Bóg jest dobry!

Pan Bóg przychodzi po cichu, zawsze wtedy, gdy Go potrzebujemy. O sytuacjach świadczących o tym, że czuwa nad swymi dziećmi

„Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam” - zapewnia Pan przez proroka Izajasza (41,14). On zawsze nad nami czuwa. U Niego nie ma przypadków.

Ileż razy zdarzało się nam podsumowywać zaskakującą sytuację słowami: zbieg okoliczności, traf, fuks. Czasem nie widzimy albo nie chcemy zauważyć, że za tym stoi sam Bóg. On naprawdę reaguje w naszych małych i wielkich sprawach. Jemu zależy! Na nas - słabych, bezradnych, czasem trochę zarozumiałych czy zbyt pewnych siebie. On reaguje na każdą naszą prośbę i wołanie. Przychodzi z łaską nawet wtedy, gdy nie prosimy. Jest w małych ludzkich gestach życzliwości i miłości, sam rozwiązuje sprawy, które dla nas są zbyt poplątane. Czasem łapie za słówka.

Papież na drodze

Z uśmiechem wspominam opowieść o. Adama Szustaka, który w jednej z konferencji wspominał, jak razem ze studentami pojechał autostopem do Włoch. Podróżowali w dwu- i trzyosobowych grupach. W pewnym momencie ojciec - ubrany w habit - znalazł się przy bramkach autostrady. Spodziewał się, że może być zatrzymanym przez policję, bo włoskie prawo zabrania pieszym przebywania w takich miejscach.

Jak pomyślał, tak się stało. Radiowóz zabrał go na komisariat. Jeden z policjantów zaczął z nim rozmawiać. Był bardzo zaskoczony tym spotkaniem. W trakcie rozmowy wyznał, że od wielu lat nie spowiadał się i powiedział Bogu, że zrobi to, jeśli postawi mu na drodze papieża. Widok białego dominikańskiego habitu był dla niego jak trafienie pioruna. Funkcjonariusz nie tylko wyznał o. Adamowi grzechy, ale jeszcze odwiózł go w miejsce, z którego zakonnik mógł bez przeszkód kontynuować podróż.

To był anioł!

Jeszcze bardziej zaskakujące świadectwo daje Ania. W ubiegłym roku uczestniczyła w programie wymiany studenckiej Erazmus. Przez sześć miesięcy była we Francji. Pod koniec pobytu przeżyła sytuację, o której do dziś nie umie myśleć i mówić ze spokojem. Na większe zakupy spożywcze zawsze wybierała się ze znajomymi. Wspólnie jeździli do supermarketu na obrzeżach miasta. Tym razem nie było chętnych, więc postanowiła pojechać sama. Był środek dnia. Wysiadła z autobusu i pewnie szła przez wielki sklepowy parking. Nagle podbiegła do niej młoda, nieznajoma dziewczyna o ciemnej karnacji, krzycząc: „Oddaj mi pieniądze”. Wyrwała Ani telefon, zaczęła ją ciągnąć za włosy i przewróciła na ziemię. Była zdecydowanie silniejsza. Jej przewaga nad polską studentką rosła z minuty na minutę. Ania wołała o pomoc po francusku i angielsku, ale nikt z przechodzących nie reagował. Traciła nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Przez głowę przemknęła jej myśl, że ta obca dziewczyna ją zabije. Napastniczka ciągnęła ją w kierunku bankomatu i ciągle domagała się pieniędzy. Nagle zatrzymał się przy nich samochód. Wysiał z niego poważny, starszy Francuz. Stanowczym głosem zapytał; „Co tu się dzieje?”. Agresorka wystraszyła się i zaczęła uciekać. Mężczyzna zdążył odebrać jej telefon. Potem zapytał Anię, czym przyjechała do sklepu. Gdy dowiedział się, że autobusem, odprowadził ją na przystanek i poczekał, aż bezpiecznie odjedzie. Obawiał się, że napastniczka może wrócić i znów zaatakować. Ania kwituje wszystko jednym zdaniem: „To był anioł wysłany od Boga. Pan zareagował, gdy zobaczył moją bezradność i obojętność tych, którzy nas mijali. On mnie uratował”.

Przesyłka ze wschodu

Kilka lat temu dane mi było pisać o budującym się kościele w Surgucie. Ową piękną świątynię w dalekiej Rosji wznosił pochodzący z naszej diecezji ks. Jarosław Mitrzak. Za pośrednictwem „Echa Katolickiego” prosiliśmy o wsparcie tego dzieła. Pamiętam, że sama podzieliłam się jakimś groszem na ten cel. Minęło ileś czasu i zupełnie o tym zapomniałam. Był poniedziałek albo wtorek, zamykaliśmy któryś numer „Echa”. Nagle przypomnieliśmy sobie, że zbliża się Dzień Modlitwy i Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Szefowa poleciła mi, abym coś napisała. „Masz znajomych misjonarzy na Wschodzie, skontaktuj się z nimi” - powiedziała i poszła do swoich obowiązków. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, gdy ma się na to zadanie tylko kilka godzin. Tego dnia pracowałam w domu. Siadłam i myślę, co mam zrobić. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. To był listonosz. Przesyłkę odebrała mama. Wręczając mi list, powiedziała: „Jakaś dziwna przesyłka do ciebie, z pieczątką z rosyjskimi literami”. Znam trochę rosyjski, wiec szybko odczytałam treść napisu: „o. Jarosław Mitrzak, Surgut, Rosja”. W kopercie znalazłam list, w którym ks. Jarosław opowiadał o kościele, który buduje dla tamtejszych katolików, o tym, co w ostatnim czasie udało się zrobić. Miałam więc bazę do napisania dłuższego artykułu o potrzebach Kościoła w Rosji. Czy to nie jest Boża opatrzność?

