Świąteczny niepokój

Na tegoroczną Wielkanoc za dużo mamy spraw i problemów, które muszą niepokoić każdego, kto patrzy dalej niż na czubek własnego nosa

"Idziemy" nr 15/2012

Ks. Henryk Zieliński

Świąteczny niepokój

Na tegoroczną Wielkanoc za dużo mamy spraw i problemów, które muszą niepokoić każdego, kto patrzy dalej niż na czubek własnego nosa. Czy można o nich milczeć w imię „świętego spokoju”? Nawet powściągliwi dotychczas w wypowiadaniu się w kwestiach społecznych biskupi polscy wyrazili ostatnio swoje stanowisko w sposób dość zdecydowany, i to dwukrotnie w odstępie tygodnia. Najpierw był dokument społeczny, w którym zwrócili uwagę na patologie w życiu politycznym, ekonomicznym i na rynku mediów. A już w Wielkim Tygodniu mieliśmy oświadczenie Prezydium Episkopatu przestrzegające, że obecne zmiany w systemie emerytalnym prowadzą w ślepy zaułek. Prawdziwe uzdrowienie państwa, bo nie tylko jego finansów, musi bowiem uwzględniać politykę prorodzinną i perspektywy dla ludzi młodych, szukających swego miejsca na rynku pracy – z konieczności często za granicą.

Skala emigracji zarobkowej, która dotknęła Polskę, nie ma sobie równej – jak mówił prof. Adam Glapiński – w całej powojennej Europie. Szacuje się, że w ostatnich latach wyjechało z naszej ojczyzny ok. 2 mln ludzi, głównie młodych i wykształconych. Żaden kraj nie jest w stanie przetrwać bez szwanku takiej pokoleniowej wyrwy. Dodatkowo, pod względem dzietności wśród 222 krajów świata Polska znalazła się na miejscu 209! Trzeba już mówić o zapaści demograficznej, która niebawem wywoła krach w gospodarce, finansach państwa i w ubezpieczeniach społecznych. Tymczasem zamiast faktycznych reform mamy do czynienia ze zwykłym podniesieniem wieku emerytalnego, wyliczonym przez obecny rząd na odsunięcie problemu w czasie. To kolejna „sztuczka”, po roztrwonieniu na bieżące wydatki i polityczne cele kapitału z prywatyzacji, OFE i tzw. rezerwy demograficznej. Więcej nie ma już skąd wziąć. Za półtora roku świadczenia dla nowych emerytów, jak przypomina Jacek Karnowski, będą oscylować w granicach 30 proc. ostatniej pensji. Czy jesteśmy na to gotowi?

Do tego dochodzi ciągle jeszcze niewyjaśniona katastrofa smoleńska, której druga rocznica wypada tuż po świętach. Tu również skala krętactw jest dla nas upokarzająca. Komunikaty o „czterech podejściach do lądowania” brzmią jak „jedenaście strzałów ostrzegawczych” komisarza Ryby w „Kilerze”. Historie o ziemi przesiewanej na głębokość metra, o pani Kopacz stojącej przy sekcji zwłok ofiar i o „pijanym” gen. Błasiku za sterami tupolewa są obrazą naszego rozsądku. To co było niemożliwe w śledztwie dotyczącym śmierci prezydenta RP, najwyższego dowództwa armii i kilkudziesięciu wybitnych przedstawicieli naszego życia publicznego, okazało się niedawno możliwe przy wyjaśnianiu katastrofy niewielkiego samolotu ATR 72, w której na terytorium Rosji zginęli wyłącznie obywatele rosyjscy. Tym razem do prowadzenia śledztwa osławiony MAK doprosił ekspertów z Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady. Jak wypada to porównanie?

Z ciężkim sercem podpisuję do druku świąteczny numer „Idziemy”. Bo jego lektura nie będzie okazją do uspokojenia ani do zwykłej ludzkiej radości. Napięcia nie łagodzi także wywiad z prof. Witoldem Kieżunem, który mówi o neokolonialnej wizji Polski, realizowanej konsekwentnie od roku 1988.

Rozumiem zmartwienie tych, którzy pytają mnie przy różnych okazjach: „O czym można jeszcze rozmawiać przy świątecznym stole z rodziną, aby się nie skończyło na kłótni?”. Najlepiej chyba o Panu Jezusie, który był niewygodny dla ówczesnych elit władzy, którego upokorzono i zabito, a nad Jego grobem postawiono straże. A On mimo wszystko zmartwychwstał! I wszystko, co w Nim ma swoje źródło, w końcu zmartwychwstanie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama