Co ojciec Leon sądzi na temat pedofilii wśród duchownych? Czy jest to błąd Kościoła, czy tylko błąd pojedynczych ludzi? I co z tym wszystkim zrobić?
Liczba stron: 200
Wydanie: I, Kraków 2014
ISBN: 978-83-7354-544-1
Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec
Akty pedofilii wśród kleru, które ostatnio zostały ujawnione i tak bardzo nagłośnione w Kościele, nie tylko katolickim, doprowadziły do tego, że wiele kół medialnych przedstawia Kościół jako siedlisko zboczeńców, obłudników i tym podobnych. Oczywiście to, co robili księża winni takich rzeczy, jest warte największego potępienia. Jeśli ktoś świadomie zamiatał te sprawy pod dywan, jak to się mówi dzisiaj, to na pewno też jest winny. I zresztą bardzo wielu już kary poniosło. Osoby te zostały napiętnowane, nawet duchowne. I Kościół bardzo wiele stracił także finansowo. Tu trzeba pamiętać, że źródłem pieniędzy w Kościele są głównie ofiary wiernych. Czasem ewentualnie ktoś odważy się grać na giełdzie czy w inny sposób zyskiwać zabezpieczenie materialne działalności Kościoła. Ale zwykle to wierni składają ofiary i pośrednio muszą płacić, często bardzo, bardzo zawyżone sumy, za to, że jakiś ksiądz nie dotrzymał zobowiązania do życia w czystości, które składał przy swoich święceniach. To taka wielka niesprawiedliwość i krzywda uczyniona nie tylko bezpośrednio poszkodowanym, ale też i pozostałym wiernym, którzy mają prawo wymagać, żeby księża trochę inaczej się zachowywali.
Bardzo niewłaściwe jest też nierówne traktowanie w mediach tych przestępstw. Wielu mężczyzn świeckich, czy to w małżeństwach heteroseksualnych, a nawet w tak zwanych „małżeństwach” homoseksualnych nadużywa swojego miejsca w rodzinie i wykorzystuje dzieci do czynów nierządnych. I o tym się wstydliwie milczy. Lepiej pisać, że tylko Kościół jest taki i celibat jest temu winny. A ludzie żyjący w związkach, homo- czy heteroseksualnych, to już maja swoje namiętności zaspokojone i w ich rodzinach to są bardzo rzadkie przypadki. A to nieprawda, są częste. Milczenie o tym to fałszowanie rzeczywistości i manipulacja, urabianie opinii publicznej.
Wśród księży zdarzają się pedofile, jeśli władze seminaryjne podczas studiów nie dosyć wystarczająco prześwietliły danego kandydata. Zresztą wcale nie jest tak łatwo zorientować się, co dany — przykładny, pobożny kleryk, będzie robił po piętnastu latach kapłaństwa. Pamiętam, że jak byłem w seminarium w Siedlcach, to bp Jankowski bardzo na to zwracał uwagę i kształtował nas nie tylko na dzisiaj, to znaczy na czas pobytu w seminarium czy zaraz po święceniach, ale przede wszystkim na potem. Mówił: „Pomyślcie o tym. Jeśli nie przerobicie się całkowicie wewnętrznie, nie oddacie się Chrystusowi już teraz, w tym bardzo młodym wieku, tylko będziesz tłumił coś w sobie, pozwalał sobie na malutkie ustępstwa, to potem dojdzie do tego, że po wielu latach tego tamowania może wybuchnąć zupełnie bezsensowne, grzeszne i gorszące zachowanie”. I dawał przykłady. To były już lata czterdzieste, końcówka.
Od tego czasu nic nowego nie wymyślili ci, co dzisiaj mówią, że tak źle się dzieje. Więc ważna jest kwestia doboru kandydatów. Nawet niech będzie mniej księży, a dobrych. Taki, którzy pociągną za sobą ludzi. Jak będzie wielu księży, ale nie spełniających wymogów swojego powołania, to wtedy i wiernych nie będzie w Kościele i, oczywiście, powołań będzie coraz mniej. Ale powtarzam, sprawa jest bardzo trudna. Jak w małżeństwie, które pobiera się z wielkiej miłości. Żyją doskonale przez pięć, dziesięć lat, piętnaście nawet. Mają dzieci. Kochają je, a one kochają ich. I raptem on czy ona trafiają na „osobę swojego życia”. To dopiero jest to, o co chodziło. Ta pani, często dziewczyna młodsza o dwadzieścia lat, ten pan taki fascynujący, że wszystko, co było przez ostatnie lata jest nieważne. Dzieci są nieważne. Zobowiązania są nieważne. Taka jest natura ludzka, na to chyba niewiele można poradzić. Jeśli ma się skłonności pedofilskie, to wcześniej czy później się ujawni. Biedni ludzie. To jest choroba. ale takie zachowanie napiętnowane być musi i bezsprzecznie ukarane.
Ale jednocześnie trzeba zrozumieć tego człowieka, bo nie chodzi tu o zrobienie krzywdy krzywdzicielowi. Trzeba pomóc też jemu wstać, żeby odzyskał wiarę w siebie, że może się wyleczyć. I znów prosimy media, żeby były obiektywne. Czasem dziw bierze, bo jeśli ktoś trzydzieści lat temu był molestowany i potem przez trzydzieści lat siedział cicho, a raptem przypomina sobie teraz, to niestety, ale rodzi się pytanie, kto mu to przypomniał? W jakim celu? Czemu właśnie teraz? Jeśli ta sprawa to jest jakaś zorganizowana akcja, żeby wyciągnąć błędy Kościoła właśnie dzisiaj i na tych błędach zbijać jakiś kapitał, i zniechęcać ludzi do Kościoła, odstraszać od niego, to oczywiście też nie jest godne pochwały. Nie umniejsza to winy księży — z mocą powtarzam, że nie umniejsza. A równocześnie stawia w bardzo ciekawym świetle tych, którzy wykorzystują wszystkie możliwości, żeby zniszczyć i opluć to, co wartościowe. Pokazać tylko błoto i zupełnie przekreślić to, co w Kościele jest wspaniałe: bohaterskie postawy, czystość intencji. I doskonały wpływ na młodzież, na dzieci, na starszych. Wtedy to znika, bo ten wyeksponowany problem pozwala na zapomnienie o reszcie prawdy. Tak jak palec położony przy samym oku zasłania wszystko, na co się patrzy. Prosimy o obiektywizm w sądach indywidualnych i w publicznym przedstawianiu problemu.
Leon Knabit OSB, Ojca Leona słów kilka, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg