Słowo Boga ma wielką moc

Od czego zależy skuteczność Nowej Ewangelizacji? O słowie Bożym, które ma moc uzdrawiania życia, w artykule „Głosić Jezusa, a nie siebie!”;

„W Liście do Diogneta czytamy: «Czym dusza w ciele, tym w świecie chrześcijanie. Dusza przenika wszystkie członki ciała, chrześcijanie wszystkie miasta świata». Nowa ewangelizacja stawia przed wami wielkie wyzwania. (…) Nowa ewangelizacja potrzebuje prawdziwych świadków wiary”.

św. Jan Paweł II, 10 czerwca 1999 r., Siedlce

Każdy z nas potrzebuje ewangelizacji. Nieważne, kim jest i ile ma lat. Zetknięcie z mocnym i mądrym przekazem Dobrej Nowiny nierzadko potrafi wywrócić nasz świat do góry nogami.

Przykład pierwszy. Pamiętam, jak ponad dekadę temu jakimś cudem znalazłam się na weekendowym ewangelizacyjnym Kursie Filip. Rekolekcje prowadził zakonnik. Uczestniczyło w nich ok. 20 osób. Byli starsi i młodsi, bardziej i mniej zaangażowani w Kościół. Za każdym razem, gdy wychodziliśmy do domu, mówiliśmy jeden do drugiego: jeszcze nigdy nie słyszeliśmy, by ktoś z taką mocą mówił nam o Jezusie. Owszem, uznawaliśmy się za wierzących, ale ta wiara była raczej wyuczona i wyniesiona z domu. Jeszcze nikt tak obrazowo nie mówił nam o miłości Boga do człowieka, o grzechu i o zbawieniu! Prowadzący wykorzystywał w przekazie przedmioty znane z codziennego życia, m.in. lustro i… sadzę. Słuchaliśmy z zapartym tchem. Myślę, że ten kurs otworzył w nas jakąś furtkę, przez którą weszło potem jeszcze więcej dobra.

Mimo wątpliwości

Przykład drugi. Do dziś zapamiętam zaproszenie pewnego kapłana, który zdobył się na odwagę zorganizowania w małej wiejskiej parafii seminarium odnowy wiary. Tak, musiał mieć odwagę i jakieś wewnętrzne przekonanie, że to wyjdzie, choć po ludzku można było mieć sporo wątpliwości. W tej parafii nigdy nie było takich rekolekcji, a ludzie byli raczej zamknięci i wydawało się, że mało zainteresowani inwestowaniem w swoją wiarę. Mimo obaw zebrała się kilkunastoosobowa grupa. Do dziś pamiętam jednego z uczestników, który nieraz przyjeżdżał na cotygodniowe spotkania prosto z pracy na budowie. Wchodził i mówił z szelmowskim uśmiechem: wybaczcie strój, ale chciałem być z wami. Po zakończeniu seminarium uczestnicy utworzyli wspólnotę modlitewną.

Chleb za modlitwę

Przykład trzeci. Projekt „Śniadanie za 30 minut”, który od roku organizowany jest przez SNE w Koszalinie. - W domu św. Maksymiliana w Niepokalanowie widniej napis: „Nie mamy pieniędzy, czyli zaczynamy budowę domu”. W mentalności świata coś takiego nie mieści się w głowie. Musimy mieć środki, budżet, opiniowanie i biznesplan. W strategii Boga mamy konkretne wezwanie, błogosławieństwo Kościoła… i idziemy. Wtedy Bóg staje za nami i czyni to, czego my nie jesteśmy w stanie swoimi siłami zrobić. Od jakiegoś czasu razem z „Fundacją SMS z nieba” wydajemy posiłki za modlitwę i konferencje. Pamiętamy z Biblii, że Jezus najpierw nauczał, a potem karmił ludzi. W mojej świadomości przewijało się to przez długi czas. Poprosiłem mojego biskupa, by pozwolił zrobić pewien eksperyment. Chciałem, aby nasi ubodzy i samotni przychodzili najpierw na 30-minutową modlitwę i konferencję, a dopiero po ich zakończeniu otrzymywali śniadanie. Ks. biskup miał trochę wątpliwości. Poprosiłem o błogosławieństwo i trzy miesiące takiej praktyki - tłumaczy ks. R. Jarosiewicz.

Dziś SNE, której przewodzi ks. Rafał, wydaje miesięcznie 800 posiłków. Owoce ewangelizacji połączonej z działaniem charytatywnym są bardzo widoczne. - Dzięki temu uczę się, jak ma wyglądać nowa ewangelizacja ludzi ubogich czy samotnych z Koszalina. Wiem, jak mam ją zastosować w życiu do konkretnej sytuacji. Nie chcę skupiać się tylko na żywieniu. Zależy mi, aby ci ludzie wychodzili ze swojej bezdomności - zaznacza kapłan.

Zaproszenie do wspólnej modlitwy pomaga w nawiązaniu relacji, we wzajemnym słuchaniu, w stopniowej zmianie myślenia podopiecznych. Ci ludzie potrzebują nie tylko chleba. Jak widać, moc głoszonego Słowa jest wielka!

AWAW

 

Głosić Jezusa, a nie siebie!

Rozmowa z ks. Rafałem Jarosiewiczem, dyrektorem Szkoły Nowej Ewangelizacji diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, ewangelizatorem i rekolekcjonistą.

Proszę Księdza, czym jest nowa ewangelizacja?

