Uroczystość Objawienia Pańskiego zwana jest potocznie świętem Trzech Króli. Czego o niej nie wiemy? Jak interpretować pokłon magów?
Rozmowa z o. dr. hab. Waldemarem Linke, pasjonistą, biblistą, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Ojcze, o uroczystości Objawienia Pańskiego potocznie mówimy święto Trzech Króli, ale to nie królowie są tu najważniejsi…
Czytania mszalne w tym dniu są dobrane właśnie pod kątem tego epizodu z Ewangelii wg. św. Mateusza. Połączenie idei objawienia się Boga światu i pokłonu magów ze Wschodu nie pozostają w związku czysto przypadkowym. W judaizmie Bóg od zawsze pozostaje w relacji z Izraelem. Ta tradycja teologiczna podkreśla, że rozmawia On z człowiekiem od czasu, kiedy podarował mu raj i powiedział, co wolno i czego nie można czynić. Chrześcijaństwo staje wobec zupełnie nowej sytuacji teologicznej. Tu mamy do czynienia ze światem, który nie zna Boga Jedynego i żyje własnym życiem, także religijnym. Jak więc ma dowiedzieć się o Bogu? Jakie są drogi Boże do człowieczego umysłu, a potem do serca? Epizod z magami (św. Mateusz nazywa ich „magoi”) przypomina nam, że Bóg potrafi przemówić do każdego człowieka: nie tylko tego, którego przygotował do dialogu z sobą przez tysiąclecia, ale także tego, który ma własne pojęcie o świecie, siłach przekraczających naturę, siłach boskich, ale ostatecznie prawdziwego i jedynego Boga nie zna. Magowie są przedstawicielami tego świata, który z Bogiem jeszcze nie rozmawiał, który nie wie, jak Bóg przemawia. On przemówił do nich przez wcielone Słowo Boże, przez Chrystusa. Istotne jest, czy ten pogański świat będzie umiał przyjąć Jezusa i rozpoznać w nim Boga. Czy do tego potrzebna jest tylko edukacja poprzez judaizm? To było podstawowe pytanie pierwotnego Kościoła.
A jak powinniśmy interpretować pokłon magów?
Magowie przychodzą z Persji, która w szerokim obiegu kulturowym kojarzyła się z kilkoma charakterystycznymi elementami. Jednym z nich obowiązkowo było „proskynesis”. To forma uczczenia władcy, która polegała na uklęknięciu i uderzeniu czołem w podłogę, czyli na głębokim pokłonie. Kultura zachodnia spotkała się z tym fenomenem, kiedy Aleksander Macedoński podbił Persję. Chciał on wykorzystać ów ceremoniał do zmiany swojej słabej pozycji politycznej. Król macedoński był wybieramy przez arystokrację i uważany za najwyższego urzędnika do spraw wojskowych. Arystokracja chętnie przypominała mu, że w każdej chwili może wymienić go na kogoś innego. Aleksandrowi marzyła się władza absolutna. W pewnym momencie nakazał, by najpierw oddawano mu pokłon do ziemi a dopiero później wolno było arystokratom wymienić z władcą tradycyjny pocałunek. Magowie poprzez swój gest pokazują, że w Nowonarodzonym, którego szukali i znaleźli, uznają kogoś obdarzonego godnością królewską. Dlaczego wyruszyli w drogę? Ponieważ odkryli na niebie układ gwiazd mówiący im, że narodził się nowy władca. Magowie przyszli i oddali pokłon Dziecku, a więc osiągnęli cel. Szukali Króla, odnaleźli Go, uczcili, jak na króla przystało, i wrócili do siebie.
Przerażenie Heroda wieścią o nowo narodzonym Królu Żydowskim jest zrozumiałe - bał się konkurencji, ale dlaczego wraz z nim przeraziła się cała Jerozolima?
Musimy pamiętać o innych tekstach odnoszących się do „całej Jerozolimy”. Podobny zwrot pojawia się, gdy jest mowa o Janie chrzczącym nad Jordanem. Jeśli mówi się, że cała Jerozolima zareagowała przerażeniem na wiadomości przekazane przez magów, to trzeba mieć na uwadze pewną łatwość budowania takiego uogólnienia. Jerozolima pozostaje u synoptyków miastem, które jest nastawione do Jezusa raczej niechętnie. Owe miasto reprezentuje stary porządek. To nie przypadek, że Jezus idzie do Jerozolimy, aby tam zostać ukrzyżowany. Mateuszowa ewangelia przesuwa antagonizm istniejący między Jezusem a elitami jerozolimskimi już na okres Jego dzieciństwa.
W przerażonej Jerozolimie można zobaczyć współczesnego człowieka, który boi się Boga…
Takie aktualizacje biblijne mają swoje miejsce w naszym życiu wewnętrznym i w sposobie opisywania świata. Gdybyśmy zbudowali taki obraz, oparty na idei zaczerpniętej z Mateuszowej ewangelii dzieciństwa, z jednej strony byłby on zrozumiały, a z drugiej pozwalałby coś zrozumieć. Ja zapytałbym jeszcze o to, gdzie umieścić dzisiejszy świat? Bliżej Jerozolimy czy bliżej owych „magoi”, którzy o Jezusie nic nie wiedzą? To pytanie pokazuje, że nasz świat jest bardzo niejednorodny, są w nim elementy bliższe i jednej, i drugiej rzeczywistości. We współczesnym świecie znajdujemy takie obszary czy sytuacje, o których można powiedzieć, że są oparte na wiedzy połączonej z odrzuceniem tego, co się wie. Przecież Jerozolima, która boi się, jednocześnie czeka na Mesjasza! Wie, że On przyjdzie! Z drugiej strony można powiedzieć, że w tej rzeczywistości, w której żyjemy, są obszary nieznajomości Boga, często tam, gdzie się ich nie spodziewamy. Kiedy w teleturniejach padają pytania o kwestie związane z religią, dostrzegamy przerażającą ignorancję. Opadają nam ręce, gdy słyszymy odpowiedzi uczestników, a są to ludzie młodzi albo ze średniego pokolenia. Obawiam się, że dzieci, które teraz kończą szkołę, o kulturze opartej na Biblii i tradycji chrześcijańskiej będą wiedzieć jeszcze mniej, bo nikt ich w te tematy nie wprowadza.
Złoto, kadzidło i mirra są dziś mało czytelnymi znakami. Co mówią nam o Jezusie i o magach?
Pierwszym kryterium dobrania tych elementów jest ich cena. Mamy do czynienia z trzema substancjami bardzo kosztownymi. Ich wartość wynika z tego, że są trudno dostępne. Zauważmy, iż nie tylko w Palestynie, ale i w jej okolicach nie ma kopalni złota. Każdy jego okruszek trzeba było gdzieś daleko wydobyć i przetransportować. To samo dotyczy kadzidła. Wróćmy jeszcze raz do Aleksandra Macedońskiego. Wiemy, że denerwowało go, gdy jeden z jego wychowawców, Leonidas, w momencie złożenia bogom ofiary z kadzidła zawsze wydzielał je bardzo skrupulatnie i pozwalał używać w niewielkich ilościach. Kiedy Aleksander dotarł tam, gdzie produkowało się kadzidło i zdobył go bardzo dużo, postanowił wysłać je w hurtowej ilości (ok. 15 ton) swemu byłemu nauczycielowi. W liście napisał: „teraz możesz przestać być skąpy przynajmniej wobec bogów”. Kadzidło nie miało szerokiego zastosowania poza kultem. Bywało, że używano go w bogatych środowiskach w celu religijno-towarzyskim. Każdą wystawną ucztę zaczynano od ofiary z kadzidła. Zapach, który po nim pozostawał, tworzył specyficzną atmosferę w czasie przyjęcia.
Dary przewidziane dla nowego władcy nie były zestawem improwizowanym naprędce. Został on skompletowany w momencie wyruszenia na wyprawę. Ten zestaw uwzględnia także to, co ofiarowuje się bogom. Choć „magoi” nie nazywają Tego, którego szukają, bogiem, są jednak nastawieni na to, że trzeba Go uczcić tym, czym oddaje się cześć bogom.
Mirra była środkiem aromatycznym, używanym raczej w sytuacjach niezwiązanych z religią. Ceniono ją ze względu na właściwości zapachowe i lecznicze. Fakt, że w ewangeliach pojawia się w kontekście pogrzebu Jezusa, powoduje, że bywa uznawana jako zapowiedź Jego śmierci. Czy to dobra interpretacja już na poziomie ewangelii dzieciństwa? Jeśli chodzi o wszystkie dary magów, to w przypadku mirry miałbym najwięcej wątpliwości…
Ewangelista zaznaczył, że magowie nie wrócili do Heroda i do domu poszli inną drogą. To wskazówka dla nas, że po spotkaniu z Jezusem zmienia się perspektywa naszego patrzenia na rzeczywistość?
To bardzo ciekawy motyw do kazania! Ładnie pomyślane! Popatrzmy na całość opowieści. Gdyby magowie wrócili do Jerozolimy, zostaliby przesłuchani przez tego, który czyha na Jezusa, czyli przez Heroda. Ominięcie miasta wynika z faktu, że zyskali świadomość, iż intencje Heroda nie są szczere. Ten element ewangelii mówi chyba więcej o Herodzie niż o magach. Oni od początku mieli dobrą wolę i nie dali się zinstrumentalizować.
Ojciec pochylał się nad tą perykopą pewnie już wiele razy. Co Ojca poruszyło w niej osobiście?
Moje spostrzeżenia skupiają się wokół badań, które Herod każe przeprowadzić uczonym z Jerozolimy. Oni wszystko wiedzą, mają pełną świadomość, że Mesjasz zapowiedziany w pismach urodził się w Betlejem, że nastał „ten” czas. Z kolei magowie nie wiedzą, kogo szukają. Jerozolimscy konsultanci od pism mają świadomość, kto ma się na narodzić i gdzie, ale go nie znajdują. Mesjasza odszukują błądzący jak dzieci we mgle magowie. Istotne jest to, że wiedza to nie wszystko… Mówiąc wprost, wiedza nie musi człowieka nawrócić! Nie nawraca, gdy zabraknie uczciwości wobec tego, co się wie. To jest dla mnie bardzo znaczące w tej ewangelii.
Bóg zapłać!
Agnieszka Wawryniuk
opr. nc/nc