Wielkie jest dziedzictwo Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego. Jego rozmiary przybliża dr Ewa Czaczkowska.
Bez niego nie byłoby religii w szkołach, Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego czy Papieża Polaka. Po 30 latach trwania procesu beatyfikacyjnego papież Franciszek ogłosił uznanie cudu za wstawiennictwem sługi Bożego kard. Stanisława Wyszyńskiego.
Decyzja papieża z 4 października 2019 r., na mocy której upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, by ogłosiła dekret o cudzie, oznacza zakończenie procesu wyniesienia na ołtarze kolejnego Polaka. Wkrótce poznamy datę i miejsce uroczystości beatyfikacyjnych.
Cud, jaki stał się uwieńczeniem starań o uznanie świętości kard. S. Wyszyńskiego, miał miejsce w Polsce, w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, w 1988 r. 19-latka, która zachorowała na nowotwór tarczycy, mimo złych rokowań przeszła rozległą operację usuwającą zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Po pewnym czasie polepszenia jej stan zdrowia pogorszył się, zaś w gardle powstał guz, który powodował duszenie się. 14 marca 1989 r., po intensywnych modlitwach za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego, nastąpił przełom. Kolejne badania prowadzone w gliwickim Instytucie Onkologii, potwierdzały dobry stan kobiety. W ciągu 30 lat nie stwierdzono u niej nawrotu nowotworu.
Proces diecezjalny w sprawie cudu zakończył się 28 maja 2013 r., zaś dokumentacja medyczna i zeznania świadków zostały przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Tam jego oceną zajęli się lekarze, którzy 29 listopada 2018 r. uznali zdarzenie za niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia. Kwestię oceniali również teolodzy, badając, czy uzdrowienie miało związek z modlitwą za przyczyną sługi Bożego. Ich zdaniem tak właśnie było i 24 września br. potwierdzono autentyczność uzdrowienia.
Uznanie cudu wyleczenia z choroby nowotworowej za wstawiennictwem kard. S. Wyszyńskiego jest tym bardziej znaczące, że on sam zmagał się z rakiem. O chorobie dowiedział się w połowie marca 1981 r., a zmarł 28 maja tego samego roku - kilkanaście dni po zamachu na Jana Pawła II.
Informacja o zakończeniu procesu beatyfikacyjnego zbiegła się z przygotowaniami do XIX Dnia Papieskiego, który obchodzimy 13 października. Czy można mówić o zbiegu okoliczności, biorąc pod uwagę fakt, że sam Jan Paweł II wprost mówił: „Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”.
Także hasło tegorocznego Dnia Papieskiego, brzmiące „Wstańcie, chodźmy!”, zaleca się rozpatrywać w odniesieniu do pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny oraz osoby Prymasa Tysiąclecia. Bo „życie ich obu było niezłomnym świadectwem dobrej, konsekwentnej, odpowiedzi na wołanie Jezusa: Wstańcie, chodźmy!”.
JAG
PYTAMY Ewę K. Czaczkowską, historyka, dziennikarkę, pisarkę, wykładowcę Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, autorkę książki „Prymas Stefan Wyszyński. Biografia”.
Jak zareagowała Pani na wieść, że stało się: cud za wstawiennictwem kardynała Wyszyńskiego został uznany i wkrótce będzie on beatyfikowany?
Z radością. Bardzo się cieszę, że po 30 latach proces beatyfikacyjny prymasa Wyszyńskiego kończy się i będzie on ogłoszony błogosławionym. Cieszę się też, że mogłam mieć w tym mały udział, uczestnicząc w opracowaniu positio w procesie o uznanie heroiczności cnót prymasa Wyszyńskiego, co stało się w grudniu 2017 r. Muszę przyznać, że im dłużej zajmuję się postacią prymasa Wyszyńskiego, tym bardziej jestem przekonana, że jest to wielka i święta postać w historii Kościoła oraz Polski.
„Nie znając postaci Prymasa Tysiąclecia, trudno zrozumieć nie tylko najnowszą historię Polski, ale i wiele wydarzeń rozgrywających się współcześnie w naszym Kościele” - czy wiemy już wszystko o Wyszyńskim i jego wpływie na polski Kościół czy naród?