To pojęcie wprowadził św. Jan Paweł II. Pokazał tym samym, że dziś potrzebujemy nowych metod, form i sposobów głoszenia starej treści, bo Dobra Nowina pozostaje niezmienna. Depozyt wiary nie ulega zmianie. My, chrześcijanie, mamy skarb - Jezusa, ale nie wiemy, jak Go pokazać światu, co zrobić, by ten mógł się Chrystusem zachwycić. Nie mamy cenniejszego skarbu. Jan Paweł II, mówiąc o nowej ewangelizacji, nawiązywał do św. Maksymiliana Marii Kolbego jako apostoła, który nie bał się ryzyka. Nie obawiał się np. otwierania drukarni, która miała posłużyć mu w głoszeniu Ewangelii. Papież wzywał do otwartości i wrażliwości na nowe formy głoszenia. Dzisiaj mamy naprawdę bardzo dużo możliwości. Komunikacja jest rozwinięta niesamowicie. Środki, które jej służą, warto wykorzystać do obwieszczania Dobrej Nowiny.

Jakie metody ewangelizacji są dziś najczęściej wykorzystywane?

Zależą one od konkretnych charyzmatów poszczególnych wspólnot. Są takie, które wychodzą na ulicę i posługują w bezpośredniej ewangelizacji, o której mówił bł. Paweł VI, czyli głoszą Ewangelię, idąc od osoby do osoby. Są też tacy ludzie, którzy organizują różnego rodzaju spotkania, kongresy i kursy. W nową ewangelizację wpisują się także happeningi, przedstawienia i filmy. Swego czasu wydałem książkę „Ewangelizacja bez granic, czyli 144 i tysiące nieodkrytych sposobów głoszenia Pana”. Wszystko może nam posłużyć do tego, by głosić Ewangelię: od nagrania ewangelicznego pozdrowienia na automatycznej sekretarce, poprzez oklejony samochód. To, co zewnętrzne, będzie przypominać innym o Panu Bogu i może być dobrym impulsem, by ktoś zaczął o Nim myśleć, aby Ewangelia mogła zafunkcjonować w przestrzeni publicznej.

Jak ludzie reagują na przekaz Ewangelii?

Ewangelia ma swoją wewnętrzną moc, nic nie trzeba do niej dodawać ani ujmować. Jedni ją przyjmują i akceptują, dla drugich bywa zgorszeniem, wyrzutem i oskarżeniem. Pamiętamy głoszenie Pana Jezusa. Nie zawsze było ono pozytywnie przyjęte. Największy problem w przyjęciu Dobrej Nowiny mieli ci, którzy szli utartymi schematami i nie chcieli żadnych zmian. Dziś jest tak samo. Dla jednych Ewangelia jest balsamem na serce, pomocą w uzdrowieniu i przemianie życia, dla innych staje się kamieniem potknięcia. Ewangelia jest niezmienna od dwóch tysięcy lat. Problem tkwi w tym, czy my faktycznie głosimy ją w jej pierwotnej formie? Czy głosimy Chrystusa i Jego konkretny plan na nasze życie, możliwość wejścia z Nim w relację i bliskość, czy raczej swoje najróżniejsze prawdy i przekonania? Chrystus chce się podpisywać pod Ewangelią, a nie pod tym, co jest naszym wymysłem i opinią. Im bardziej głoszona jest Ewangelia, tym bardziej możemy widzieć działanie Boga w naszym życiu. On podpisuje się pod tymi konkretnymi znakami. Słowo Boże jest przecież niezmienne wczoraj, dziś i na wieki (Hbr 13,8).

Od czego zależy skuteczność ewangelizacji?

Ewangelizacja przynosi owoc najpierw w osobach, które ją podejmują. Czasem wiąże się z odrzuceniem, ale to też jest owoc! W tych, którzy przyjmują Jezusa, działa Duch Święty. On inspiruje i podpowiada, jak żyć głębiej, jak korzystać z sakramentów, jak czytać Pismo św., jak ożywić swoją modlitwę, jak rezygnować z tego, co jest z ducha tego świata. Trzeba tylko nieustannie wołać tego Ducha Świętego! Trzeba czytać Słowo Boże, bo w nim mamy aktualne przesyłanie, jak żyli apostołowie. Czytamy m.in., że spotykali się na łamaniu chleba. To jest przecież nasza Eucharystia! Oni spotykali się we wspólnocie. A to jest podstawa, by na nowo odkryć i dowartościować to, co powiedzieli biskupi i kardynałowie w czasie Soboru Watykańskiego II. Stwierdzili wtedy, że parafia ma być wspólnotą wspólnot. Ewangelizacja to też wchodzenie w nauczanie Kościoła. Duch Święty (jeśli stanie się naszym przewodnikiem na drogach wiary), będzie inicjował, czego ma być więcej i jak to wszystko ma się rozwijać.

Skuteczna ewangelizacja to ta, która jest prawdziwie zależna od nasłuchiwania tego, czego Pan Bóg od nas oczekuje, bo to On ma sposób na przyprowadzanie ludzi do siebie. Nie chce jednak zabierać nam wolnej woli. Podejmowanie bożego wezwania dokonuje się na poziomie wolnej woli i rozumu człowieka. Im bardziej jesteśmy Mu oddani, wsłuchujemy się w Niego i robimy, co On każe, tym bardziej owocna jest nasza misja w ewangelizacji i to na różnych poziomach: parafialnym - przygotowywania młodzieży do bierzmowania, miejskim - robienia akcji na ulicach, społecznym - zakładania instytucji, których życzy sobie Pan! Nasza apostolska owocność będzie wynikała od stopnia słuchania Boga i rozeznawania oraz realizowania tego, co On chce.

Dziękuję za rozmowę!

NOT. AWAW
Echo Katolickie 13/2019

opr. ab/ab

« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama