Komunia to nie nagroda za dobre życie, ale pokarm duchowy konieczny, aby podtrzymać w nas życie. Chrystus daje nam samego siebie i czeka na nas, abyśmy otwarli na Niego swoje serca
Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego zesłał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne – powiedział Pan Jezus do żydowskiego mędrca, Nikodema. Tak, mało było Drugiej Osobie Boskiej być Bogiem. Został Człowiekiem, aby zamieszkać na ziemi dla nas ludzi i dla naszego zbawienia. Ale mało Mu było być Człowiekiem, stał się Chlebem. Pokarmem, który daje życie wieczne temu, kto Go spożywa i pozostaje z nami aż do końca świata.
Eucharystia – Sakrament Miłości Miłosiernej. Warto o nim pisać, gdy w miniony czwartek oddawaliśmy Mu cześć na ulicach, a obecnie przez cały tydzień wielbią Go w wieczornej procesji ci, którzy rozumieją konieczność oddawania czci Temu, który do końca nas umiłował. Eucharystia przypomina nam Mękę Pana Jezusa. Ile razy bierzemy udział we Mszy św., uczestniczymy w Konsekracji, a potem Podniesieniu osobno Ciała i osobno Krwi. To rozdzielenie przypomina śmierć Pana Jezusa (Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu) i wtedy wszystkie nasze cierpienia, które przynosimy do kościoła, łączymy ze zbawczym cierpieniem Odkupiciela, prosząc o cierpliwość w ich znoszeniu i owocność dla dzieła zbawienia. Eucharystia jest też pokarmem. Mniej ludzi obecnie chodzi do kościoła, ale spośród tych chodzących większość przyjmuje Komunię świętą. Wiedzą, że nie jest to nagroda za dobre życie – któż by był jej wart? – ale pokarm dla zwykłych ludzi, dążących do życia wiecznego. Nie musimy być ideałami, ale musimy być w stanie łaski, mieć w sobie życie Jezusa. Ktoś powiedział drastycznie, że w naszych kościołach Msza święta to jest „uczta wśród trupów”. Taki człowiek wcześniej czy później albo się nawróci, albo przepadnie z kretesem, nie dając sobie rady bez Boga, gdy go dopadną wielkie cierpienia.
I wreszcie: Jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. Wieczna lampka w naszych kościołach wskazuje miejsce, gdzie ON JEST. Dlatego wielu z nas lubi przed Mszą świętą lub po niej zostać, a choćby wpaść na chwilę, jeśli kościół jest po drodze, by poświęcić jakiś czas modlitwie, adoracji. A czasem Pan Jezus jest wystawiony w monstrancji, niekiedy przez cały dzień. Jest to taka „audiencja generalna”. Pan Jezus czeka na towarzystwo. Człowiek wierzący odczuwa obowiązek wielbienia Boga, zwłaszcza wystawionego w monstrancji; źle świadczy o wspólnocie wierzących, jeśli w niej mało kto spełnia ten obowiązek serca. Pan Jezus kiedyś może powiedzieć: Czekałem na Ciebie, gdzie wtedy byłeś? Obyśmy takiego wyrzutu z ust Bożych nigdy nie usłyszeli.
Tekst ukazał się na blogu ojca Leona Knabita OSB
Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.