Na pewno wiemy bardzo dużo. Ta wiedza wzrosła po 1989 r., dzięki otwarciu takich archiwów jak IPN czy kościelnych. Na pewno bardzo dużo informacji dostarcza nam dziennik kard. Wyszyńskiego pro memoria, który prowadził przez cały okres prymasostwa od 1948 r. do śmierci w 1981 r. Prymas zastrzegł, że dziennik może być opublikowany dopiero 30 lat po jego śmierci. Ten czas upłynął i obecnie trwa naukowe opracowywanie kolejnych tomów dziennika, bo kilka już się ukazało. Jest to naprawdę bezcenne źródło do poznania prymasa: jego życia i dzieła, a także historii Kościoła w PRL i Polski.
Bez niego nie byłoby nie tylko Papieża Polaka, ale i Solidarności, wolnej Polski…
Myślę, że mamy coraz większą świadomość, jak wielką role odegrał prymas Wyszyński i jego program milenijny chrztu Polski w wybuchu wielkiego ruchu Solidarność w 1980 r., a potem odzyskaniu przez Polskę wolności w 1989 r. Cały program milenijny, począwszy od Jasnogórskich Ślubów Narodu, przez Wielką Nowennę, był obliczony na odnowę religijną i moralną narodu. Jej celem było wzmocnienie człowieka wewnętrznego, czyli wolności ducha, która miała dać siłę m.in. do przeciwstawienia się zniewoleniu i systemowej ateizacji prowadzonej przez komunistów od czasu wojny. Prymas, który zawsze patrzył dalej, wiedział, że to w przyszłości przyniesie wolność zewnętrzną. W latach 60 mówił, że jeżeli ludzie będą mieli w sobie wolność i siłę wewnętrzną, to w pewnym momencie poczują się uwięzieni w swojej własnej ojczyźnie. Będą wówczas mobilizować wszystkie siły, by doprowadzić do wolności narodu. Jeżeli wysiłek ludzi obdarzonych przez Boga wolnością ducha będzie powszechny, to - jak mówił prymas - nie ma takiej siły, która by powstrzymała to powszechne dążenie. Prędzej czy później, doprowadzą oni do wolności narodu. I tak się stało. To ci ludzie wolni, których wolność ducha podtrzymywał i której uczył prymas Wyszyński, doprowadzili do wolności Polski.
Które przesłanie, nauczanie Wyszyńskiego jest dziś najbardziej aktualne?
W zasadzie można powiedzieć, że całe nauczanie prymasa Wyszyńskiego jest aktualne i to zarówno, gdy chodzi o życie religijne, jak i społeczne. Bo chociaż zmieniły się czasy, warunki i okoliczności, ono oparte jest na Ewangelii, która zawsze pozostaje aktualna. Na pewno warto przypominać Społeczną Krucjatę Miłości ogłoszoną przez prymasa w 1967 r. po zakończeniu obchodów Millennium Chrztu Polski. Ten program składa się z dziesięciu punktów. Jest to, jak mówi o. prof. Zdzisław Kijas, relator w procesie beatyfikacyjnym kard. Wyszyńskiego, prymasowski dekalog bycia dobrym człowiekiem: dobrym człowiekiem w relacjach międzyludzkich i bycia solidnym w pracy. Prymas mówił też często: „Czas to miłość”. Dziś, gdy tak bardzo narzekamy na brak czasu, tym, co najcenniejszego możemy dać drugiej osobie, to właśnie swój czas.
Beatyfikacja kard. S. Wyszyńskiego to szansa na duchowe odrodzenie narodu, czy na to już za późno?
Nigdy nie jest za późno i zawsze jest coś, co należy poprawić, zmienić, ulepszyć. Nawrócić się. Indywidualnie czy w szerszym sensie - wspólnoty kościelnej czy społecznej. Ufam, że beatyfikacja, a właściwie czas przygotowania do niej będzie okazją do sięgnięcia po teksty prymasa Stefana Wyszyńskiego, jego homilii, przemówień czy dziennika pro memoria.
Dziękuję za rozmowę.
opr. nc/nc