Jak doszło do cudownego uzdrowienia Pawła i jak wpłynęło to na wiarę w jego otoczeniu?
Jak doszło do cudownego uzdrowienia Pawła i jak wpłynęło to na wiarę w jego otoczeniu?
To wydarzyło się naprawdę - w wigilię święta Miłosierdzia Bożego 2015 roku. "Odbywaliśmy wtedy z żoną rekolekcje w naszej wspólnocie neokatechumenalnej" - relacjonuje Przemek. "Dzieci zostały w domu po opieką. W przerwie zadzwoniła moja córka Ania. Powiedziała, że Paweł nie oddycha. Okazało się, że nasz synek bawił się w pryzmie usypanej z piasku za domem, kopiąc w niej tunele. Kiedy Ania wołała młodsze dzieci na obiad, Paweł chciał wyjść z kopca, ale przewrócił się i tyłem wpadł w jeden z tuneli. Momentalnie piasek zawalił się na niego tak, że wystawały tylko nieznacznie jego stopy". Nikt nie wiedział, gdzie jest chłopiec. Zanim go odnaleziono i wykopano minęło 17 minut. Reanimacja, którą podjął sąsiad w oczekiwaniu na pogotowie, nie przyniosła rezultatu. W karetce podłączono chłopca do respiratora. Kiedy po tygodniu w poznańskim szpitalu próbowano go odłączyć, chłopiec dalej nie podejmował samodzielnie oddychania. "Lekarka, która prowadziła naszego synka stwierdziła, że jeśli Paweł w ogóle z tego wyjdzie, to będzie jak roślinka. Inny lekarz zasugerował, żebyśmy pożegnali się z synem" - pisze ojciec chłopca.
A jednak dziś Paweł ma 11 lat i jest normalnym dzieckiem. Jedyny znak, który pozostał mu po całym tym wydarzeniu, to tajemniczy ślad z tyłu głowy, jakby mu ktoś robił tam operację. "Czasem myślę, że to św. Szarbel zostawił tam swój podpis" - kończy swoje świadectwo Przemek. Jak doszło do cudownego uzdrowienia Pawła i jak wpłynęło to na wiarę w jego otoczeniu, przeczytacie w artykule "Podpis świętego Szarbela" w najnowszym numerze Miłujcie się!.
Miłujcie się! 04/2016
opr. ac/ac