Obrażanie uczuć religijnych katolików, czy w ogóle ludzi wierzących w Boga, nasila się od lat, nie tylko w Polsce. Wskazuje to na poważny kryzys człowieczeństwa
Obrażanie uczuć religijnych katolików, czy w ogóle ludzi wierzących w Boga, nasila się od lat, nie tylko w Polsce.
Zjawisko to, wskazuje na bardzo poważny i głęboki kryzys demokracji, przede wszystkim zaś na kryzys antropologiczny. Człowiek ceniący wartości ogólnoludzkie — prawdę, dobro, piękno — nie będzie obrażał innych ludzi, nie będzie naigrawał się z ich wiary, nie będzie kpił z symboliki religijnej, która jest dla nich święta. Nie będzie miotał bez opamiętania wulgaryzmami, wiedząc, że mogą je słyszeć dzieci oraz niepełnoletnia młodzież. Nie będzie obrażał uczuć religijnych osób wierzących, profanując np. krzyż albo wykorzystując go do celów pozareligijnych czy wręcz antyreligijnych (np. do promocji aborcji czy do prowadzenia sporów politycznych). Nie będzie atakował wolności religijnej, która jest jednym z podstawowych praw człowieka.
Publiczne naigrawanie się z kultu religijnego, jak również akty wandalizmu — wulgarnego chuligaństwa — skierowane przeciwko obiektom czci religijnej oraz miejscom zgromadzeń sakralnych są wyraźną oznaką totalitaryzmu, który może nosić znamiona demokracji. Przyzwalanie na takie działania może być powodowane lękiem przed ewentualnym zmasowanym atakiem, będącym odwetem na osobach dochodzących swoich praw. Może też stanowić wyraz obojętności niektórych osób ochrzczonych wobec wartości chrześcijańskich w ogóle. Należy pamiętać, że nie w imię wolności słowa i czynu podejmowane są czynności pohańbienia miejsc i przedmiotów świętych, ale w imię nienawiści.
W życiu społecznym, w którym prawo zapewnia swobodę wyznania i praktyk religijnych, pojawiają się tendencje uderzające wprost w godność ludzi wiary religijnej. Taki jest bowiem ostateczny cel profanowania obiektów i przedmiotów kultu. Profanacja świątyń, kościołów, cerkwi, zborów, ale i synagog oraz meczetów ma ostatecznie na celu okazanie pogardy wobec ludzi, dla których miejsca te mają charakter święty. Takie akty są po prostu wyrazem antychrystianizmu, antysemityzmu, islamofobii, na które nie powinno być przyzwolenia w życiu publicznym, społecznym i państwowym.
W kręgu kultury chrześcijańskiej używanie np. krzyży czy tzw. świętych obrazów wraz z transparentami nawołującymi do nienawiści wobec dzieci nienarodzonych i domagającymi się powszechnego przyzwolenia na aborcję, a także innymi afiszami z hasłami pisanymi wulgarnymi słowami, uderzającymi w określone grupy ludzi, jest orgią nienawiści, której ofiarami stają się ludzie religijni. Kpina z uczuć religijnych innych ludzi przy równoczesnym twierdzeniu, że nie ma takiego czegoś jak te uczucia, jest wyjątkowym zakłamaniem. Przestępstwo obrazy uczuć religijnych jest karane nie tylko przez polskie prawo.
Nie można żadną miarą pozwolić na deptanie, wyśmiewanie, profanowanie symboli religijnych. Sytuacja milczącego przyzwolenia na akty wandalizmu oznacza rezygnację z prawa do obrony, przysługującego każdemu obywatelowi. Wtargnięcie do świątyń w czasie nabożeństw jest rodzajem naruszenia miru domowego — kościoły bowiem, według wiary i teologii, są domami Bożymi. Wypisywanie wulgarnych imperatywów na ścianach budynków kościelnych to nie tylko niszczenie obiektów sztuki, ale wyjątkowo prymitywna praktyka, znana i powszechnie stosowana w systemach totalitarnych. Czynności takie wskazują na osoby to czyniące jako wyjątkowo niebezpieczne, bo kierujące się nieokiełznaną nienawiścią jako drogowskazem życia.
Ludzie wiary religijnej powinni solidarnie stanąć w obronie religii, atak na przedmioty kultu i obiekty czci religijnej jest bowiem niejako zapowiedzią również fizycznych ataków na ludzi. W najnowszej historii świata, w tym w dziejach Europy XX wieku, miały miejsce działania zwolenników niemieckiego narodowego socjalizmu oraz sowieckiego, również socjalizmu, uderzające wprost i metodycznie w religię. Niszczono wówczas świątynie, wybijano w nich szyby, podpalano, burzono, zrywano z wież kościelnych krzyże, deptano i palono obrazy i krucyfiksy, strzelano do nich z broni palnej, na murach świętych miejsc wypisywano wulgaryzmy. Mające dziś miejsce akty pogardy wobec wierzących w Boga bardzo wyraźnie wpisują się w linię ideologiczną powyższego „przemysłu” pogardy, który może przynieść nieprzewidywalne skutki.
