W okresie urlopowo-wakacyjnym nie należy epatować pracoholizmem, ale i nie powinno się marnować czasu, skoro na wypoczynek mamy go zazwyczaj niewiele
„Czas nie lubi być zabijany” – powiedział Kapelusznik małej Alicji, która w opowieści Lewisa Carrolla trafiła do tytułowej Krainy Czarów. Jeśli przyjrzeć się ich dialogowi dokładniej, stanowi on genialną lekcję „filozofii czasu”, liczne zaś tłumaczenia na język polski pozwalają w różny sposób ją interpretować („Nienawidzi on bicia” – w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego). Kapelusznik strofuje dziewczynkę, wyrażając pewność, że w życiu nie zamieniła ona z Czasem choćby jednego słowa, nie zna go zatem. „Gdybyś znała Czas tak dobrze jak ja, to nie gadałabyś, że on jest nasz! On jest tylko swój własny!” – twierdzi (przekł. Roberta Stillera). I ja tę metaforę rozumiem, aczkolwiek zupełnie się z Kapelusznikiem nie zgadzam w kwestii tego, Kto jest Panem czasu. Owszem, nie jest nim człowiek. Chrześcijanom tego tłumaczyć nie trzeba, wszak Alfa i Omega kreślone rylcem w ciemnościach co roku na nowych paschałach w milionach kościołów dobitnie o tym przypominają.
Warto przyglądać się czasowi: zarówno temu, co się z nim robi, jak i temu, co on przynosi. Tegoroczny lipiec to czas niepewności, nawet strachu. Stopy procentowe szybują, a ceny przyprawiają o zawał nawet całkiem zdrowe organizmy. Wizja zakręconego kurka z gazem już nie przyprawia, bo przestała być wizją, stała się rzeczywistością. Jest to jednak również czas oczyszczenia – tematem tego numeru jest 79. rocznica ludobójstwa na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Piszę te słowa dokładnie w rocznicę „krwawej niedzieli”, 11 lipca, mając w pamięci ludzi, którzy uczestnicząc we Mszy Świętej niedzielnej, wraz ze swoimi kapłanami ponieśli śmierć. Nowy ambasador Ukrainy po raz pierwszy uczestniczył w obchodach rocznicy tej rzezi. Sztab ukraińskiej armii w długim wpisie w mediach społecznościowych dziękuje „wszystkim siostrom i braciom narodu polskiego” za zaangażowanie oraz „szczere serca i domy dla milionów ukraińskich kobiet i dzieci”. Taki czas trzeba nazwać szczególnym, wszak jeszcze parę lat temu – jak przypomina Andrzej Grajewski („Trudne oczyszczanie pamięci”, ss. 16–19) – w 2014 roku, po agresji Rosji na Ukrainę, Stepana Banderę i OUN-UPA oficjalnie, ustawowo uznano za bojowników o niepodległość, zakazując… ich krytykowania. Trudno nie zgodzić się z Andrzejem Grajewskim, który twierdzi, że żadne okoliczności nie usprawiedliwiają milczenia o nierozwiązanych problemach dotyczących rozliczenia z przeszłością, dodając jednocześnie, że „nie należy bieżącej polityki uzależniać od sporów historycznych, ale bez ich rozwiązania nie będzie pojednania i perspektyw szerszej integracji obu narodów. Dlatego oczyszczenie pamięci, do którego Polaków i Ukraińców nawoływał Jan Paweł II, jest ciągle aktualnym zadaniem”. Milczenie nigdy nie goi ran. Czas – wbrew przysłowiu – też nie, pozwala co najwyżej zapominać. A to nie jest dobrym rozwiązaniem, gdy chce się pamięć oczyszczać i rozwiązywać problemy konstruktywnie, wyciągając wnioski na przyszłość.