W ludzkiej bezradności

- Niedawno dostałam dwie prośby o modlitwę w intencji pomyślnego zdania egzaminów - opowiada s. Justyna, kapucynka NSJ. - Jedna dotyczyła teoretycznego egzaminu na prawo jazdy, druga egzaminu na uczelni. Okoliczności obu były nie za wesołe. Wiedziałam, że znajomy, który stara się o prawo jazdy, bardzo go potrzebuje, ale ciągle napotyka trudności. Z kolei egzamin na uczelni był poprawką. Usiadłam do modlitwy i prosiłam Pana o pomoc dla tych osób. Słowo Boże na tamten dzień mówiło o tym, że Bóg jest miłosierny, wysłuchuje biednego i zgnębionego. Po medytacji prosiłam: „Panie, zrób coś. Po ludzku zdanie tych egzaminów jest mało realne”. Po jakimś czasie otrzymałam odpowiedź. Egzamin na prawo jazdy odbył się pomyślnie. Co ty zrobiłaś, że ja zdałem? To cud. Miałem dwie dozwolone pomyłki, ale udało się!!!” - usłyszałam w słuchawce. Potem dowiedziałam się, że egzamin na uczelni też zakończył się z dobrym skutkiem. Znajomy nie przygotował pięciu wymaganych tez. Dowiedział się o tym przed wejściem na egzamin. W ostatnich minutach oczekiwania przeglądał skrypty. Zdał, mimo że nie był przygotowany. Nie ma w tym mojej zasługi. Jestem wdzięczna Bogu, że zareagował, wysłuchał modlitwy i wejrzał na tych, którzy byli bezradni i utrudzeni - podkreśla s. Justyna.

- Na kurs prawa jazdy trafiłam niby przypadkiem, dzięki namowom koleżanki - wspomina Marta. - Egzamin udało mi się zdać za trzecim podejściem. Modliłam się o to i mimo wszystko miałam dobry humor. Przed ostatnim egzaminem wykupiłam godzinę dodatkowej jazdy z instruktorem. Kazał mi jechać na jedną z remontowanych ulic. Potem tą sama trasą jechałam podczas egzaminu. Niestety, w pewnym momencie zgasł mi samochód. Miałam problemy z ponownym ruszeniem. Egzaminatorka zastanawiała się, czy w ogóle uznać ten egzamin, ale ostatecznie zdałam! Wiem, że to mój Anioł Stróż pomógł mi ruszyć autem z… drugiego biegu - śmieje się Marta.

Przychodzi po cichu

Tyle razy słyszymy z ambony: „Bóg cię kocha”, ale słabo to do nas dociera. A On rzeczywiście przychodzi i troszczy się o nas jak najlepsza matka. Pomaga w sytuacjach, które wydają się zwyczajne i przyziemne. Z uśmiechem wspominam jedną z wizyt w klasztorze braci kapucynów w Białej Podlaskiej. Spotkałam się tam z harcerkami, które mają siedzibę w podziemiach klasztoru. Po długiej rozmowie zmierzałam ku wyjściu. Mimo grubych ścian, słychać było, że na zewnątrz pada ulewny deszcz. Ja, jak zwykle, przyjechałam beztrosko bez żadnej kurtki czy parasola. Przy drzwiach spotkałam jednego z braci. Popatrzył na mnie i zapytał: „Masz parasol?”. Pokręciłam przecząco głową. „Chodź do zakrystii. Mam tam wypożyczalnię parasolek (i puścił oko). Ludzie ciągle zostawiają je w kościele. Po niektóre nikt się nie zgłasza. Wybieraj, jaką chcesz. Przyniesiesz przy okazji”. I co można powiedzieć na takie rozwiązanie. Chyba tylko to, że „Bóg jest dobry!” .

I jeszcze jedna sytuacja. Kiedy w ubiegłym roku szłam w pieszej pielgrzymce z Wisznic do Kodnia, złapała nas duża burza. Doszliśmy trochę zmoknięci i zziębnięci. Weszłam na parking i zaczęłam zdejmować z siebie obszerną pelerynę. Zaczęłam ją składać i szukać w plecaku suchego swetra. Niespodziewanie podeszła do mnie nieznajoma pani i z uśmiechem wręczyła gliniany kubek z gorącą miętową herbatą. Była przepyszna! I znów się okazało, że „Bóg jest dobry”. On przychodzi po cichu i czeka, aż Go rozpoznamy… On jest!

AWAW
Echo Katolickie 29/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama