Zachwyt nad świętami Bożego Narodzenia to w istocie zachwyt nad tajemnicą miłości. Czemu więc coraz więcej nawoływań do rezygnacji z chrześcijańskiej treści tych świąt?
Te moje cotygodniowe kilka zdań tym razem, z racji Bożego Narodzenia, zacznę od osobistego wyznania. Z każdym rokiem chrześcijaństwo coraz bardziej mnie zadziwia i pociąga. Jest dla mnie zupełnie jasne, że nikt poza Kościołem nie ma, bo i mieć nie może, lepszej wizji Boga i człowieka. Człowiekowi najlepiej jest na tym świecie, gdy we wszystkim ufa Bogu. Jest poczęty po Bożemu, żyje po Bożemu, umiera po Bożemu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że w Europie coraz mniej ludzi podziela mój zachwyt. Kościół ze swoją prawdą wydaje się w odwrocie, co jednak nie zmienia mojego przekonania. Ostatecznie to nie statystyka decyduje o tym, gdzie znajduje się prawda. A poza tym nie pierwszy raz prawda o Jezusie znajduje się pod ostrzałem. Na przykład w XVII-wiecznej Anglii zakrystianie byli karani grzywną za ozdobienie kościoła na Boże Narodzenie.
Cudowne w Kościele jest to, że co roku mówi to samo: że jest Bóg, że kocha człowieka, że nigdy nie przestał o nim myśleć, pozwolił swojemu Synowi urodzić się i zamieszkać na ziemi. Od dnia narodzin Jezusa w Betlejem sporo zmieniło się na świecie. Na Gwiazdę Betlejemską, o której astronomowie mówią, że była kometą, mieszkańcy Palestyny mogli jedynie patrzeć z podziwem. W tym roku sonda Rosetta po 10-letniej podróży wylądowała na komecie Czuriamow—Gierasimienko, co zdaniem specjalistów jest naukowym hitem roku 2014. Dokonał się niewiarygodny postęp technologiczny, ale pragnienie miłości pozostało takie samo. W Boże Narodzenie Kościół znowu przypomni ludziom, że Jezus może to pragnienie zaspokoić.
opr. mg/mg