Zapraszam wszystkich misjonarzy: kapłanów, siostry zakonne i świeckich wolontariuszy. W Sierra Leone jest możliwość prowadzenia szerokiej działalności ewangelizacyjnej.
"Idziemy" nr 20/2010
Z biskupem misyjnym Giorgio Biguzzi, ordynariuszem diecezji Makeni w Sierra Leone, ksawerianinem, rozmawia ks. Henryk Zieliński.
Dlaczego zdecydował się Ksiądz Biskup zaprosić polskich księży do pracy w swojej diecezji?
Po pierwsze, nie tylko księży. Zapraszam wszystkich misjonarzy: kapłanów, siostry zakonne i świeckich wolontariuszy. W Sierra Leone jest możliwość prowadzenia szerokiej działalności ewangelizacyjnej. Powinniśmy tę szansę wykorzystać. Dlatego przyjeżdżam do diecezji warszawsko-praskiej. Kiedy bowiem spotkałem abp. Henryka Hosera SAC i dowiedziałem się, że w jego diecezji jest kilkuset kapłanów, zapytałem go czy nie zgodziłby się porozmawiać z księżmi, którzy chcieliby pracować z nami na zasadzie „fidei donum”. Jego pozytywna odpowiedź sprawiła, że przyjechałem do Warszawy.
Czy to jest pierwsza wizyta Księdza Biskupa w Polsce?
Tak, jestem tu po raz pierwszy. Przyjechałem w sobotę 1 maja. Nazajutrz przyglądałem się pracy diecezji, a 3 maja byłem na Jasnej Górze. To było niesamowite przeżycie duchowe: widok tak wielu ludzi modlących się. Niezwykłe doświadczenie wiary. Była to dla mnie także możliwość spotkania wielu biskupów i kapłanów. Jeden z ojców paulinów zabrał nas i oprowadził po całym sanktuarium. Jakież tam jest nagromadzenie pamiątek historycznych!
I jak Ksiądz Biskup patrzy na Kościół w Polsce?
O Polsce wiele czytałem. Poznawałem ją także przez nauczanie i posługę Jana Pawła II. Mój obecny pobyt w Polsce całkowicie potwierdza moje dotychczasowe wyobrażenie o waszym kraju. To jest błogosławiony kraj! Błogosławiony naród, ponieważ ludzie zachowali głęboką wiarę. W niedzielę wieczorem abp Hoser pokazał mi Warszawę. Wszystkie kościoły były otwarte. O 21 kościół akademicki był pełen młodzieży. Ludzie stali przed drzwiami. To błogosławiony kraj!
Ma już Ksiądz Biskup jakieś doświadczenia w pracy z polskimi księżmi?
Kilka lat temu mieliśmy polskich księży w diecezji Makeni. Pamiętam dwóch salezjanów, nie pracowali długo, ale za to bardzo owocnie. Mam bardzo dobre doświadczenia z pracy z nimi. Byli to młodzi, dynamiczni księża, mający dobry kontakt z młodzieżą. Uosobieniem polskiego kapłana stał się dla mnie również Jan Paweł II. Ten papież był prawdziwym misjonarzem świata. Wszyscy błogosławiliśmy wtedy Polskę, z której Bóg wziął tak wspaniałego papieża.
Co powinniśmy wiedzieć o Sierra Leone, do którego nas Ksiądz Biskup zaprasza?
Sierra Leone jest małym krajem, między 5 a 6 milionów mieszkańców. Jest to kraj w większości muzułmański. Ale islam, który tam panuje, jest nowoczesny i bardzo otwarty. Jest wiele nawróceń z islamu na chrześcijaństwo i wiele małżeństw mieszanych. Także wielu naszych księży pochodzi z rodzin muzułmańskich.
Ewangelizacja Sierra Leone zaczęła się przed 400 laty. Rozpoczęli ją portugalscy i hiszpańscy jezuici. Ale po mniej więcej 50 latach porzucili oni swoje misje. W tym czasie w Europie toczyły się bowiem wojny religijne i misjonarze tracili zaplecze w swoich krajach. Dopiero w latach 1858–1859 Kongregacja Rozkrzewiania Wiary wysłała do Sierra Leone kolejnych czterech francuskich misjonarzy ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Ustanowiono nawet wikariat apostolski, który obejmował trzy główne miasta. Jednak po około roku pracy wszyscy misjonarze, z biskupem misyjnym włącznie, zmarli na żółtą febrę. Kiedy zabrakło katolickich kapłanów, wspólnoty zwróciły się o przewodnictwo duchowe do protestanckich pastorów.
