Z ks. prof. dr. hab. Januszem Nagórnym rozmawia Adam Dębski
Adam Dębski: Głosi Ksiądz rekolekcje adwentowe dla młodzieży. Mówi się, że młode pokolenie charakteryzuje spadek poziomu moralności w stosunku do poprzedniego pokolenia. Czy Ksiądz podziela taką opinię?
Ks. Janusz Nagórny: Najpierw trzeba powiedzieć, że trudno porównywać pokolenie z pokoleniem, bo każde pokolenie wchodzi w inną rzeczywistość społeczną, środowiskową, każde pokolenie, a dokładnie każdy człowiek rozpoczyna na nowo swoją drogę poszukiwania dobra, pójścia za Chrystusem i wobec tego jeśli już mówimy o porównaniu, to na dwie rzeczy bym zwrócił uwagę. Dzisiaj młodzi ludzie mają więcej okazji do czynienia zła, więcej tak zwanych pokus płynących od świata. A jednocześnie niekoniecznie otrzymują wychowanie, wystarczające wychowanie do świata wartości moralnych, żeby odpowiedzieć, czy odpowiednio się ustawić do tej rzeczywistości świata.
A czy młodzi ludzie mają gorzej ukształtowane sumienia niż na przykład ich rodzice?
Nie, dlatego, że kwestii przygotowania sumienia, wrażliwości sumienia ja bym nie porównywał z ich rodzicami. Ja bym powiedział już o dłuższym etapie. Kilkudziesięciu lat chyba, czasu po drugiej wojnie światowej, kiedy nastąpiła zmiana w podejściu do życia moralnego. Istotą kryzysu moralnego współczesnego, który obejmuje zarówno rodziców jak i młodzież współczesną - ich dzieci, jest to, że ludzie zawsze czynili zło, ale się do niego umieli przyznawać, a dzisiaj, zarówno starsi jak i młodsze pokolenie niechętnie mówi o grzechu. Wszyscy widzą zło naokoło siebie, ale właściwie wszyscy u nas są niewinni. Wszyscy uważają, że to niech inni się zmieniają, natomiast człowiek nie potrafi w sobie dostrzec tego zła. I to jest istota problemu, bo człowiek nie wie z czego się może nawrócić, przemienić, bo on nie chce nazwać zła w sobie. Czyli nie to, że wiele czynią zła, tylko nie chcą tego zła nazywać złem. To jest istotą kryzysu.
A z czego to wynika?
To Papież nazwał zaćmieniem sumienia, znieprawieniem sumienia, które sprawia, że człowiek nie widzi wszystkiego tego, co powinien zobaczyć w swoim sercu. Człowiek, który ma się otworzyć na to Boże miłosierdzie, musi najpierw wejrzeć w swoje sumienie i nazwać zło złem.
Ksiądz w czasie tych rekolekcji mówi o tym, że „W Chrystusie Bóg szuka człowieka”. Dlaczego akurat o tym do białostockich studentów?
Przede wszystkim dlatego, żeby wypowiedzieć pewną myśl adwentową. Nam się wydaje, że Adwent jest oczekiwaniem na Boga i tylko to, że On przyjdzie. Tak naprawdę ta perspektywa jest znacznie głębsza, bo Boże Narodzenia, do którego się przygotowujemy, na które oczekujemy, mówi nam wyraźnie: Bóg przychodzi do nas z miłości, staje się jednym z nas i wybrał się właśnie na poszukiwanie człowieka. Ja tylko stawiam dodatkowe pytanie, czy my, ludzie początku XXI wieku, potrafimy dać się Bogu odnaleźć. Czy my wyjdziemy na to spotkanie poszukującego Boga, czy też jak Adam w raju schowamy się przed Bogiem, bośmy grzesznicy. Adam, to jest bardzo charakterystyczne, schował się i Bóg chodził po Edenie, po raju, szukał i wołał „gdzie jesteś, Adamie?” Chrystus Pan także tak dziś szuka człowieka.
Ci grzeszni ludzie, którzy jak ksiądz nazwał chowają się przed Bogiem uznają jednak, że sprawiedliwość i praworządność powinny kierować światem. Dlaczego zatem tego nie praktykują?
Ja sądzę, że to byłoby nazbyt optymistyczne stwierdzenie, że wszyscy rzeczywiście godzą się na sprawiedliwość i praworządność. Być może część jeszcze by dodała do tego miłość. Ale to jest często tylko sztafaż. To znaczy ludzie chętnie tylko mówią hasłowo, powołują się na hasła. A za tymi hasłami często kryje się ogromny egoizm, egocentryzm, szukanie własnych interesów. Dzisiaj bardzo ludzie są nastawieni na utylitaryzm, czyli na szukanie własnych korzyści i potwierdzenie swoich racji. Powołują się na sprawiedliwość, kiedy dochodzą swoich praw. Nie widzą sprawiedliwości jako obrony praw słabszych, tych, którzy nie mogą sobie poradzić w życiu społecznym. Wydaje mi się, że jest za dużo indywidualizmu w życiu społecznym.
Czy utylitaryzm jest nie do przyjęcia dla katolika?
