Jak dobrze przeżyć święta? Sposobami na owocne świętowanie dzielą się współpracownicy i czytelnicy „Echa”
Jak dobrze przeżyć święta? Co jest kluczem do nieprzegapienia istoty Bożego Narodzenia? „Receptą” na owocne świętowanie przy wigilijnym stole dzielą się współpracownicy i czytelnicy „Echa”.
Warunek dobrze przeżytych świąt - o czym wspominają wszyscy moi rozmówcy - to przede wszystkim mądre zagospodarowanie czasu Adwentu. - Obok duchowego przygotowania ważne jest także wprowadzanie atmosfery wzajemnej życzliwości, szacunku i zainteresowania drugą osobą, nad czym zresztą powinniśmy pracować przez cały rok - wyjaśnia Anna Nowińska z biura prasowego Caritas Diecezji Siedleckiej. - Dobrze przeżyte święta pozwalają na nabranie sił i kolekcjonowanie pięknych wspomnień. Ważne, by w tym czasie towarzyszył nam dobry humor - sugeruje. Podaje też kolejną cenną wskazówkę: - Czas świąt powinien różnić się od tradycyjnych rodzinnych spotkań. I tak się stanie, jeśli na pierwszym miejscu postawimy sprawy Boże.
- Boże Narodzenie to najpiękniejsze święta w roku. Blask choinki, niepowtarzalna atmosfera, spokój i miłość bijące z betlejemskiej szopki sprawiają, że problemy i szarzyzna dnia codziennego odchodzą na dalszy plan. Świat zwalnia, a my chłoniemy chwile spędzone w gronie najbliższych - definiuje istotę bożonarodzeniowych przeżyć Monika Tymińska, mama Magdy, Michała i Marceliny, z zawodu nauczycielka.
Pytana o sposób rodzinnego przygotowania do świąt, wskazuje na całoroczne oczekiwanie nabierające swoistego tempa w Adwencie - z wpisanymi w ten okres roratami, rekolekcjami i obowiązkową spowiedzią. - Czas Bożego Narodzenia powinien skłaniać do refleksji nad darem, ale też kruchością życia. Podczas wieczerzy wigilijnej, patrząc na puste nakrycie przy stole, wspominamy tych, których już z nami nie ma. Zastanawiamy się, jak obchodzilibyśmy święta, gdyby jeszcze żyli... - dodaje. - Boże Narodzenie to również okazja do umocnienia w sobie uczucia wdzięczności z powodu tego, co mamy: rodziny, mijającego roku, dojrzewania do bycia wciąż lepszym człowiekiem. W święta dziękuję maleńkiemu Jezusowi, że przychodzi na świat ze swoją niepojętą miłością i miłosierdziem! Święta udane są wtedy, gdy serca przepełniają radość i ufność płynące z przekonania, że nie jesteśmy sami, że Ktoś nad nami czuwa i okazuje hojność, zanim zdążymy o cokolwiek poprosić - podkreśla M. Tymińska.
W opinii Piotra Piątka, adwokata, godnie przeżyte święta muszą być poprzedzone pracą nad uporządkowaniem własnego wnętrza. - Mam na myśli dobrze odbytą spowiedź i udział w Mszy św., podczas której zapraszam Chrystusa do swojego domu na cały okres radosnego świętowania - wyjaśnia. - Boże Narodzenie to czas bycia z bliskimi. Pamiętając, że rodzina jest najważniejsza, staram się nie zakłócać świątecznej atmosfery rozmowami o pracy i codziennymi problemami.
Jak będzie wyglądała Wigilia w rodzinnym domu pana Piotra? - Podtrzymujemy tradycję. Na stole obowiązkowo 12 potraw, wieczerzę rozpoczyna odczytanie fragmentu Pisma Świętego o narodzeniu Pańskim, będzie żywa choinka i wspólne kolędowanie. Boże Narodzenie to czas, kiedy za wszystko dziękuję i cieszę się z dobra otrzymanego w mijającym roku - dodaje.
- Nie wyobrażam sobie dobrze przeżytych świąt bez Eucharystii, a już zwłaszcza Pasterki - zastrzega Agnieszka Wawryniuk, dziennikarka „Echa”. Przyznaje, że nie urzekają jej zbytnio ani kolędy, ani wystrój kościoła. - W świętowanie wprowadzają mnie raczej czytania i modlitwy mszalne oraz zatrzymanie się przy szopce przypominające, że Bóg, który narodził się w stajni, pragnie przyjść także do naszych nędznych serc. Przyjęcie Jezusa jest najważniejsze; reszta to tylko konsekwencja tego wyboru.
Kolejną ważną kwestią, na którą zwraca uwagę Agnieszka, są świąteczne spotkania z domownikami i krewnymi. - Trzeba zrobić wszystko, by nie zatruwać ich rozmowami o polityce. Należy zwrócić baczniejszą uwagę na wypowiadane słowa i zrezygnować z pretensji, wymówek czy złośliwego milczenia. Lepiej skupić się na tym, co dobre i motywujące! Warto znaleźć przy tym chwilę na osobistą refleksję - podpowiada.
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa” (Iz 9,1-2). - Te słowa Izajasza są o nas... Spełnią się, jeśli w nie uwierzymy. Tu jest sens Bożego Narodzenia - puentuje dziennikarka.
