W przypadku Pazury pokazywanie się na zdjęciu z różańcem nie jest pozą
"Idziemy" nr 40/2012
Radosław Pazura dał się sfotografować na okładkę „Idziemy” z różańcem. Gratis, w odróżnieniu zapewne od tych, którzy nieporadnie przebrani za księży pozowali do ostatniej okładki tygodnika, któremu szefuje Tomasz Lis. Już samo to jak w pigułce pokazuje, gdzie tkwi zasadnicza różnica między tygodnikiem Lisa a naszym tygodnikiem. Ale dość tego, aby nie wyszło, że to Lis przez swoje prowokacje decyduje o tematach, które podejmują katolickie media.
W przypadku Pazury pokazywanie się na zdjęciu z różańcem nie jest pozą. To część prawdy o nim, o jego życiu. I o tej prawdzie gotów jest świadczyć. Aktor przyznaje, że Różaniec rozważa codziennie. Zresztą nie on jedyny. Do codziennej modlitwy różańcowej w tym numerze „Idziemy” z całą naturalnością przyznaje się Jerzy Zelnik, Krzysztof Ziemiec i wielu innych ludzi szeroko rozumianego show-biznesu. Modlitwa jest dla nich tak samo naturalna jak oddech.
Celowo zwracam uwagę na mężczyzn w sile wieku, odnoszących sukcesy i podziwianych, bo potoczne skojarzenia na temat ludzi odmawiających Różaniec często bywają dokładnie przeciwne. Wielu ciągle patrzy na Różaniec jak na praktykę staruszek „odklepujących zdrowaśki”. Tymczasem chodzi o modlitwę wymagającą, owocną i jak najbardziej właściwą na nasze czasy. Różańca zasadniczo się nie odmawia, ale się rozważa i medytuje jego tajemnice, aby się otworzyć na kontemplację Boga. Podkreślanie tego aspektu pozornie tylko prostej chrześcijańskiej modlitwy jest szczególnie ważne w dobie modnej fascynacji technikami medytacyjnymi Dalekiego Wschodu.
W Różańcu można poprzestać, i niektórzy pewnie to robią, na odmawianiu „Zdrowasiek”. Ale lepiej jest potraktować te „Zdrowaśki” jako rodzaj akompaniamentu do głębszej modlitwy serca, umysłu i ducha. Akompaniamentu tym bardziej wartościowego, że sprowadzającego się do pokornej prośby wobec Najświętszej Dziewicy, aby ona swoim wstawiennictwem wspierała naszą modlitwę. Każda dziesiątka wyznacza czas na medytowanie najważniejszych prawd wiary. Monotonne wypowiadanie wargami tej samej krótkiej modlitwy uspokaja oddech, daje wewnętrzny pokój i wyciszenie. W palcach przesuwamy paciorki, aby nie koncentrować myśli na tym, ile nam jeszcze zostało do końca. W zjednoczeniu z Matką Bożą próbujemy myślą i wyobraźnią znaleźć się w Betlejem w Noc Bożego Narodzenia, na Kalwarii w Wielki Piątek i wszędzie tam, gdzie nas poprowadzą różańcowe tajemnice. Medytujemy. A jeśli Bóg uzna, że już czas, może nas obdarzyć podczas Różańca łaską kontemplowania Jego obecności. Ale to już Himalaje chrześcijańskiej duchowości.
Różaniec ma także istotny walor społeczny. Miliony ludzi podejmujących tę modlitwę jednoczy w koła i róże, w których każdy rozważa codziennie po jednej tajemnicy i wszystko składa się w całość. Przed dwoma laty na ulicach Paryża spotkałem grupę tamtejszych Skautów Europy, z których każdy do munduru na piersi miał przypiętą tzw. „koronkę”, czyli dziesiątkę różańca. Częsty to widok w laickiej ponoć Francji, a rzadki w katolickiej Polsce. Dlatego mam propozycję na początek października: odmawiajmy Różaniec gdzie tylko i kiedy tylko się da. Może tak robić Pazura, Ziemiec i inni, możesz i Ty! Nie wstydźmy się Różańca w autobusie, na ulicy, w przewie między zajęciami. To ważne w świecie, z którego chrześcijaństwo jest wypierane. I jeszcze jedno: pozdrawiajmy uśmiechem tych, u których zobaczymy w ręku różaniec. Dzisiaj bardzo potrzeba nam różańcowej wspólnoty serc.
opr. aś/aś