Jubileuszowe świętowanie

Każdy rok od przyjścia Chrystusa na świat jest czasem świętym

W podwójnie jubileuszowe Boże Narodzenie życzę naszym Czytelnikom i wszystkim Polakom głębokiego doświadczenia obecności i miłosierdzia Boga

Każdy rok od przyjścia Chrystusa na świat jest czasem świętym. Rozpoczęcie tego okresu w dziejach ludzkości oznajmiły anielskie śpiewy, zwiastujące „pokój ludziom dobrej woli”. Do zwyczajów Roku Jubileuszowego nawiązał Chrystus w synagodze w Nazarecie, powołując się na proroctwo Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie (…), abym obwoływał rok łaski od Pana”. Deklaracja ta zawiera w sobie to, co było treścią każdego biblijnego Jubileuszu, czyli Roku Świętego. Nie ma znaczenia, czy została wygłoszona dokładnie wtedy, gdy w żydowskim kalendarzu raz na pięćdziesiąt lat wypadał Jubileusz, czy w innym czasie. Bóg nie jest przecież niewolnikiem czasu, tylko jego Panem. Z Jego woli szczególny czas łaski i miłosierdzia rozpoczął się dla nas w chwili, w której Syn Boży stał się człowiekiem.

Jubileuszowe świętowanie

Takie spojrzenie na Boże Narodzenie jest wyjątkowo aktualne w Roku Jubileuszowym Bożego Miłosierdzia. Stając przed żłóbkiem, uświadamiamy sobie w tym roku, że mamy do czynienia z Kimś, Kto „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Jezus, który podczas swojego ziemskiego życia nie zaznał miłosierdzia ani w Betlejem, ani na Golgocie, jest zarazem Tym, który swoim Wcieleniem i Ofiarą okazuje grzesznej ludzkości nieskończone miłosierdzie i objawia oblicze miłosiernego Ojca – jak pisze św. Jan Paweł II w encyklice „Dives in Misericordia”. Świąteczne wzruszenia i wyhamowanie tempa życia mogą więc być impulsem do głębszej refleksji nad naszymi relacjami z miłosiernym Bogiem i do szczerego nawrócenia. A uświadomienie sobie w stajence braków ludzkiego miłosierdzia wobec Jezusa trzeba dzisiaj rekompensować miłosierdziem wobec bliźnich. On sam mówił przecież: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. W Boże Narodzenie jest to szczególnie aktualne.

W naszej Ojczyźnie tegoroczne Święta obchodzimy w kontekście rozpoczynającego się 1050-lecia chrztu Polski. Wiara w Chrystusa i związek z Kościołem legły u podstaw naszej państwowości i ukształtowały naszą narodową tożsamość. Zaowocowały wszczepieniem nas w cywilizację zachodnią i rzymski system prawny, rozwojem szkolnictwa i kultury. Katolicka Polska stała się jednym z najważniejszych państw w chrześcijańskiej Europie. Dynamizm naszego katolicyzmu przejawiał się w chrystianizacji Wielkiego Księstwa Litewskiego, obejmującego tereny dzisiejszej Litwy, Łotwy, Białorusi i częściowo Ukrainy. Nasz katolicyzm łączył się z miłością bliźniego, czego przejawem była gościnność wobec Żydów, wypędzanych z kolejnych państw Europy począwszy od końca XV wieku, oraz wobec braci czeskich i innych innowierców prześladowanych w swoich ojczyznach. Polska, wykazując heroiczną wierność Stolicy Apostolskiej, była równocześnie ojczyzną ks. Pawła Włodkowica, który już w 1414 roku na soborze w Konstancji bronił przed zachodnim światem prawa wszystkich ludzi do wolności sumienia i wyznania. Nawet podczas reformacji byliśmy krajem bez stosów, a jednocześnie krajem unii brzeskiej. Tysiąclecie chrześcijaństwa w Polsce zaowocowało historycznym pojednaniem polsko-niemieckim i pontyfikatem św. Jana Pawła II. Z katolickiej Polski wyszła także na cały świat iskra miłosierdzia. Tego wszystkiego, jak mówił św. Jan Paweł II, „nie można zrozumieć bez Chrystusa”.

W to podwójnie jubileuszowe Boże Narodzenie życzę naszym Czytelnikom i wszystkim Polakom głębokiego doświadczenia obecności i miłosierdzia Boga. Życzę wielkiego serca, abyśmy uczynki miłosierdzia co do duszy i co do ciała potrafili świadczyć wobec naszych bliźnich. Naszej Ojczyźnie życzę, aby politycy wszystkich opcji, szczególnie ci uważający się za chrześcijan, łamiąc się w Sejmie opłatkiem, odrzucili partyjne spory i zjednoczyli się wokół dobra całego narodu. Oby wreszcie 1050-lecie chrztu uczcili w podejmowanych decyzjach większym szacunkiem dla wartości chrześcijańskich, niżeli to było w roku 2015, jak na ironię ogłoszonym przez poprzedni Sejm Rokiem św. Jana Pawła II. I nie zaszkodziłoby, gdyby się któregoś dnia wszyscy spotkali w Łagiewnikach. Zarówno ci, którzy już tam jeździć przestali, jak i ci, którzy tam nigdy nie byli. Żeby to zrobili jeszcze przed lipcowym spotkaniem z papieżem Franciszkiem. Bo jeśli w dniu przyjścia na świat Mesjasza „wilk zamieszka wraz z barankiem”, to dlaczego wzajemne znoszenie się Polaków pod ojczystym niebem miałoby nie być możliwe?

"Idziemy" nr 51-52/2015

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama