Wśród zalewu informacji warto świadomie wybierać te treści, które opierają się próbie czasu. Dlatego tygodniki lepsze są od dzienników, a jeszcze lepsze są książki. Najlepsza zaś - księga ksiąg, czyli Biblia
Wśród wielu praktyk ascetycznych w Opus Dei jest również i ta, aby przez jakiś czas czytać tylko wczorajsze gazety. Robił tak sam twórca tej wspólnoty kościelnej, św. Josemaria Escriva. Wczorajszą gazetę czyta się bowiem inaczej niż tę najświeższą. Wiele jednodniowych sensacji przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie i można je opuścić. Pozostaje przeczytać tylko to, co oparło się próbie czasu.
Dlatego szczególnie warto czytać tygodniki! Tym bardziej warto czytać książki — zwłaszcza klasykę polskiej i światowej literatury, począwszy od Homera aż po Miłosza. Nade wszystko zaś warto czytać Biblię, czyli Stary i Nowy Testament. W chrześcijańskiej wersji oparła się ona nie tylko próbie czasu, analogicznie do Biblii żydowskiej, ale przeszła również test uniwersalizmu. Nie ma innej książki tak ważnej dla ludzkości, sprzedającej się w tak wielu egzemplarzach i tłumaczonej na tak wiele języków. W odróżnieniu od Biblii hebrajskiej nie jest ona Księgą Świętą jednego tylko narodu. Dzięki Jezusowi Chrystusowi stała się przesłaniem dla całej ludzkości. To poniekąd naturalna konsekwencja Bożego natchnienia Biblii, bo Bóg, który zamykałby się w swoim przesłaniu i działaniu do tylko jednego narodu, nie byłby prawdziwym Bogiem.
Objawienie się Boga dokonało się jednak w konkretnym czasie i miejscu na ziemi. Ma to swoje konsekwencje. Słowo Boże zostało wyrażone w językach konkretnych narodów: Hebrajczyków, Aramejczyków i Greków. Bazuje na charakterystycznych dla nich doświadczeniach i kodach kulturowych. Jest obleczone we właściwe dla ich kultur słownictwo oraz formy literackie i jest nacechowane osobistymi predyspozycjami natchnionych autorów, którzy zostali przez Boga wybrani jako świadome i wolne narzędzia w przekazywaniu Jego Objawienia. Ale Biblia nie jest przez to Księgą zapieczętowaną dla całej reszty ludzkości. Chrystus, ukazany w obrazie apokaliptycznego Baranka, który godzien jest zerwać jej siedem pieczęci, ponieważ wszystkich nas odkupił swoją Krwią (por. Ap 5, 1-10), otworzył ją dla całej ludzkości. W Nim jest pełnia Bożego objawienia (por. Hbr 1, 1-2), On jest wcielonym Słowem Bożym i główną treścią Biblii — również Starego Testamentu (por. J 5, 39). Kto zatem odnajduje w Biblii Chrystusa, ten odczytuje jej najgłębszy sens, choćby nie rozumiał części słów i historycznych kontekstów.
Dlatego trzeba czytać Biblię, nawet jeśli biblijnych kodów kulturowych nie wyssało się z mlekiem matki, jak piszący u nas ks. Jacek Stefański, ani nie jest się erudytą tej klasy co często publikujący u nas ks. prof. Waldemar Chrostowski. Z wiedzy ekspertów warto korzystać, bo oni poszerzają nasze horyzonty. Trzeba jednak Pismo Święte czytać nade wszystko z Kościołem i w Kościele, w którym żyje i działa Chrystus. Biblia jest bowiem czymś więcej niż tylko bestselerem światowej literatury. Powstała nie po to, aby zachwycać pięknem języka i zaskakiwać ludzką mądrością, ale by objawiać Boga, uczyć nas, jak żyć, i nas uświęcać.
Sposobów i możliwości czytania Biblii jest wiele. Mamy też wiele jej tłumaczeń na nasz język ojczysty. Za ks. prof. Chrostowskim zalecam rozpoczęcie lektury od Ewangelii, bo tam jest klucz do całej Biblii. Dopiero po przeczytaniu Nowego Testamentu warto przejść do Księgi Rodzaju i czytać po kolei, nawet jeśli nie wszystko się rozumie. Słowo Boże działa w nas i nas uświęca również wtedy, gdy nie wszystko z Niego pojmujemy. Do pobożnego czytania, a nie do studiów, najlepiej wziąć Biblię Tysiąclecia. Nie dlatego, że jest to najlepsze tłumaczenie, bo — szczególnie w ostatnim wydaniu — chyba nie jest, ale dlatego, że jest to wersja, z której korzystamy w liturgii Kościoła. Ważne jest, aby to, co słyszymy w liturgii i co czytamy w domu, współbrzmiało ze sobą — w tym również wyraża się czytanie Biblii z Kościołem i w Kościele.
Ta jedna Biblia, która służy do nabożnej lektury, nie powinna stać w biblioteczce wśród innych książek, a nawet wśród tłumaczeń i opracowań Pisma Świętego. Powinna być na miejscu honorowym i widocznym dla wszystkich domowników i gości. Pochodzący z rabinackiej rodziny Roman Brandstaetter pisał, że w jego domu nikt nie musiał pytać, gdzie jest Biblia, bo wszyscy wiedzieli: leżała na specjalnym stoliczku przy fotelu dziadka. Każdy mógł podejść, wziąć i przeczytać kilka zdań, gdy tylko miał taką potrzebę. Warto ten pomysł powielić w naszych domach. Chodzi o to, żeby Bóg był w nich obecny przez swoje Słowo.
opr. mg/mg