Można kochać śpiew, a nie mieć ani głosu, ani słuchu!
Wybór drogi życiowej zwykle rozpoczyna się od pewnego przeczucia własnych zamiłowań i możliwości, które potwierdzają się w czasie edukacji, a pełny rozkwit uzyskują podczas praktyki zawodowej. Obydwa wymienione czynniki są ważne i winny być traktowane łącznie, by mówić o powołaniu. Można przecież kochać śpiew, a nie mieć ani głosu, ani słuchu!
Najogólniej można powiedzieć, że powołanie to sposób realizacji miłości w życiu chrześcijanina. Jest ona właściwym celem życia chrześcijańskiego, natomiast powołanie sposobem jej aktualizacji, dokonującej się na konkretnej drodze ludzkiego zaangażowania, która w miarę dojrzewania i rozwoju człowieka nabiera coraz bardziej określonych wymiarów i kształtów. Tę prawidłowość dobrze widać na przykładzie zaangażowania zawodowego.
W języku potocznym używamy sformułowania o „lekarzu, nauczycielu… z powołania”, które znaczy, że ktoś w swojej aktywności zawodowej doszedł do mistrzostwa, ponieważ kocha to, co robi. Miłość jest prawdziwym motorem, tak wewnętrznego wzrostu człowieka, jak i doskonalenia jego działania.
Rozwój człowieka zwykle rozpoczyna się od pewnego przeczucia własnych możliwości i zamiłowań, które potwierdzają się w czasie edukacji, a pełny rozkwit uzyskują podczas praktyki zawodowej. Obydwa wymienione czynniki są ważne i winny być traktowane łącznie, by mówić o powołaniu. Można przecież kochać śpiew, a nie mieć ani głosu, ani słuchu!
Jeśli chodzi o możliwości i talenty, które trzeba zweryfikować na drodze do odkrycia powołania zawodowego, zwykle można je rozpatrywać na trzech płaszczyznach: fizycznej, psychicznej i duchowej. I znowu trzeba predyspozycji na wszystkich trzech poziomach, bo może się zdarzyć, że ktoś ma wielki talent do tańca, ciało wybitnie sprawne, ale kiedy staje przed widownią, paraliżuje go trema. Taka osoba, jeśli nie przekroczy swoich ograniczeń psychicznych, nigdy nie zostanie tancerzem.
Podobnie może być ze sferą duchową. Dlaczego św. Brat Albert porzucił malarstwo, skoro zarówno sfera fizyczna, jak i psychiczna, predestynowały go do tej aktywności? Widocznie uznał, że jego duch stawia przed nim inne wymagania. Z czasem potwierdziło się, że dokonany przez niego wybór dalszej aktywności był słuszny.
W chrześcijaństwie to Bóg przez Jezusa Chrystusa powołuje człowieka do miłości. Tak o tym pisze św. Jan: „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16). Miłość bowiem to podstawowy wymiar naszego życia duchowego.
Znamienne, że Benedykt XVI tym właśnie zdaniem rozpoczyna swoją pierwszą encyklikę Deus caritas est i komentuje je następująco: „Słowa z Pierwszego Listu św. Jana wyrażają ze szczególną jasnością istotę wiary chrześcijańskiej: chrześcijański obraz Boga i także wynikający z niego obraz człowieka i jego drogi” (n. 1). W tej optyce miłość do człowieka jawi się jako najważniejszy przymiot Boga. Z kolei człowiek, który tę miłość rozpoznaje i jej doświadcza, podejmuje wysiłek, aby całe jego życie było odpowiedzią na to wezwanie.
Benedykt XVI cytuje też kolejne zdanie ze wspomnianego listu św. Jana: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam”, które komentuje następująco: „Uwierzyliśmy miłości Boga – tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”. To ważne podkreślenie, bo wielu chrześcijan ciągle jeszcze błądzi, sądząc, że ich wiara polega na dążeniu do zaskarbienia sobie miłości Boga poprzez dobre uczynki. Chrześcijańska perspektywa jest zupełnie inna. Święty Jan pisze, że „my miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19). Nie człowiek zatem jako pierwszy podejmuje wysiłki do nawiązania relacji z Bogiem, ale robi to sam Bóg.