Tu chodzi o co innego. Istotą utylitaryzmu społecznego jest to, że także drugiego człowieka sprowadza się do roli środka, którego ja mogę użyć, aby polepszyć swoje. A wtedy nie liczę się z drugim człowiekiem, uprzedmiotawiam go. Człowiek ma prawo patrzeć się na prawo zysku, na zdobywanie pieniędzy, na dobrobyt, to wszystko, Papież w Centessimus Annus uznał jako wartości. Człowiek ma prawo do dobrobytu, tylko nie za wszelką cenę. Nie za cenę potraktowania drugiego człowieka jako środka do celu. Niestety my dzisiaj w taki sposób podchodzimy i to jest istotą utylitaryzmu, w tym sensie chrześcijaństwo jest nie do pogodzenia z taką wizją. Bo z człowieka czyni ona przedmiot.
Wkrótce ma się urodzić pierwszy sklonowany człowiek. Czy to będzie jakiś przełom w moralności ludzkiej?
Najpierw trzeba powiedzieć wyraźnie, że Kościół od dawna odrzuca tę drogę powoływania do życia człowieka. To jest także dlatego, że Kościół się sprzeciwia sztucznemu zapłodnieniu. Trzeba o tym mówić wyraźnie, także tu w Białymstoku, jednym z polskich ośrodków sztucznego zapłodnienia. Nie bójmy się powiedzieć, nauka Kościoła jest wyraźna, przede wszystkim dlatego, że nigdy sztuczne zapłodnienie, a także klonowanie nie dochodzi bez ofiar. Trzeba zabić ileś embrionów, ileś embrionów uśmiercić, albo zamrozić, żeby urodziło się jedno dziecko tak zwane z probówki. W klonowaniu jeszcze więcej trzeba odbyć eksperymentów i nawet jeśli urodzi się sklonowany człowiek, to trzeba pamiętać jaką cenę zapłacimy za ten rzekomy postęp techniczny. Ale to są jeszcze dwie dodatkowe sprawy, na które warto zwrócić uwagę. Pierwsza to co Kościół zawsze podkreśla: jeśli by się urodził taki człowiek, to w pełni mu trzeba przyznać prawa człowieka i oczywiście on nie jest nic winien temu, że w taki sposób on przychodzi na świat, tak samo jak nie jest nic winne każde w sztuczny sposób poczęte dziecko, przez sztuczne zapłodnienie i jasną jest rzeczą, że my musimy przyjąć także takie dzieci z miłością. I to jest problem inny. Chodzi o to, że człowiek sklonowany jest tak naprawdę kopią już istniejącej osoby i kwestia pytania o tożsamość, o to co ten człowiek pomyśli jak dorośnie, że on został powołany tylko ze względu na kogoś innego. Nie byłby powołany do życia, bo jest wartością sam w sobie, tylko jest kopią i wobec tego, czy ten człowiek będzie umiał odnaleźć, potwierdzić własną tożsamość, własną wartość. To są pytania trudne, dlatego lepiej, żebyśmy nie musieli na nie odpowiadać, to znaczy lepiej, żeby nie doszło do klonowania człowieka. A od strony medycznej to jest niezwykle ciekawy problem, mianowicie, że sklonowany człowiek będzie miał wiek genetyczny tej osoby z której jest sklonowany. Z tym, że zdaje się, że z tego, co jest zapowiedzią Antinoriego - tego włoskiego genetyka i lekarza, to jego klonowanie polega na tzw. podziale bliźniaczym - to jest tylko wyprowadzanie bliźniaka, czyli klon z komórki tego pierwszego etapu rozwoju, komórki powziętej w pierwszych dniach po sztucznym zapłodnieniu, kiedy komórki zachowują tak zwaną totti potencjalność, czyli możliwość wyodrębnienia się i rozpoczęcia nowego życia, wtedy właśnie poczyna się w ten sposób dziecko, ale obumierają inne embriony, o tym trzeba pamiętać.
Jak Kościół zapatrywałby się na taką osobę? Czy ona mogłaby być ochrzczona?
Tak, ja jestem głęboko przekonany, że Pan Bóg także z tego co ludzie źle czynią, dla złych celów i odrzucając zasady etyczne, naprawia ludzką słabość. Przez analogię, to jest za mała może analogia, ale tak jak zawsze przyjmiemy i ochrzcimy dziecko, które się poczęło z gwałtu, ochrzcimy dziecko, które się poczęło z probówki, dlatego, że ono nie jest nic winne, tak samo trzeba by uszanować, potraktować tak samo człowieka sklonowanego.
Ksiądz mówił w czasie rekolekcji o wolności. Czy Polska jest krajem ludzi wolnych?
To bardzo trudne pytanie, dlatego, że liczy się zawsze ostatecznie trochę odczucie tego człowieka. Trzeba by może pytać, czy konkretni Polacy czują się wolni. Ja bym tak odpowiedział na to bardzo trudne pytanie: Polacy mają dziś szansę wykorzystania swojej wolności, szansę bycia wolnymi. Ale czy będą wolnymi zależy nie tylko od kategorii zewnętrznych, bo tak naprawdę najważniejsza jest kategoria wolności wewnętrznej tej, którą noszę w sobie i która jest moją szansą bycia po prostu w pełni człowiekiem. Ale jeśli Polacy nie wykorzystają tej swojej wewnętrznej wolności, to utracą także wolność zewnętrzną.
opr. ab/ab