Helena Sosnowska, emerytowana pielęgniarka, autorka książek „Byliśmy w Medziugorje” i „Moja misja w Ziemi Świętej”, broni tezy, że nie ma godnego przeżycia świąt bez rozumienia ich istoty. - Boże Narodzenie to nie tylko tradycja, której pielęgnowanie ma sprawiać radość, ale przede wszystkim przyjście Zbawiciela. Dobre przygotowanie do świąt pozwala przeżyć je jako dar narodzenia Boga w naszych sercach i rodzinach - podkreśla.
Pani Helena wspomina, jak podczas niedawno odbytych rekolekcji ksiądz opowiadał o dziewięcioletniej Włoszce, która w szkole sprzeciwiła się śpiewaniu piosenki mówiącej, że czekamy na święta... rodzące radość. - Dziewczynka przypomniała, że w święta rodzi się sam Jezus! Jej odwaga zmobilizowała całą szkołę do napisania petycji do dyrekcji z prośbą o śpiewanie piosenek o Bożym Narodzeniu, a nie rodzeniu się radości.
W kwestii komercyjnego podejścia do świąt H. Sosnowska ma jeszcze jedno trafne spostrzeżenie: - Hasła reklamowe typu „magiczne święta” przymuszają nas do pogoni za prezentami. W mojej rodzinie od kilku lat obowiązuje zasada niewręczania prezentów. Nie kupuję ich i proszę, by także mi nie kupowali, ponieważ nie chcę, by cokolwiek przesłoniło prawdę o Bożym Narodzeniu - sygnalizuje.
Proszona o podzielenie się refleksjami z Wigilii, która najmocniej zapisała się w jej pamięci, wspomina swoją misję w Ziemi Świętej, gdzie przebywała trzykrotnie, posługując wśród chorych i opuszczonych. - Pan Bóg dał mi tę łaskę, że mogłam świętować Boże Narodzenie w Betlejem. Sama Wigilia była jednak inna niż u nas; tam nikt nie łamał się opłatkiem, nie było wieczerzy, jaką znamy z polskiej tradycji. Odeszły obowiązki związane z przygotowaniami, strojeniem choinki i sprzątaniem, dzięki czemu mogłam bardziej skupić się na istocie świąt. Pamiętam, że rankiem spacerowałam po Ain Karem [miejsce narodzenia Jana Chrzciciela - przyp.], gdzie mieszkałam, ciesząc się, że jest Boże Narodzenie, a dookoła kwitną kwiaty. Po pracy pojechaliśmy do Betlejem - opowiada. - Najpierw udaliśmy się do kaplicy na Polu Pasterzy, czyli miejsca, w którym anioł ogłosił pastuszkom nowinę o narodzeniu Jezusa. W grocie, na ołtarzu z kamieni, kapłan sprawował Mszę św. Kiedy zaśpiewał „Gloria in excelsis Deo”, miałam wrażenie, że aniołowie rzeczywiście zstąpili z nieba.
O północy H. Sosnowska uczestniczyła w Pasterce w bazylice Narodzenia Pańskiego. - Na jej zakończenie przewodniczący uroczystościom biskup niósł procesyjnie symboliczne Dzieciątko Jezus do żłóbka znajdującego się obok groty. Nigdy nie zapomnę świąt spędzonych w miejscu Jego narodzin - podkreśla.
Opowieści Lecha Zakrzewskiego, autora audycji trzeźwiejących alkoholików „Boże, użycz nam pogody ducha” na antenie Katolickiego Radia Podlasie, potwierdzają, iż Boże Narodzenie w jego rodzinie od zawsze stanowiło wielkie wydarzenie, do którego już samo przygotowanie było mocno celebrowane. - Pieczenie ciast i mięs, wędzenie własnych wyrobów, wspólne ubieranie choinki... Ojciec pracował w firmie handlowej, więc na świąteczny stół przywoził frykasy typu pomarańcze czy banany albo szynka konserwowa „Krakus”, o których koledzy ze szkoły mogli tylko pomarzyć - sygnalizuje. - Ale cóż z tego, skoro w Wigilię w jego pracy było „świąteczne” spotkanie suto zakrapiane alkoholem i gdy przychodził moment łamania się opłatkiem, to albo go nie było, albo spał pijany w drugim pokoju - wyjaśnia.
I dlatego w domu Lecha - co podkreśla - od 30 lat święta Bożego Narodzenia są obchodzone bez alkoholu. - Zjeżdżają się dzieci z wnukami. Dziewczyny szykują potrawy wigilijne i świąteczne, chłopaki ustawiają stół - obowiązkowo z siankiem pod obrusem. Dzieci z pomocą osoby dorosłej ubierają choinkę. Następnie wszyscy odświętnie ubrani spotykamy się przy wigilijnym stole, na którym są tradycyjne potrawy: ryba, kutia, barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami... Dzieci niecierpliwie spoglądają pod choinkę, czy mikołaj już przybył... O północy, oczywiście, Pasterka. Kiedyś jechało się furmanką za konikiem, teraz inną „furmanką”. Jest inaczej, ale czy milej? - zastanawia się.
- Święta to czas rodzinnych spotkań, rozmów, wspomnień i wspólnego kolędowania. Ja gram na gitarze, syn na pianinie, wnuki na cymbałkach. Jest wesoło i rodzinnie! I, co też ważne, na drugi dzień nie ma kaca - zaznacza, życząc przy okazji wszystkim czytelnikom naszej gazety spokojnych, radosnych i rodzinnych świąt!
AW
Echo
Katolickie 50/2018
opr. ab/ab