Chrześcijaństwo rozpoczyna się od postawienia Boga w centrum swojego życia, natomiast wybór konkretnej drogi powołania, która ma być odpowiedzią na Bożą miłość, to sprawa indywidualna i wymaga każdorazowo wielkiego namysłu i rozeznania.
W Odnowie w Duchu Świętym często powtarzana jest formuła: „Bóg ma dla twojego życia wspaniały plan!”. Dobrze oddaje ona Bożą obietnicę złożoną człowiekowi, który wchodzi na drogę poszukiwania swojego powołania, bowiem ukazuje, że Bóg to wcale nie tyran, który tylko nakłada na nasze barki ciężary nie do uniesienia, abyśmy poprzez cierpienie mogli zasłużyć na zbawienie, ale ma dla nas życzliwość. Formuła ta zawiera także nadzieję: plan naszego życia jest „wspaniały”, bo uwzględnia nasze możliwości, zdolności i zamiłowania, stanowiąc optymalną drogę duchowego rozwoju.
Oczywiście nie znaczy to, że w trakcie realizacji planu wszystkie nasze zachcianki zostaną zaspokojone, a droga będzie lekka, łatwa i przyjemna; musi w nią także być wpisany krzyż, niemniej wszystkie trudności, które spotkamy, będą dla nas do udźwignięcia, służąc naszemu wewnętrznemu wzrostowi duchowemu.
Pojęcie powołania jest charakterystyczne dla biblijnej wizji rzeczywistości. Opisy powołań przeróżnych ważnych osób stanowią najpiękniejsze fragmenty Pisma Świętego. W sposób bardzo osobisty w Starym Testamencie powoływani byli przez Boga patriarchowie (Abraham, Mojżesz), sędziowie (Gedeon, Samson), prorocy (Izajasz, Amos, Jeremiasz) i królowie (Dawid).
W Nowym Testamencie Jezus osobiście powoływał swoich uczniów, nawet po Wniebowstąpieniu. Przykładem jest św. Paweł, który nie znał Jezusa za Jego ziemskiego życia, a mimo to dołączył do grona apostołów.
Przez wieki historii Kościoła w świadomości chrześcijan ugruntowało się kilka charakterystycznych typów powołań: kapłańskie, zakonne i – w XX wieku – osób konsekrowanych w świecie.
Kapłaństwo wiąże się ze złożeniem ślubów czystości i posłuszeństwa przed biskupem oraz z przyjęciem święceń, które dają prawo do sprawowania posługi sakramentalnej w imieniu Chrystusa.
Życie zakonne polega na naśladowaniu Chrystusa na drodze rad ewangelicznych: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
Z kolei konsekracja w świecie, którą realizują np. instytuty świeckie, oparta jest na radach ewangelicznych, ale realizowanych przez osoby podejmujące zwykłą świecką aktywność zawodową.
Wszystkie wspomniane typy powołań w sposób oczywisty mają charakter religijny: powołującym jest Chrystus, a więź z Nim prowadzi do wyłącznej relacji oblubieńczej, która wiąże się z podjęciem konkretnej drogi życiowej, wykluczającej inne sposoby realizacji powołania.
Obecnie w teologii coraz bardziej docenia się powołania świeckie, które mają na celu porządkowanie świata po myśli Bożej. Od II Soboru Watykańskiego, kiedy podkreślono powszechne powołanie do świętości realizowane na różnych drogach, zaczęto mocniej akcentować duchowy wymiar małżeństwa oraz różnych świeckich profesji. Warunek jest jeden: ich wybór jest wolny i uporządkowany, a więc nie bierze się z jakichkolwiek przywiązań albo skłonności egocentrycznych, ale wynika z duchowego pragnienia służenia Bogu i ludziom na określonej drodze.
„Głos Ojca Pio” (nr 5/65/2010)
www.glosojcapio.pl
opr. aś/aś