Brzmi niesamowicie, ale to prawda: 31 października w luterańskiej katedrze w szwedzkim Lund papież i ewangeliccy duchowni uczczą 500-lecie reformacji. To wydarzenie daje do myślenia. Budzi nadzieje, ale i obawy
Brzmi niesamowicie, ale to prawda: 31 października w luterańskiej katedrze w szwedzkim Lund papież i ewangeliccy duchowni uczczą 500-lecie reformacji. To wydarzenie daje do myślenia. Budzi nadzieje, ale i obawy.
Nadzieje, bo w związku z tym perspektywa oczekiwanej jedności wśród wyznawców Chrystusa wydaje się przybliżać. Obawy zaś dlatego, że Kościoły protestanckie w niektórych krajach, wobec istotnych wyzwań moralnych zajmują stanowisko diametralnie odmienne od katolickiego: nie mają na przykład większych zastrzeżeń wobec aborcji czy „małżeństw” homoseksualnych. Tak to wygląda na przykład właśnie w Szwecji, gdzie urząd luterańskiego biskupa Sztokholmu pełni Eva Brunne – zdeklarowana lesbijka. Czy wobec tego pełna jedność jest w ogóle do pomyślenia? Po co to wspólne świętowanie? Nie lekceważę takich pytań, niemniej uważam, że nadchodzące wydarzenie ma jednak głęboki sens: i ekumeniczny, i cywilizacyjny.
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan kard. Kurt Koch i sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej (LWF) ks. Martin Junge opublikowali niedawno wspólny tekst zatytułowany Razem w nadziei. Zwracają w nim uwagę, że stuletnie rocznice reformacji były źródłem polemik i konfrontacji między obu wyznaniami, zaś tym razem będzie inaczej. Myślę, że to prosta konsekwencja ekumenicznego otwarcia, jakie przyniósł Kościołowi i światu Sobór Watykański II. Chcąc bowiem wiernie realizować jego zamysł, Kościół katolicki winien czynić wszystko, aby budować klimat jedności. Jasno deklarować, w co wierzy, określać swoją tożsamość i prowadzić dialog z tej perspektywy. Ale, właśnie, prowadzić. I się modlić: „aby byli jedno”... Jeśli zaś jest możliwość modlitwy wspólnej – a tak będzie w Lund – to należy takie szanse wykorzystywać. Mimo różnic i pomimo znaków, które u katolików mogą budzić uzasadnione obawy co do perspektyw jedności.
To przecież nie będzie świętowanie rozłamu, nie będzie to także rehabilitowanie twórcy reformacji. Przy okazji: o „głębokiej religijności Lutra, którą powodowany stawiał z gorącą namiętnością pytania na temat wiecznego zbawienia” pisał nie kto inny, jak Jan Paweł II. Warto o tych słowach pamiętać. Ten sam papież pytał dramatycznie w encyklice Ut unum sint: „Czy można głosić Ewangelię pojednania, nie dążąc zarazem czynnie do pojednania chrześcijan? (...) Czyż niewierzący, stykając się z misjonarzami, którzy nie zgadzają się ze sobą nawzajem, choć wszyscy powołują się na Chrystusa, będą umieli przyjąć prawdziwe orędzie? Czy nie pomyślą, że Ewangelia, choć jest przedstawiana jako podstawowe prawo miłości, stanowi raczej przyczynę podziału?”. Tak, dla roztropnego dialogu z innymi Kościołami chrześcijańskimi, w tym także z luteranami, nie ma praktycznie alternatywy.
Wspomniany wyżej wspólny dokument zwraca uwagę, że choć luteranie i katolicy nadal poszukują jedności, to powinni wspólnie angażować się na rzecz ubogich, zmarginalizowanych i uciśnionych. Wymownym znakiem tej wspólnoty ma być podpisanie w Malmö umowy o współpracy między charytatywnymi organizacjami obydwu Kościołów. I to jest właśnie ów cywilizacyjny wymiar i sens wspólnego katolicko-luterańskiego świętowania rocznicy reformacji. Można go streścić następująco: choć nie wiadomo kiedy nastąpi pełna jedność, choć nie wiemy, jak długo potrwa żmudny dialog teologiczny między nami, to przecież już teraz – w imię wierności Ewangelii – możemy zaangażować się na rzecz pomocy najbardziej potrzebującym. Taka perspektywa od lat zresztą obecna jest w kontaktach katolicko-prawosławnych. Myślę, że ów cywilizacyjny wymiar dialogu Kościołów chrześcijańskich ma jeszcze jeden wymiar: w dobie dokonującego się właśnie w Europie procesu wymiany kultur, dążąc do pełnej jedności, na razie trzeba chronić to, co wspólne.
Ważne jest, by pamiętać o tym, co ma być istotą wspólnych obchodów rocznicy reformacji. Na pewno nie będzie to radosne świętowanie rozłamu, co do tego nie może być wątpliwości. We wspólnym katolicko-luterańskim dokumencie wyjaśniono, że spotkanie Kościołów służyć ma dziękczynieniu, pokucie i zaangażowaniu na rzecz wspólnego świadectwa. Tak więc katolicy i protestanci będą dziękować „za dar Słowa Bożego oraz sposobów, w jakie przemawiało ono na nowo do Kościoła i do świata i nadal przemawia aż do dzisiaj”.
Spotkanie ma mieć także wymiar pokutny za utraconą jedność Kościoła. „Ale także ze względu na ogromne cierpienia narzucone zwykłym ludziom z powodu sporu teologicznego, podporządkowanego i zinstrumentalizowanego przez hegemonistyczne interesy polityczne”. Dokument wspomina tu o długich wojnach religijnych toczonych w Europie w XVI i XVII w.
Wspólne obchody rocznicy reformacji mają być nowym impulsem do świadczenia razem na rzecz najbardziej potrzebujących w dzisiejszym świecie, „do obdarowywania innych, ze względu na miłosierdzie, które otrzymują w Chrystusie i przez Chrystusa”.
Czytając wspólny artykuł kard. Kocha i ks. Junge, przypomniałem sobie słowa Jana Pawła II, który (w encyklice Ut unum sint) zwrócił uwagę, że zjednoczenie chrześcijan jest możliwe, zaś jego warunkiem jest „pokorna świadomość, że zgrzeszyliśmy przeciw jedności, i przekonanie, że potrzebujemy nawrócenia”.
opr. ac/ac