Media katolickie i polityka

Trzeba się przyjrzeć, czy zasady moralne, na które powołuje się polityk, to jedynie deklaracje przedwyborcze, czy fakty potwierdzone życiem

"Idziemy" nr 38/2011

Media katolickie i polityka

Z abp. Józefem Michalikiem, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia ks. Henryk Zieliński.

Jakie oczekiwania wobec mediów katolickich ma Ksiądz Arcybiskup w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych?

Przede wszystkim oczekuję, że będą szukały dobra wspólnego. Chodzi o myślenie kategoriami „być, a nie mieć”, zatem służby ojczyźnie, narodowi, ludziom i różnym inicjatywom społecznym. Dziennikarze są ludźmi szczególnie wrażliwymi na znaczące wydarzenia. Ale powinien im towarzyszyć również jakiś azymut moralny, czyli chęć promocji dobra, przestrzegania przed złem i niebezpieczeństwami. Środki przekazu powinny pomagać ludziom wyrobić sobie rozeznanie w tym, które środowisko, jaka partia i który człowiek jest godny zaufania, a kto się sprzeniewierzył i na zaufanie nie zasługuje. Dziennikarze mają i większą wiedzę, i lepszą pamięć, i odpowiednie narzędzia, aby przypominać postawy i zachowania polityków. Czas wyborów jest okazją do podawania takich informacji, a przez to do formowania hierarchii wartości w społeczeństwie. Trzeba to robić, bo za każdym razem wynik wyborów powinien pogłębiać odpowiedzialność każdego z nas i budzić realną nadzieję na ukształtowanie naszej przyszłości, kierunków rozwoju społeczeństwa i państwa Albo budzić niepokój o jego dekadencję.

Politycy teraz próbują uciekać od odpowiedzialności za to, co zrobili i od samookreślenia się na przyszłość w najważniejszych sprawach, mówiąc, że kampania wyborcza nie jest dobrym momentem do podejmowania drażliwych tematów. Kiedy zatem jest właściwa pora?

Taka postawa jest żenująca. Politycy od pierwszego do ostatniego dnia swojej kadencji mają służyć sprawie narodu. Mandat zobowiązuje ich, aby myśleli nie tylko o dobru swojej partii, ale przede wszystkim o dobru społecznym. Polityk, który stawia propagandę wyborczą ponad rozwiązywanie autentycznych problemów społecznych, już nie zdał egzaminu. I nie zasługuje na zaufanie, ponieważ brak mu odwagi podejmowania decyzji trudnych, ale potrzebnych w konkretnym momencie.

A jak Ksiądz Arcybiskup widzi relacje miedzy mediami i amboną w kwestii zaangażowania w rzeczywistość społeczną i polityczną? Czy ambony kościelnej i mediów katolickich dotyczą te same ograniczenia?

Jest tu zasadnicza różnica. Ambona jest miejscem świętym. Przemawiając z niej nie można przyjmować punktu widzenia i priorytetów poszczególnych ugrupowań politycznych. Można jedynie – i trzeba – przypominać zasady i ukierunkowywać wiernych od strony ich odpowiedzialności etycznej za dokonywane wybory. Natomiast media katolickie mogą pomóc ludziom głębiej rozeznać rzeczywistość. Nie mogą kłamać ani manipulować, ale mają przypominać zasady głoszone z ambon i w ich świetle osądzać naszą rzeczywistość. Media katolickie mają nie tylko przekazywać prawdy wiary i moralności, ale także formować i wyrażać opinię publiczną. Mają ujawniać ideologie, które tkwią u podstaw poszczególnych ugrupowań, promować dobro i piętnować zło. Trzeba się strzec propagandy na rzecz ludzi niesprawdzonych, nieprzydatnych czy niejasnych etycznie, ale nie należy bać się pokazywać czyny dobre ludzi godnych zaufania. I trzeba przestrzegać przed tymi, którzy zaufanie zawiedli. To jest standard wszystkich mediów. Nie jest nadużyciem prasowym ujawnianie przekonań kandydatów do parlamentu, informacja, jaką linię promowali w życiu dotychczas, przypominanie ich wypowiedzi czy przeszłości politycznej.

O co powinniśmy pytać polityków kandydujących do parlamentu?

Najpierw trzeba rozeznać, czy są fachowcami, czy potrafią sprostać odpowiedzialności za państwo. W pojęciu fachowości mieści się również etyka, moralność. Bo jeżeli ktoś jest tylko spryciarzem, który chce załatwiać swoje interesy, a nie ma wrażliwości społecznej, patriotycznej, moralnej i kulturalnej, to ostrożnie z takim politykiem. Trzeba się przyjrzeć, czy zasady moralne, na które powołuje się polityk, to jedynie deklaracje przedwyborcze, czy fakty potwierdzone życiem. Czy potrafi przekonywać do swoich wartości, a kiedy trzeba, wytrwać w ich obronie nawet sam jeden przeciwko wszystkim? Niech pokaże ostatnie głosowania w sprawie życia. Czy był obecny i jak głosował? Albo jakie ma podejście do etyki małżeńskiej i rodzinnej? Czy uznaje małżeństwo tylko między mężczyzną i kobietą? Czy szanuje nienaruszalność ludzkiego życia? Jak podchodzi do in vitro i innych zagadnień bioetycznych? Jak rozumie sprawiedliwość społeczną i czy zna etykę prywatyzacji dobra społecznego? Dziennikarze mają tu wielkie zadanie odświeżania ludziom pamięci.

A pytania o Polskę?

Ważne jest, jak kandydat do władzy rozumie Europę i Polskę; czy Polska jest dla niego wartością? Chciałbym wiedzieć, czy dany polityk potrafi i chce rozmawiać o Polsce, o jej rozwoju materialnym i duchowym, także ze swoimi przeciwnikami politycznymi. Jak widzi służbę narodowi, jakie elementy kulturotwórcze ceni i widzi w Polsce? Jak ocenia naszą historię i naszą przyszłość? Jak chce kształtować relacje wobec sąsiadów?

Biskupi napisali w komunikacie, że chodzi o wybieranie ludzi sumienia. Tymczasem posłowie często tłumaczą się głosowaniem zgodnie z dyscypliną partyjną.

Są na szczęście politycy, którzy dla wierności zasadom potrafili zrezygnować z najważniejszych urzędów i honorów w państwie!

Dyscyplina partyjna nie może obowiązywać w sprawach etycznie zasadniczych. Przykazania Boże i inne powszechnie uznawane zasady obowiązują każdego i zawsze. Żaden sekretarz, szef partii ani wódz nie może nakazać przegłosowania tego, co jest z nimi niezgodne. Dyscyplina nie upoważnia także do dawania fałszywego świadectwa, nawet dla dobra własnej partii. Podobnie nikt mi nie może powiedzieć, że nakaz ochrony życia można sobie tak wyinterpretować, aby nie stracić miejsca w partii i na liście wyborczej.

Obserwujemy zachowanie w sejmie niektórych posłów, jaką nienawiścią dzisiaj pałają, jakimi są krzykaczami i antyklerykałami, a niedawno, w innej partii, byli etatowymi promotorami treści chrześcijańskich – czy to są ludzie sumienia? Czy są godni zaufania? Albo kiedy politycy zmieniają przynależność partyjną po to, aby mieć większe szanse wejścia do parlamentu. Ja ich nie dyskwalifikuję i nie przekreślam, ale mam poważne wątpliwości, czy za tym stoi chęć służenia Polsce, czy własny interes?

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama