Właściwa perspektywa

Społeczny wydźwięk beatyfikacji kard. Wyszyńskiego jest dla Polski i dla całej Europy Centralnej absolutnie wyjątkowy. Był on duchowym przywódcą naszego narodu w krytycznych latach nowoczesnej historii

Czterdziesta rocznica narodzin dla nieba Prymasa Tysiąclecia jest jedną z okazji, aby po raz kolejny przybliżyć jego dzieło i duchowość. Dodatkowym impulsem do tego będzie obchodzona 3 sierpnia 120. rocznica jego urodzin oraz ustanowiony przez Sejm i Senat Rzeczypospolitej Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ale najważniejszym jest zapowiedziana na 12 września beatyfikacja.

Mimo tego rozbudzenie zainteresowania Prymasem Tysiąclecia może być w tym roku trudniejsze niż przed rokiem. Każdy rok, a czas pandemii szczególnie, zabiera spośród nas bezpośrednich świadków życia Księdza Prymasa. Ci, którzy wchodzili w dorosłość za jego życia — jak piszący te słowa — są już po sześćdziesiątce. Młodsi często nie rozumieją kontekstu historyczno-społecznego, w którym Prymas kierował Kościołem w Polsce. Wielu z nich czasy zaborów, kiedy to w Zuzeli przyszedł na świat mały Stefan, okres międzywojenny, dramatyczne dni powstania warszawskiego i długie lata komunistycznej tyranii zlewają się w zamierzchłą przeszłość. Tymczasem trzeba zrozumieć okoliczności, w których dojrzewała i objawiała się świętość Prymasa, aby lepiej dostrzec jej blask.

Dodatkową trudnością może być wzbudzenie kolejnego szczytu zainteresowania Prymasem Tysiąclecia — po szczycie, który mieliśmy już w roku ubiegłym. Nie zgadzam się z tymi, którzy wówczas twierdzili, że przełożenie beatyfikacji o rok pomoże nam lepiej się do niej przygotować. Z zainteresowaniem ludzi i mediów jest podobnie jak z falą na wodzie, która z czasem samoistnie ulega spłaszczeniu. Nie da się powtarzać tych samych publikacji o Prymasie i głosić tych samych konferencji, i organizować nabożeństw, które już były w roku ubiegłym.

Do tego koncepcja wspólnej beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia z założycielką Dzieła Lasek matką Elżbietą Różą Czacką stawia Prymasa w jednym rzędzie z setkami błogosławionych, którzy żyli na polskiej ziemi. Teologicznie jest to uzasadnione, bo nie ma przecież świętości lepszej i gorszej. Jak już pisałem: dla świętych niebo jest jedno. To szczególnie oczywiste w przypadku osób, których wspólnota losu i ducha już na ziemi była tak wielka, jak w przypadku matki Czackiej i Księdza Prymasa.

Prymas Tysiąclecia był zbyt pokorny w swojej wielkości, by o pierwszeństwo na ołtarzach konkurować z kimkolwiek, a szczególnie z kobietą. Niemniej społeczny wydźwięk beatyfikacji kard. Wyszyńskiego jest dla Polski i dla całej Europy Centralnej absolutnie wyjątkowy. Prymasem Tysiąclecia nazywał go sam papież św. Jan Paweł II. Chodziło w tym nie tyle o nawiązanie do obchodów millennium chrztu Polski, które przypadły na czasy Księdza Prymasa, ile o podpisanie się papieża pod treścią jednego z transparentów widocznych w czasie pogrzebu kard. Wyszyńskiego: „Takiego Ojca, Pasterza i Prymasa Bóg daje raz na 1000 lat”.

Wielkość i świętość kard. Wyszyńskiego wykracza też poza zwyczajowe ramy beatyfikacji, która oznacza dopuszczenie publicznego, ale ograniczonego lokalnie kultu danej osoby. W przypadku Prymasa Tysiąclecia ograniczenie go choćby do metropolii warszawskiej i gnieźnieńskiej byłoby sztuczne. Podobnie było — z zachowaniem proporcji — w przypadku Jana Pawła II, którego kult po beatyfikacji miał się formalnie ograniczać tylko do diecezji rzymskiej i archidiecezji krakowskiej. Analogicznie trzeba spojrzeć na beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, który był faktycznie głową Kościoła w Polsce i duchowym przywódcą narodu.

Co więcej, ze względu na specjalne uprawnienia nadawane mu przez kolejnych papieży Prymas w sytuacji domykania żelaznej kurtyny mógł dla krajów bloku komunistycznego podejmować decyzje zastrzeżone dla Stolicy Apostolskiej, włącznie z wyznaczaniem i konsekrowaniem biskupów! Z części tych uprawnień korzystał. Jego pozycja była tak wyjątkowa, że w przypadku konfliktów między nim a watykańskim Sekretariatem Stanu kolejni papieże przyznawali rację Prymasowi! Wiele mówią o tym odtajnione materiały ze spotkania Jana Pawła II z Radą Stałą KEP na Jasnej Górze w 1979 r.

Każdy święty i błogosławiony jest skarbem dla całego Kościoła. Bez każdego z nich Kościół byłby uboższy. Ale bez Prymasa Tysiąclecia nie sposób nawet sobie wyobrazić Kościoła w Polsce, dzisiejszej Polski i zjednoczonej Europy. Jeśli wierzyć Janowi Pawłowi II, to nie byłoby nawet papieża Polaka na Stolicy Piotrowej, gdyby nie heroiczna wiara Prymasa, nie cofająca się przed cierpieniem i więzieniem. To jest chyba właściwa perspektywa, z której należy patrzeć na beatyfikację Prymasa i mówić o niej innym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama