Jeśli pozwolimy wycinać z naszej rzeczywistości kolejne autorytety, to jaki świat zbudujemy?
Jaka jest różnica między bohaterem i świętym? To dość proste. Bohater, podobnie jak wielki artysta, potrafi przemienić innych za pomocą porywających słów, wiekopomnych dzieł, spektakularnych gestów, a zatem dzięki swej wyjątkowości. Święty natomiast, z pozoru zwyczajny, żyje pośród ludzi, dzieląc z nimi trudy codzienności. Jest jak płomień świecy, rozjaśnia mrok i przez to, czyli przez swoje życie i świadectwo, wskazuje innym drogę. Robi to bez użycia wielkich słów, nie dokonuje heroicznych czynów, nie błyszczy. Jest towarzyszem podróży – niby nam równym, a jednak innym.
Świętość jest niepozorna i prostolinijna. Włosi mówią, że dobre wino nie potrzebuje reklamy, podobnie jak dobroć i autentyczne piękno. Bo to, co prawdziwe, jest proste – tak bywa w przyrodzie, w sztuce... i w życiu. Myli się ten, kto sądzi, że prawda ma wiele twarzy, że każdy może mieć swoją. Prawda jest jedna! To człowiek potrafi być dwulicowy – gdy jego słowa nie odzwierciedlają tego, co naprawdę myśli. To człowiek bywa kłamcą i lubi grać różne role. Oficjalnie jest np. altruistą, a prywatnie – samolubem, egoistą i egocentrykiem. Sycylijski pisarz Luigi Pirandello w dramacie Rozkosz uczciwości napisał: „Znacznie łatwiej być bohaterem niż dżentelmenem. Bohaterem można być od czasu do czasu, dżentelmenem trzeba być zawsze”...
Chrystus nie uczył nas małoduszności ani cwaniactwa, odgrywania życiowych ról na pokaz dla osiągnięcia jakichś pospolitych sukcesików. Wzywał każdego do autentyczności, do świętości. Pamiętacie słynne Kazanie na Górze? To, w którym jasno wskazał kierunek tej drogi. Niestety, my uznaliśmy, że ten kodeks zasad jest tak trudny, iż niemal niewykonalny. Poza zasięgiem większości z nas. Tymczasem tacy ludzie jak młodziutki, a już błogosławiony Carlo Acutis udowadniają coś wręcz przeciwnego – choć praktykowanie świętości do łatwych nie należy, to jest ona osiągalna. Jak?
W najnowszym numerze Niedzieli próbujemy się pochylić nad tym pytaniem. Zwłaszcza w rozmowie z abp. Domenico Sorrentino z Asyżu, autorem ciekawej książki Oryginały, nie fotokopie. Karol Acutis i Franciszek z Asyżu, który wyjaśnia, że ten niezwykły nastolatek „stał się wzorem, bo zmniejszył dystans między zwyczajnością a świętością” (s. 8-11). Z kolei abp Salvatore Pennacchio, nuncjusz apostolski w Polsce, który w dużej mierze przyczynił się do rozpowszechnienia kultu bł. Carla Acutisa w naszym kraju, ma nadzieję, że stanie się on inspiracją dla dzisiejszej coraz bardziej zagubionej młodzieży (s. 9).
Wydaje mi się, że dziś coraz trudniej nam odnajdywać w prozie codzienności ślady świętości, piękna w prozaicznych sytuacjach, postawy godne naśladowania. Triumf odnoszą fake newsy, a prawda kuśtyka i unosi ręce na znak kapitulacji wobec tsunami kłamstwa i oszczerstwa. Czy kultura plotek, kalumnii i zniewag rzeczywiście zawładnęła naszymi sercami i umysłami? „Oszczerstwo lekceważy przeciętniaków, a czepia się wielkich” – napisał Francesco Crispi. Jak boleśnie trafna to myśl, doświadczamy dzisiaj w Polsce. Oszczerstwo to dziecko nienawiści i zazdrości, ma tylko jeden cel – zniszczenie człowieka. Potrafi zręcznie się zakraść, wypełnić złymi myślami głowy, zatruć umysły. W końcu odbiorca zaczyna przyznawać rację oszczercy. Media, w tym te społecznościowe, powtórzą miliony razy ten sam zestaw kłamstw – i efekt gotowy: człowiek przyzna kłamstwu rację. Piszę o tym w związku z medialnym atakiem na osobę św. Jana Pawła II. Niedawno Niedziela, jako pierwszy polski tygodnik, podjęła się obrony świętego papieża, a dziś publikujemy niezwykle ważny dokument – Stanowisko Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski. Nie jest to tekst krótki, ale wart uważnej lektury. Autorzy w sposób klarowny – krok po kroku – odkrywają polskim katolikom prawdę, ale też prawdopodobne intencje oszczerców. Gorąco polecam ten tekst, bo jeśli pozwolimy wycinać z naszej rzeczywistości kolejne autorytety, to jaki świat zbudujemy? Pustynny pejzaż, w którym nihilizm, cynizm i fałsz staną się rzeczywistością, w której będą wzrastać kolejne pokolenia Polaków.
Świętość na wyciągnięcie ręki... – to stwierdzenie może się wydać irracjonalne, jednak przypomina pewną ważną prawdę, że świętych nie należy szukać na kartach pamiętników i zniszczonych ksiąg. Ksiądz Jan Twardowski ujął ją w jak zwykle trafnych słowach: „często spotykamy się ze świętymi, którzy tak blisko nas przechodzą, że nieraz szturchają nas łokciem”.