zmarłych podczas każdej Mszy św. Modlitwa za dusze w czyśćcu cierpiące zanoszona jest zatem codziennie we wszystkich kościołach na całym świecie. Zmarłych ogarniamy modlitwą także podczas Różańca, prosząc Jezusa: „dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”. W Kościele nikt nie jest pozostawiony niepamięci.
Natomiast nasza szczególna modlitwa za bliskich zmarłych jest spłacaniem wobec nich długu wdzięczności za dar życia, wychowania i przekazane wartości. To nie tyle łaska, co nasz obowiązek.
Zmarłych wspominamy także podczas modlitwy wypominkowej. I znów kłania się mądrość Kościoła przejawiająca się w tym, że niektórzy obok bliskich wymienionych z imienia dopisują: „i za dusze opuszczone”...
Wspomnienie zmarłych z imienia i nazwiska staje się prośbą skierowaną do wspólnoty Kościoła o modlitwę w ich intencji. Bóg w swojej wszechwiedzy jest nieograniczony i tak naprawdę wcale nie musimy wymieniać całej „litanii” zmarłych. Jest to jednak wyraz naszej pamięci. W niektórych parafiach karty wypominkowe odczytywane są przez cały listopad. Towarzyszy im modlitwa różańcowa, a w ciągu roku sprawowane są Msze św. wypominkowe. Wielką pomocą jest przyjęcie w intencji zmarłych Komunii św. Nieocenioną wartość ma także ofiarowanie z myślą o ich zbawieniu własnego cierpienia, choroby, bolesnej samotności, doznanej krzywdy albo spełnionego dobrego uczynku. To dary duchowe, które Bogu się podobają, a my czynimy je narzędziami pomocy zmarłym.
Proszę Księdza, coraz głośniej mówi się o tym, że współczesny człowiek ma problem z rozumieniem wieczności, ponieważ sam nie potrafi umierać. Jak nie zmarnować lekcji, jaką Kościół daje nam wraz z nastaniem listopada?
Człowiek XXI w. boi się wielu rzeczy, przez co gubi też sens swojej wiary. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa rocznicę śmierci męczenników obchodzono jako czas radości - dzień narodzin dla nieba. Współczesny człowiek myśl o końcu ziemskiego życia, cierpieniu i przemijaniu stara się zepchnąć na margines świadomości. Chciałby przejść przez życie lekko i przyjemnie. I jakie są tego skutki? Społeczeństwa krajów Europy Zachodniej, które oderwały się od chrześcijańskich korzeni, nie mają już oporu przed zabiciem nienarodzonego dziecka czy nieuleczalnie chorego człowieka. Tymczasem doświadczenie uczy nas, że obecność przy odchodzącym, otoczenie go troską i opieką do samego końca jest wielkim dobrem, jakie możemy mu wyświadczyć, a przy tym nieocenioną lekcją dla nas samych. Człowiek asystujący przy śmierci drugiego dostrzega własny kres w doczesności i zyskuje świadomość, że jego ojczyzna nie jest z tego świata. Na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami. Idziemy przez życie z wiarą, że czeka na nas rzeczywistość po drugiej stronie istnienia: wieczność. Śmierć jest częścią ludzkiego życia - im szybciej oswoimy się z tą prawdą, tym bardziej będziemy potrafili przejść przez doczesność w duchu wiary i z nadzieją. Śmierć nie jest kresem, bo życie ludzkie - jak słyszymy w prefacji za zmarłych - zmienia się, ale się nie kończy...
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 43/2017
opr. ab/ab