Warto się trudzić

Miłość wobec ludzi można rozwijać poprzez realizowanie swojego powołania, w którym każdy z nas przeznaczony jest do innej grupy ludzi i tam ma za zadanie być świadkiem.

z Kajetanem Rajskim rozmawia Justyna Szlęk

Jak to się stało, że dwunastoletni chłopiec zaczyna pisać książki o świecie, niedostępnym dla większości ludzi?

Muszę tutaj powiedzieć, że pierwsze moje książki: Historia żywa, Służyć normalności, Zasłuchani w ciszę, Śladami św. Pawła miały formę wywiadów. Zawierały rozmowy ze znanymi osobami z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Ale poruszane w nich tematy były różne – od wychowania i bezpieczeństwa w szkole, historię Polski poprzez mariologię, biblistykę, po sprawę powołania kapłańskiego i zakonnego. A dlatego była to forma wywiadów, ponieważ każdy z moich rozmówców był specjalistą w swoim temacie, a ja jako młody człowiek chciałem u nich bezpośrednio zasięgnąć informacji.

Ciekawie ujął to ks. abp Józef Michalik w słowie wstępu do książki Oto jestem. Kapłani o powołaniu: „Szczególna wartość książki może polega na tym, że jest inicjatywą młodego człowieka, który nie chce być obojętny i podejmuje próbę odpowiedzialności za obserwowane wydarzenia, a szukając rozwiązania idzie do innych ludzi, rozmawia, pyta i wspólnie szuka”.

Nie boisz się, że zostaniesz zaszufladkowany jako młody konserwatysta katolicki?

Najpierw muszę zaznaczyć, że moim zdaniem pośród współczesnego świata, każdy katolik starający się wypełniać nakazy swojej wiary, musi być konserwatystą. A więc, jak to określiłaś, „szufladka” konserwatysty ciąży mi (ale jak lekko), na mocy mojego katolicyzmu. Jesteśmy ochrzczeni? Chodzimy do kościoła? Przyjmujemy Komunię św.? Nie mówmy: tak, ale… Albo jesteś katolikiem i wyznajesz całym sercem to, co głosi Urząd Nauczycielski Kościoła, albo nie wyznajesz, ale tym samym nie jesteś katolikiem.

Na początku mojej działalności były próby przypisania mi określenia „katolicko-narodowy”. Były to jednak próby nieudane i pewne środowiska zaprzestały „szufladkowania” mnie do tej grupy. Muszę tu jednak zaznaczyć, że staram się być po prostu chrześcijański. Niektórzy politycy i dziennikarze świeckich mediów próbują dzielić nas na kościół „łagiewnicki” i ten związany z Radiem Maryja, zapominając, że służymy temu samemu Bogu, przyjęliśmy ten sam chrzest i wyznajemy ten sam Symbol wiary. Jestem po prostu katolikiem, a spory te uważam za bezsensowne, zwłaszcza w obliczu ciężkich lat, jakie przychodzą na Kościół. Właśnie teraz, bardziej niż kiedykolwiek, powinniśmy się zjednoczyć. Mój apel obejmuje również inne wyznania chrześcijańskie. Realizując swoją, można powiedzieć, uniwersalną katolickość, nawiązuję współpracę z rożnymi instytucjami katolickimi niezwiązanymi ze sobą, jak na przykład Radiem Maryja, portalem opoka.org.pl, czy Tygodnikiem Katolickim „Niedziela”.

Spotykasz się na co dzień z uznaniem, nie obawiasz się, że przyjdzie taki moment, iż sam poddasz swoją twórczość krytyce, że przyjdą wątpliwości, czy to ma w ogóle sens?

