Historia okultystycznego mordu z Rudy Śląskiej
Czy można tak mocno zafascynować się fałszywym obliczem dawnego „anioła światłości” Lucyfera, aby całkowicie mu ulec? By poświęcić mu swe zainteresowania, a nawet życie? By zabić dla niego? Niestety czasem tak się dzieje. W tym roku mija okrągłe 15 lat od satanistycznego mordu, jaki miał miejsce w Rudzie Śląskiej — Halembie. Warto to wydarzenie sobie pokrótce przypomnieć - ku przestrodze...
Wszyscy pamiętamy nazwisko „słynnego” pedofila Mariusza Trynkiewicza, który w lutym b.r., po długoletniej odsiadce, miał zamieszkać (ku przerażeniu mieszkańców) w Rudzie Śląskiej. Wcześniej był on więziony m.in. w Strzelcach Opolskich, czyli miejscu, gdzie odsiadują swój wyrok Tomasz S. i Robert K. — sataniści, skazani w 1999 roku za głośne rytualne morderstwo w jednym z przedwojennych bunkrów. Czy coś ich ze sobą łączyło? Na pewno krew na rękach. O ile jednak Trynkiewicz zabijał z chęci zaspokojenia swych chorych żądz, to Tomasz i Robert zrobili to dla Szatana. Ten drugi wyznał nawet podczas przesłuchania w prokuraturze: „Chciałem zdobyć przychylność zła, zabijając Kamila”. Nie była to bynajmniej wyssana z palca wymówka. On wierzył w to co mówił.
Wśród satanistycznych napisów i symboli, jakie do dziś można jeszcze dostrzec wewnątrz tragicznego bunkra, znajdziemy również (nieco błędnie zapisane) zdanie: „Inet Confeto Satana”, co znaczy: „Ufam Tobie, Szatanie”. Było to krótkie wyznanie ich wiary. Oni naprawdę zaufali Księciu Ciemności i dla niego właśnie zabili swych przyjaciół. To nie fikcja zapożyczona z jakiegoś taniego horroru. Oni byli autentycznie przekonani, że tak trzeba. Że Zły od nich tego wymaga.
Owe rytualne zabójstwo, którego się dopuścili, obydwaj młodzi sataniści mieli zakończyć — równie krwawym — samobójstwem. Złożeniem siebie samych w ofierze Szatanowi. Jednak na to zabrakło im już odwagi. Tomasz co prawda pociął się powierzchownie nożem po brzuchu, ale ostatecznie stchórzył i wybiegł z bunkra. Nieco wcześniej opuścił to miejsce Robert. Zeznał on później, że dokonał co prawda wspomnianego morderstwa z premedytacją, lecz nie zakończył tego satanistycznego rytuału samobójstwem — co w jego rozumieniu było zdradą.
Po dokonaniu krwawej rzezi w zasadzie zostali pozostawieni sami sobie — Szatanowi nie byli już potrzebni. Chyba dopiero wówczas przyszło na nich pierwsze otrzeźwienie, wybudzenie z mrocznego letargu w jakim ostatnimi dniami żyli. Było już jednak za późno. Dwom młodym, bliskim sobie osobom, odebrali przecież życie...
Podczas procesu katowicki sąd zapoznał się ze wstrząsającym filmem, na którym zarejestrowano przebieg oględzin miejsca zbrodni, wizję lokalną oraz przesłuchanie Roberta K. Obaj oskarżeni sataniści podczas odtwarzania filmu siedzieli ze wzrokiem wbitym w ziemię. Na twarzy Roberta K. widać było autentyczny żal, szlochał. W ostatnich swych słowach, które padły na sali sądowej, skruszony Robert prosił rodziców zamordowanego Kamila, jak i swoich, o przebaczenie. — Ta tragedia będzie we mnie do końca dni — zapewniał łamiącym się głosem. Z kolei Tomasz — główny sprawca oraz inicjator zbrodni — nie okazywał skruchy. Przyznał jednak podczas przesłuchań, iż nie wiedział, że tak trudno zabić człowieka. Prosił sąd o najniższy wymiar kary...
Zdaniem powołanych przez sąd psychiatrów i psychologów obaj młodzi mordercy w chwili popełniania rytualnej zbrodni byli zupełnie poczytalni. Mieli co prawda zaburzenia osobowości w zakresie uczuciowości wyższej, ale w opinii specjalistów, nie miały one wpływu na ich poczytalność. Co zatem spowodowało, że aż tak byli zaślepieni mroczną ideologią i dali się zwieść Szatanowi — zaufali mu... Jak mogło dojść do aż tak tragicznego finału?
Szatan działa podstępnie, powoli wciągając swe przyszłe ofiary. Czasem kończy się to opętaniem, czasem samobójstwem czy morderstwem. Podobnie było i w tym przypadku.
Zapewne zastanawiacie się Drodzy Czytelnicy, dlaczego Karina i Kamil — czyli przyszłe ofiary zbrodni — zimą, 2 marca 1999 roku, dobrowolnie udały się do zatopionego w lesie przedwojennego bunkra? Przecież nikt ich do tego nie zmuszał!
Opisując podczas śledztwa przebieg tamtych wydarzeń, Robert K. wyznał, iż Karina i Kamil byli pewni, że w bunkrze odbędzie się... wywoływanie duchów, wplecione w satanistyczne rytuały, często połączone z seksualnymi orgiami. Wcześniej już nieraz dochodziło tam do tego typu praktyk. Tym razem jednak finał mrocznych rytuałów miał być zupełnie inny.
Do celebracji owej „czarnej liturgii” 21-letni Tomasz i 20-letni Robert przygotowywali się już od kilku miesięcy. W bunkrze zapalono kadzidła, a na rogach wymalowanego przez Roberta kredą na podłodze pentagramu ustawiono 5 czarnych świec. Z luźnych kartek papieru owi „domorośli kapłani zła” zaczęli odczytywać pseudo-łacińskie teksty na cześć Szatana. — Oni klęczeli, a my recytowaliśmy satanistyczne zaklęcia. Potem ja zaatakowałem nożem Kamila. Słyszałem jak Karina dźgana przez Tomka błagała mnie o pomoc — wspominał podczas przesłuchania Robert K. Na litość jednak nie było tu miejsca.
Sekcja zwłok wykazała, iż zadano nożami kilkanaście ran kłutych: pleców, ramion, szyi, głowy i rąk. Przynajmniej kilka z nich było śmiertelnych. Dziewiętnastoletnia Karina miała mocno pokaleczone (aż do kości) dłonie, którymi jakże bezskutecznie starała się osłaniać przed ostrzem sztyletu, błagając oprawców o litość... Jednak ostatnimi jej słowami miało być błaganie: „Jezu ratuj!”. I zapewne to zawołanie uratowało jej duszę. Pogrzeb miała katolicki.
Minęło już 15 lat od tej strasznej zbrodni. Zarówno bliscy Tomasza, jak i Roberta, już dawno wyprowadzili się z Halemby. Chcieli uciec od „pokazywania palcem”. Tomasz S. nadal odsiaduje wyrok dożywocia, kończąc w międzyczasie szkołę zawodową w zakładzie zamkniętym. Ma opinię spokojnego i niesprawiającego większych problemów. Zaś Robert K. — skazany na 25 lat pozbawienia wolności — w tym roku złożył wniosek o wcześniejsze zwolnienie. Nie ma jednak gwarancji, że je uzyska. Złudna fascynacja złem, która doprowadziła ich do morderstwa, na zawsze odcisnęła mocne piętno na ich dalszym życiu. Czy całkiem już je przegrali? Niekoniecznie. Pozostaje im autentycznie uwierzyć w przebaczającą miłość Chrystusa, zaufać Mu i poddać się Bożemu Miłosierdziu. Jeszcze tyle dobrego mogą w życiu uczynić...
opr. ab/ab