Dopiero po wojnie, jako pierwsi do Sierra Leone dotarli z Irlandii misjonarze ze Zgromadzenia Ducha Świętego. Katolicyzm powoli ale konsekwentnie zaczął się odradzać. Mamy trzy diecezje, w których pracuje już ponad 100 kapłanów pochodzących z miejscowej ludności. Ale katolicy ciągle stanowią mniej niż 10% ludności kraju.
Jak ta mniejszość radzi sobie wśród muzułmańskiej większości?
Jest nas niewielu, ale znaczenie społeczne Kościoła jest o wiele większe, ponieważ prowadzi on szeroką działalność w zakresie szkolnictwa, służby zdrowia i wspierania rozwoju kraju. W czasie wojny domowej, przed 10 laty Kościół angażował się w proces pokojowy, pomagał dzieciom przymusowo wcielanym do armii i bojówek. Dlatego dzisiaj ma bardzo wysoką pozycję społeczną. Z jego placówek oświatowych, medycznych i charytatywnych korzystają również niechrześcijanie. Sprawia to, że relacje między chrześcijanami i muzułmanami są bardzo dobre. Często w rodzinie jedna osoba jest chrześcijaninem, a druga muzułmaninem i potrafią się nawzajem szanować. Podobnie w biurach i innych instytucjach zgodnie pracują ludzie różnych religii. Ta pokojowa atmosfera sprzyja naszej pracy ewangelizacyjnej. Ludzie akceptują bowiem chrześcijaństwo, nawet jeśli pochodzą z rodzin muzułmańskich.
Ta sytuacja jest wielką szansą dla Kościoła. Nie wiemy jednak, jak będzie w przyszłości. Do Sierra Leone zaczynają bowiem docierać z zewnątrz wpływy islamu fundamentalistycznego. Stąd Kościół musi pilnie wykorzystać szansę, dopóki ona istnieje. Dlatego przyjeżdżam aby prosić o polskich księży, aby Kościół w Sierra Leone stawał się silniejszy.
Ilu księży potrzebuje Ksiądz Biskup dzisiaj?
Wielu, co najmniej 20. Cieszę się, że spotykam się w Polsce z pozytywną odpowiedzią abp. Hosera i tych księży, z którymi miałem okazję rozmawiać. Spotkałem także wiele osób, które chcą przyjechać jako wolontariusze. Modlę się, aby przyjechało także chociaż kilka sióstr zakonnych. O ile bowiem mamy już powołania do kapłaństwa i na braci zakonnych spośród miejscowej ludności, to prawie nie mamy sióstr zakonnych pochodzących z Sierra Leone.
Czy jest to związane z kulturą afrykańską, ze swoistym kultem macierzyństwa?
Chyba niekoniecznie, bo w innych krajach afrykańskich, jak Ghana, są setki sióstr zakonnych pochodzących z miejscowej ludności. W Nigerii są tysiące sióstr Afrykanek. A w Sierra Leone mamy może 20 sióstr miejscowych. Mam nadzieję, że kiedy przyjedzie więcej sióstr, to nie tylko pomogą nam w pracy ewangelizacyjnej, ale również pracując z dziećmi i młodzieżą przyczynią się do budzenia powołań zakonnych wśród dziewcząt.
A jak jest z powołaniami kapłańskimi w diecezji Księdza Biskupa?
Jest jedno seminarium na cały kraj, w stolicy. Z diecezji Makeni mamy tam obecnie 15 seminarzystów. To dobry wynik, biorąc pod uwagę, że w całej diecezji żyje zaledwie 50 tysięcy katolików. Mamy już 28 rodzimych kapłanów pracujących w diecezji i dwóch poza nią. Ale potrzebujemy pomocy w ewangelizacji, bo terytorium diecezji jest bardzo rozległe, ponad 36 000 km2, czyli dziesięciokrotnie więcej niż w diecezji warszawsko-praskiej. Mamy problem z pokryciem tak wielkiego terytorium siecią parafii, a mieszka tu 1 080 tys. ludzi.
W parafiach pracują głównie miejscowi kapłani czy misjonarze?
Teraz większość księży jest już miejscowych. Tylko ponad dwudziestu to misjonarze ze wszystkich kontynentów. Jest jeden Białorusin – salezjanin. Są Meksykanie, Hiszpanie, Filipińczycy, księża z USA i z Indii. Mamy także księży afrykańskich z Nigerii, którzy pracują w Sierra Leone na zasadzie fidei donum. Największą grupę wśród misjonarzy stanowią Włosi. To dlatego, że w 1950 r. zostali zaproszeni do Sierra Leone księża z włoskiego zgromadzenia misyjnego ksawerianów. Stolica Apostolska przydzieliła im połowę kraju, aby utworzyli nową diecezję. Tak powstała erygowana w 1962 r. dzisiejsza diecezja Makeni. Jeden z naszych księży został jej biskupem. Ja również jestem ksawerianinem i drugim w historii biskupem tej diecezji.
Co jest największą biedą ludzi w tej diecezji?
Diecezja Makeni jest w większości wiejska, tylko stolica diecezji ma około 100 000 mieszkańców. Reszta to maleńkie miasteczka i wioski. Społeczność potrzebuje pomocy w zakresie podniesienia kultury rolnej. To bowiem, co ludzie produkują, zaledwie wystarcza na ich utrzymanie. Nie mają czego sprzedać, aby pozyskać pieniądze na edukację, ochronę zdrowia, na poprawę warunków mieszkaniowych czy na ubranie. Są bardzo biedni, ale bardzo otwarci, przyjaźni i radośni. Mają wielkie serca. Ilekroć odbywam wizyty duszpasterskie, starają się czymś mnie obdarować, choć niczego przecież od nich nie oczekuję. Czasem dostaję kurczaka, trochę ryżu, czy jakieś owoce. Bardzo łatwo nawiązują kontakt i chętnie słuchają o Chrystusie. Autentycznie potrzebują więc kapłanów, którzy pomogą im poznać Chrystusa i poprawić ich ludzką dolę. W wielu wioskach potrzeba szkół.
Około 65% mieszkańców Sierra Leone nie umie czytać i pisać. Nie czytają prasy nie tylko dlatego, że nie mają na nią pieniędzy, ale również dlatego, że są analfabetami. Jednak każdy z nich słucha radia. Dlatego uruchomiliśmy dla nich radio, które nazywa się Radio Maryja, choć nie jest żadną pochodną polskiego Radia Maryja. Prowadzenie radia jest sporym wydatkiem. Pracują w nim głównie wolontariusze, ale w Makeni, choć to spore miasto i stolica prowincji, nie mamy elektryczności. Stąd do zasilania nadajników i innych urządzeń musimy używać generatora z silnikiem spalinowym. To zaś jest bardzo drogie. Chcielibyśmy zainstalować na dachu baterie słoneczne, aby z nich czerpać energię elektryczną.
Jakie nadzieje żywi Ksiądz Biskup w związku ze współpracą z abp. Hoserem i z diecezją warszawsko-praską?
Jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Po pierwsze dlatego, że sam abp Hoser jest misjonarzem, który spędził wiele lat w Afryce. To jest nasze wspólne doświadczenie. Stąd w jego sercu zrodziło się pragnienie otwarcia diecezji na Afrykę. Wiem, że księża z Polski wyjeżdżają do Rosji i do innych krajów Europy Wschodniej. Mam jednak nadzieję, że i nasza współpraca będzie owocna. Często sądzi się, że jedynym beneficjentem takiej współpracy jest kraj misyjny. Tymczasem również diecezja, która wysyła misjonarzy, wiele zyskuje. Księża, którzy wracają , są jej wielkim bogactwem. Prócz tego ważne jest samo otwarcie się Kościoła lokalnego na Kościół powszechny.
Dlatego zapraszam do Sierra Leone. Nie potrzeba znajomości języka angielskiego na poziomie Szekspira. Kriol, którym posługuje się większość ludności, jest jakby dialektem angielskiego. Wystarczy zatem umiejętność porozumiewania się. Potem nastąpi wprowadzenie w kulturę i język – i można pracować.
Uosobieniem polskiego kapłana stał się dla mnie również Jan Paweł II. Ten papież był prawdziwym misjonarzem świata.
Katolicy w Sierra Leone stanowią mniej niż 10% społeczeństwa. Dlatego przyjeżdżam aby prosić o polskich księży, by Kościół w Sierra Leone stawał się silniejszy.
Kościół w Sierra Leone, choć nieliczny, ma bardzo wysoką pozycję społeczną. Z jego placówek oświatowych, medycznych i charytatywnych korzystają również niechrześcijanie.
opr. aś/aś