Tegoroczny Adwent będzie wyjątkowy. Niepewność przyszłości powinna tym bardziej skłaniać nas do myślenia o rzeczach ostatecznych i przygotować się na spotkanie z Bogiem
Tegoroczny Adwent będzie wyjątkowy. Chociaż nie pierwszy to już Adwent w naszym życiu ani nie pierwszy w czasie pandemii. Do zagrożenia epidemicznego doszła jeszcze napięta sytuacja na naszej wschodniej granicy, która najprawdopodobniej nie zakończy się w najbliższych tygodniach. To wszystko sprawia, że bardziej niż kiedykolwiek doświadczamy, jak niepewna jest przyszłość i jak kruche jest nasze życie.
Paradoksalnie, do nawracającej pandemii zaczynamy się już przyzwyczajać. Informacje o kolejnych ponad 20 tys. zakażonych codziennie osób i setkach zmarłych nie robią już na nas takiego wrażenia, jakie robiły przed półtora rokiem, kiedy zachorowań mieliśmy tylko po kilkadziesiąt, a zgonów po kilka na dobę. Z jednej strony opadł pierwszy szok związany z pandemią, z drugiej zaś chyba już wyzbyliśmy się pierwotnych złudzeń, że powstanie taka szczepionka, która raz na zawsze rozwiąże nasze problemy. Żadna szczepionka nie zapewnia nam nieśmiertelności. A do tego okazało się, że całkowicie nie chroni przed zachorowaniem. Według danych z 20 listopada w jedenastomilionowej Belgii odnotowano tego dnia prawie 14 tys. zachorowań, z czego najwięcej w Zachodniej Flandrii, gdzie odsetek w pełni zaszczepionych wśród dorosłych dochodzi do 87 proc.! Tego samego dnia w niespełna dziewięciomilionowej Austrii odnotowano ponad 15 tys. nowych przypadków COVID-19, a w Niemczech — ponad 45 tys. Zatem nie jest to tylko nasz polski problem. Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje, że bogata i zaszczepiona Europa stanowi dzisiaj epicentrum pandemii.
Nie bojkotuję szczepień. Sam nie dość, że jestem ozdrowieńcem, to jeszcze ostatnio w pełni zaszczepionym. Wnioskuję tylko, żeby w szczepieniach nie pokładać nadmiernej nadziei. Według najnowszych rekomendacji mają one tylko w jakimś stopniu zmniejszyć ryzyko infekcji i poważnie zwiększyć szansę na łagodny przebieg choroby. Ale już prawie wszyscy badacze twierdzą, że wirus COVID-19 pozostanie z nami na zawsze i trzeba się nauczyć z nim żyć. Niezależnie zaś od wszystkiego, na zawsze pozostanie z nami także śmierć. I z nią też trzeba nauczyć się żyć. I to mądrze żyć. Święty Franciszek z Asyżu podchodził do niej w sposób tak naturalny, że nazywał ją siostrą. Jej istnienie jest jakoś wpisane w plany Boga wobec grzesznej ludzkości. Dla świętych stanowi ona moment ufnego spotkania z Chrystusem. Nasze pandemiczne doświadczenia powodują, że wizja tego ostatecznego spotkania staje się coraz bliższa i bardziej realna. Bo kto może być pewien, że doczeka choćby najbliższego Bożego Narodzenia? W tej fali pandemii umierają nie tylko staruszkowie. Dlatego całe nasze życie powinno być Adwentem.
Adwent w swoim pierwotnym znaczeniu jest właśnie czasem przygotowania na spotkanie z Chrystusem w dniu ostatecznym. Niekoniecznie wówczas, kiedy skończą się dzieje naszego świata, ale kiedy skończą się one dla nas osobiście. Pandemia, której doświadczamy już od prawie dwóch lat, sprawia, że dla nikogo taka perspektywa nie powinna być zaskoczeniem. Chyba każdy utracił w ostatnim czasie kogoś z bliskich i znajomych. Wielu z nas osobiście przechodziło przez tę chorobę — jeszcze tym razem zwycięsko. To były dla nas ostrzeżenia. Dostaliśmy kolejną szansę. Ale czy następnym razem uda nam się pozostać w doczesności? Tylko Bóg to wie. Dzień Pański może nadejść także na nas niespodziewanie, jak złodziej w nocy. Trzeba być na to zawsze gotowym. Wstawanie przed świtem i wymarsz z zapalonym lampionem na roraty są tej gotowości symbolem.
Dopiero w drugim znaczeniu Adwent jest czasem przygotowania do świętowania Bożego Narodzenia. Bywa przy tym często traktowany jako okres liturgiczny zarezerwowany dla dzieci. W większości parafi i głównie z myślą o nich organizowane są roraty ze specjalnymi kazaniami i inne atrakcje. Do nich przychodzi św. Mikołaj i przede wszystkim dla nich ubiera się choinki. Nie wolno lekceważyć dziecięcej wrażliwości ani rezygnować z pięknych zwyczajów, które pomagają mocniej przeżywać radość z pierwszego przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Ale nie wolno nam też zapominać, że Adwent jest skierowany głównie ku przyszłości, czyli ku temu przyjściu Chrystusa, które dopiero będzie, a nie ku temu, które już było. To trudne zadanie. Ale wypieranie ze świadomości tego powtórnego przyjścia i skupianie się na samych nadchodzących świętach byłoby w przypadku ludzi dorosłych infantylizacją Adwentu.
opr. mg/mg