Jednym z zarzutów stawianych przez papieża Kościołowi w Niemczech jest szukanie „zbawienia” w coraz to nowych komisjach i dyskutowanie na te same tematy. Amerykański teolog zastanawia się, czy papież nie opisuje dokładnie tego, co Synod 2023 robił przez cztery boleśnie długie tygodnie...
Amerykański teolog przypomina, że w niemieckim Kościele ukonstytuował się tzw. Komitet Synodalny, którego zadaniem jest przygotowanie podstaw dla „Rady Synodalnej” – złożonego ze świeckich, duchownych i biskupów organu, który od 2026 roku będzie rządzić Kościołem katolickim w Niemczech.
Idea takiej „Rady Synodalnej” została już odrzucona przez Stolicę Apostolską. Papież Franciszek w liście do czterech niemieckich świeckich, którzy zrezygnowali z „Drogi Synodalnej”, powtórzył, że takiego organu nie można pogodzić „z sakramentalną strukturą Kościoła katolickiego”.
Jak zauważa George Weigel, jednym z zarzutów stawianych przez papieża Kościołowi w Niemczech jest szukanie „zbawienia” w coraz to nowych komisjach i dyskutowanie na te same tematy z pewnym zaabsorbowaniem sobą. Teolog zastanawia się, czy papież nie opisuje dokładnie tego, co Synod 2023 robił przez cztery boleśnie długie tygodnie dwa miesiące temu i co przygotowawcze lokalne, krajowe i kontynentalne „fazy” Synodu o Synodalności robiły, kosztem czasu i pieniędzy, przez ostatnie dwa lata? Wniosek nasuwa się sam: ani „Droga Synodalna”, ani Synod nie zajmują się praktycznie w ogóle Jezusem, jako Zbawicielem człowieka.
Kolejną radą papieża, jaką punktuje Weigel, jest sugestia Franciszka, że instytucjonalny niemiecki katolicyzm uratuje się, otwierając się na biednych, przesiedlonych i zmarginalizowanych w społeczeństwie. Tymczasem, jak pisze na łamach „First Things” Weigel, „niemiecki Kościół już to robi, utrzymując z pomocą podatku kościelnego znaczną sieć agencji i programów pomocy społecznej”.
„Gdyby spotkanie z ludźmi z marginesu było odpowiedzią na religijne znużenie i ewangeliczną anemię współczesnego niemieckiego katolicyzmu, niemiecki Kościół stałby się potężną siłą napędową nowej ewangelizacji dziesiątki lat temu” – pisze George Weigel. „Tak się jednak nie stało i nie dzieje. Powód, dla którego tak się dzieje, ma niewiele lub nic wspólnego z niepowodzeniem w spotkaniu z marginalizowanymi, a wszystko z utratą wiary w Jezusa jako Pana i w Kościół jako Jego sakramentalne ciało w świecie, które zamienia lokalne kościoły w organizacje pozarządowe wykonujące dobre uczynki. Spotkanie z Panem Jezusem w Słowie i Sakramencie jest (zapożyczając z listu papieża) „tym, co wskaże nam drogę” - wyjaśnia.
Na koniec Weigel zwraca uwagę, że podczas rzymskiego Synodu o Synodalności bp Georg Bätzing, szef Konferencji Episkopatu Niemiec, chodził nieustannie uśmiechnięty. Postulaty tzw. Niemieckiej Drogi Synodalnej były na zgromadzeniu forsowane bynajmniej nie przez Niemców, ale przez biskupów i świeckich z innych krajów. Zdaniem Weigla być może Niemcy nie chcą zaogniać swojej sytuacji. Jest jednak jeszcze inne wytłumaczenie. Być może „niemieckiemu koniowi prześladowczemu doradzono, aby kłusował, a nie galopował”. A to oznaczałoby, że dla pewnych kręgów w Stolicy Apostolskiej Kościół w Niemczech nie jest bynajmniej „na krawędzi” upadku – ale w punkcie przełomu.
Źródło: firstthings.com