Warto też pamiętać, że niszczenie obiektów i przedmiotów kultu jest wyrazem pogardy wobec historii Polski, budowanej od początku państwowości w 966 r. „na planie krzyża” i zgodnie z etosem Ewangelii. Najwięksi wrogowie polskości byli jednocześnie największymi wrogami religii katolickiej. Polska przez wieki uchodziła w opinii świata za „państwo bez stosów”. Akty pogardy wobec religii, czynione przez niektórych Polaków wobec ich większości, są ustawianiem „stosów” dla upatrzonych ofiar i przekreśleniem tejże dumnej sentencji, wskazującej na wolność i tolerancję jako znaki rozpoznawcze tego, co polskie w świecie.
Chrześcijanie jako obywatele państw demokratycznych, a za takowe uchodzą państwa Unii Europejskiej, mają wiele możliwości, które mogą wykorzystać jako antidotum na przemoc i pogardę ze strony ludzi — jednostek, ale i organizacji — o totalitarnych zapędach. Powinni, odwołując się do odpowiednich dokumentów prawnych, odważnie powiedzieć: „nie!” wobec jawnej nienawiści, której symbolem jest profanowanie rzeczy świętych. Należałoby powoływać do istnienia organizacje pozarządowe czy fundacje, których celem byłoby monitorowanie wszelkich przejawów przemocy wobec ludzi wierzących i tego, co jest dla nich święte. I chociaż już są organizacje, które mają taki cel, to jednakże mogłoby ich być w przestrzeni publicznej więcej. Niejedna nowa liga przeciwko zniesławianiu chrześcijan oraz w ogóle ludzi wiary religijnej byłaby prawdziwie skutecznym antidotum na patologię nienawiści i pogardy wobec tych, dla których religia jest znakiem tożsamości.
Chowanie głowy w piasek to rodzaj pogrzebania samego siebie — rezygnacji z prawa do obrony i do ścigania winnych. Odwracanie się od miejsc sprofanowanych i mówienie, że „mnie to nie dotyczy”, jest utwierdzaniem wrogów religii w ich patologicznym myśleniu oraz zachęcaniem ich — koniec końców — do podejmowania kolejnych aktów przemocy, do nakręcania spirali nienawiści. Często w różnych okolicznościach, w których ujawniła się taka czy inna patologia, wznoszone są przez pokrzywdzonych lub świadków krzywd hasła typu: „Zero tolerancji!”. Faktycznie, nie należy żadną miarą tolerować zła, przemocy, nienawiści rozsiewanej przez zręcznych manipulatorów, którzy uważają siebie za stojących ponad prawem.
Ci, którzy dopuszczają się wykroczeń i przestępstw wobec miejsc kultu, przedmiotów czci religijnej oraz osób religijnych, gwałcąc ich uczucia religijne, są największymi wrogami demokracji. Nie może być nawet cienia przyzwolenia na takie destrukcyjne działania.
Ewangeliczne słowo: „odwagi!”, które tak często przywoływał i zostawił Polakom w testamencie św. Jan Paweł II, odnosi się również do apologii — obrony Kościoła, chrześcijaństwa, katolicyzmu i w ogóle religii.
Siejący nienawiść panicznie boją się ludzi odważnych. Stąd odwagą opowiadania się za prawem, które bywa łamane publicznie przez wrogów religii, można ich działania nie tylko zneutralizować, ale nade wszystko skutecznie pokonać.
Na fakt obrażania uczuć religijnych drugiego człowieka trzeba spojrzeć przez pryzmat różnych nauk. Psychologia np. interpretuje to jako wyraz bardzo poważnego kryzysu osobowości tych, którzy innych obrażają. Taka osoba czy grupa osób nie rozwiązały jakichś bardzo poważnych wewnętrznych konfliktów i dlatego posługują się przemocą słowną, chwytają za transparenty, podejmują działania, wyruszają na pochód — maszerują, by przede wszystkim obrażać innych. W ten sposób zdobywają, chociażby na chwilę, ukojenie własnego cierpienia. Socjologia z kolei powie o sekularyzacji czy sekularyzmie, który potrzebuje „paliwa” do dalszego pełzania czy też pędu. Obrażanie uczuć religijnych wpisuje się w tenże proces jako metoda działania „pacyfikującego” religię. Konieczna jest refleksja interdyscyplinarna nad zjawiskiem agresji w sferze życia religijnego, by móc skutecznie pomóc spętanym nienawiścią do Boga i człowieka wierzącego, wyzwalając ich ku prawdziwej wolności.
I na koniec — najskuteczniejszym środkiem obronnym jest bezwarunkowe kierowanie się przykazaniem miłości Boga i bliźniego, w tym przykazaniem miłości nieprzyjaciół, czego wyrazem jest modlitwa za tych, którzy nie wiedzą, co czynią, bądź czynią zło z pełną świadomością i przyzwoleniem, niszcząc przede wszystkim samych siebie. Bóg jest większy od największej nienawiści!
Non possumus! — łacińska sentencja, będąca jedną z dewiz życia bł. kard. Stefana Wyszyńskiego powinna się stać „własnością” każdego wierzącego. Nie mogę — nie możemy przyzwolić na naigrawanie się i niszczenie religii chrześcijańskiej, która jest rdzeniem polskości. Nie ma żadnej możliwości, byśmy zrezygnowali z zasad chrześcijańskich w życiu osobistym i społecznym.
opr. mg/mg