Przekłamania w świecie mediów stają się normą. Szczególnie, jeśli można w ten sposób kreować fałszywy obraz Kościoła i wierzących
Właściwie to na okładce bieżącego numeru Gościa Niedzielnego powinna być… karuzela. Tak mi się jakoś skojarzyły zawroty głowy z przekłamaniami i manipulacjami, których ilość w świecie mediów rośnie w zatrważającym tempie. Po przyjeździe do domu z piekarskiej pielgrzymki otwarłem bowiem wyszukiwarkę znaną wszystkim internautom, i nie tylko, wpisałem „Piekary
Adres co prawda nie sugerował, iżbym miał się pod nim spodziewać rzetelnych informacji, ale że się zdziwiłem takim stwierdzeniem – to stanowczo za mało powiedziane. Byłem, widziałem. Z bliska, chodząc po piekarskim wzgórzu, z daleka, siedząc w wozie transmisyjnym i obserwując wszystko na ekranie, a nawet z wysoka, bo wiele ujęć kręconych było za pomocą dronów. Niebawem okazało się – wedle szacunkowych danych Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach – że w tegorocznej pielgrzymce mężczyzn i młodzieńców do Piekar wzięło udział ok. 80 tys. wiernych (o 15 tys. więcej niż rok wcześniej). Proszę mi wierzyć, nie mam tendencji do triumfalnego pochodu przez świat religijnych wydarzeń i oceniania ich przez pryzmat wielkości zgromadzonego tłumu. Pojąć jednak nie mogę, jak można aż tak łgać i usiłować w ten sposób forsować swoją wizję zapaści instytucji, której nienawidzi się z całego serca. Ano właśnie, bo tych 80 tys. ludzi to nie było nawet tłumne zgromadzenie pobożnych z natury staruszków, choć i tych na szczęście nie brakowało (przepraszam wszystkich, którzy mieliby się poczuć dotknięci ironicznym potraktowaniem stereotypów), ale ogromna rzesza ludzi w sile wieku: ojców z synami, uczniów, studentów, robotników, urzędników i… wymienić się wszystkich nie da. Rozumiem, tak, rozumiem: ten widok mógł zaboleć niektórych, zwłaszcza tych na co dzień wieszczących, że Kościół to instytucja upadła, której zgromadzeń należy się wystrzegać.
No więc miała być karuzela na okładce, może nawet z tytułem „karuzela kłamstw”, a to za sprawą tekstu Szymona Babuchowskiego o politycznych połajankach dokonujących się na estradach i w salach koncertowych, które z reguły od polityki powinny być wolne. Miała, ale nie będzie, bo dość się naokoło nasłuchać można o tym, co złe, fatalne, wykrzywione i zafałszowane. Lepiej pójść w stronę roztropnego zastanowienia się nad przyszłością. O tej zaś w bieżącym numerze, w kontekście powołań kapłańskich i formacji przyszłych duszpasterzy, pisze Bogumił Łoziński. W rozmowie z nim biskup Damian Bryl, który stoi na czele zespołu zajmującego się wprowadzaniem nowych zasad formacji kapłańskiej w Polsce, stwierdził, że duży nacisk powinien w niej zostać położony na relacje duchownego z innymi ludźmi i wymiar wspólnotowy oraz na towarzyszenie przyszłym księżom w dojrzewaniu w wymiarze ludzkim. – To jest konieczne, żeby następowało dojrzewanie na poziomie wiary – powiedział biskup Bryl. Nic dodać, nic ująć. I patrząc z nadzieją w przyszłość, szerokim łukiem omijać karuzele nieżyczliwych kłamstw.