Nasze zmienne emocje wyrażają po prostu to, że jesteśmy ludźmi: radość współistnieje ze smutkiem, gniew z pobłażliwą życzliwością
Emocje towarzyszą nam od pierwszych chwil istnienia. Z czasem uczymy się je rozpoznawać, doceniać, wyrażać, a nawet panować nad nimi. Na temat tego, czym są emocje i jaką odgrywają rolę w poszczególnych etapach rozwoju człowieka, powstała niejedna rozprawa naukowa, ale na łamach „Niedzieli” chcemy raczej namówić, skłonić, zainspirować naszych Czytelników do chwili refleksji nad sobą. Do tego, by zastanowili się Państwo nad własną emocjonalnością, a nawet — co zapewne jest znacznie trudniejsze — zapytali o nią najbliższych. Bo to często właśnie oni doświadczają tego, jak na co dzień się zachowujemy, jak odruchowo reagujemy w rozmaitych sytuacjach, jak wychodzi z nas „bestia” lub „anioł”, albo co nas potrafi wzruszyć czy rozśmieszyć. Są niczym lustro — pozwalają nam zobaczyć siebie. I niezależnie od tego, co usłyszymy lub sami skonstatujemy — uśmiechnijmy się do siebie. Bo, nie rezygnując z pracy nad sobą, warto pamiętać, że chrześcijanin nie może być smutny.
Przyznajmy, że od razu jakoś lżej się robi człowiekowi na sercu, gdy zobaczy uśmiech na twarzy drugiej osoby, gdy doświadczy czyjejś radości i serdeczności. Oczywiście, nie chodzi tutaj o radość powierzchowną, wyuczoną, bo „tak wypada”. Chodzi o radość serca, paradoksalnie często zakorzenioną w chrześcijańskim... smutku, o czym pisze na naszych łamach ks. Adrian Put (Niedziela 44/2019 str.10-11). Jako chrześcijanie nigdy bowiem nie zaznamy pełni szczęścia na ziemi. Zawsze będzie nam towarzyszyć tęsknota za Bogiem. To naturalny i niezwykle potrzebny stan, konieczny do duchowych poszukiwań, które w efekcie naszą wiarę umacniają. Smutek chrześcijanina, nawet ten spowodowany życiową tragedią, zawsze jednak ma — i warto o tym pamiętać — w perspektywie nadzieję Zmartwychwstania. Właśnie z tak pojmowanej nadziei — mądrej i głębokiej — rodzi się chrześcijańska radość. Ten paradoks współistnienia w człowieku tak różnorodnych emocji zasiał sam Bóg. I właśnie tacy — różnorodni, niejednoznaczni, często niepoznawalni nawet sami dla siebie — jesteśmy.
I jeszcze jedno — w emocjach ważne są relacje, umiejętność bycia z ludźmi, wsparcie tych, którzy nas potrzebują. Owo bycie z ludźmi i dla ludzi często jest kluczem, początkiem wyjścia z najgłębszych nawet kryzysów, z beznadziei, która już tej głębi radości nie zna, już o niej zapomniała.
opr. mg/mg