Nie przesadzajmy z tym uznaniem… Nie obawiam się, że przyjdzie taki moment, ponieważ on dawno już nadszedł. Każdy nowy w mojej twórczości rodzaj literacki staram się skonsultować z wieloma osobami. Do wydania ostatniej książki (Drabiną do nieba. Rozważania różańcowe) nakłoniło mnie wiele znajomych osób. Sam uważałem, że rozważania te są słabe. Nawet teraz znajduję trochę rzeczy, które z perspektywy kilku miesięcy bym już inaczej zapisał. Wystarczająco jednak przekonał mnie do wydania tej książki ks. dr hab. Janusz Królikowski, który napisał we wstępie, że moje rozważania są napisane z „młodzieńczą świeżością”. A więc piszę je nadal…

Nieraz zadawałem sobie pytanie, czy to, co robię, ma sens. Zawsze jednak przypominam sobie sytuacje, kiedy po przeczytaniu książki mojego autorstwa jakaś osoba wstąpiła do zakonu, seminarium, lub zmieniła diametralnie swoją modlitwę. Sądzę, że dla tej jednej osoby, a co dopiero dla tak wielu, warto było się trudzić.

Co według Ciebie jest największym zagrożeniem dla Kościoła w Polsce i na świecie ?

Dla Kościoła nic nie stanowi zagrożenia. Kościół – łódź piotrowa – trwał przez wieki, przeżywał ogromne burze na morzu historii, ale nigdy nie zatonął. Próbowało wielu. Próbował Sanhedryn, cesarze rzymscy, barbarzyńcy, muzułmanie, ateistyczna Rewolucja francuska, meksykańska, hiszpańska, próbował reżim komunistycznych ludobójców, Adolf Hitler, a współcześnie próbuje zlaicyzowany świat. Naprawdę, Kościół był wiele razy w dużo większym zagrożeniu i zawsze z tych prześladowań wychodził zwycięsko. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Rozmawiamy w czasie, gdy trybunał w Strasburgu wydał wyrok, że rząd Włoch ma wypłacić obywatelce Italii odszkodowanie za straty moralne poniesione przez dziecko chodzące do klasy, gdzie na ścianie wisi krzyż. Być może za dziesięć, dwadzieścia lat będziemy wspominać obecne czasy jako płynące mlekiem i miodem? Wiemy tylko jedno, że Kościół będzie nadal trwał, bo – jak mówi Chrystus – na skale jest utwierdzony. I żaden reżim, czy to komunistyczny, faszystowski czy laicki nie zdoła go zniszczyć.

Jak rozwijać swą miłość do Boga i do ludzi, gdy świat jest pełen cierpienia i zła widocznego na każdym kroku?

Wystrzegałbym się zbytniego pesymizmu. Gdybym na całej białej kartce narysował malutką, czarną kropkę i zapytałbym znajomych, co widzą, myślę, że wszyscy odpowiedzieliby, że widzą czarną kropkę. W tym tkwi problem, że nie zauważamy ponad 99% białej, czystej kartki, a dostrzegamy małą kropkę.

Oczywiście, na świecie jest wiele cierpienia i zła, ale czy kiedyś tak nie było? Było, a nawet bywało gorzej.

Pytasz, jak rozwijać swą miłość do Boga i do ludzi. Jest to bardzo trudne pytanie, ponieważ każdy z Czytelników ma inne powołanie, inny charakter, sposób bycia, zainteresowania. Myślę, że wobec Boga możemy swoją miłość rozwijać poprzez modlitwę, a zwłaszcza czytanie Pisma Świętego. Kiedyś ktoś mi opowiadał o tak zwanym „fenomenie Biblii”. Polega on na tym, że jest to książka, która znajduje się chyba w większości domów w Polsce, a mało kto ją przeczytał. Jest smutną prawdą, że często ateiści znają lepiej Biblię niż my sami. A ona nie jest świętą księga ateistów, lecz chrześcijan.

Miłość wobec ludzi można rozwijać poprzez realizowanie swojego powołania, w którym każdy z nas przeznaczony jest do innej grupy ludzi i tam ma za zadanie być świadkiem.

Dziękuje za rozmowę!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama