Wypowiedź w ankiecie miesięcznika "Bez wierszówki", który zapytał profesorów uniwersyteckich o motywy ich zainteresowań
(Wypowiedź w ankiecie miesięcznika „Bez wierszówki”, który zapytał profesorów uniwersyteckich o motywy ich zainteresowań)
Dziadkowie moi byli oficerami, ojciec profesorem ekonomii — skąd tu teologia? Chyba stąd, że wbrew potocznemu poglądowi, studia nad treścią wiary nie dotyczą rzeczy pozaziemskich, lecz bardzo bliskich życiu: tego, co nadaje mu sens, i tego, jak należy postępować. Gdy się w latach 70. decydowałem na studia teologiczne, pociągały mnie właśnie jako okazja, żeby „coś zrobić”, niezależnie od systemu partyjno-esbeckiego. Niezależność tę dawał tylko Kościół katolicki, z którym się utożsamiałem.
Potem okazało się jeszcze, że teologia jest bardzo ciekawa poznawczo. Z dwóch powodów: że stara się sięgnąć najdalej w kierunku prawdy, dalej niż fizyka i astronomia (a przecież „jedynie prawda jest ciekawa” — Józef Mackiewicz). Po drugie dlatego, że jest bardzo urozmaicona wewnętrznie. Podejmuje bowiem po drodze mnóstwo tematów o charakterze humanistycznym, od starożytnej i późniejszej historii, przez poznawanie wnętrza człowieka, po aktualne kwestie społeczne i znaczenie odkryć naukowych.
Mówiąc bardziej uczenie, teologia posługuje się rozmaitymi metodami szczegółowymi. Choć stara się zbliżyć do Boga, zmierza do niego od strony człowieka. Wynika to stąd, że Biblia i chrześcijańskie objawienie wyrażone są ludzką mową. Teolog może więc i powinien być zarazem kimś innym. Humanistą: historykiem czy filozofem. Ekonomistą, jeśli ma odpowiedzialnie oceniać życie gospodarcze od strony moralnej. Politologiem i prawnikiem, jeśli zajmuje się moralnością w życiu publicznym. Biologiem, jeśli zastanawia się nad planem Bożym ukrytym w fakcie ewolucji. Pedagogiem i psychologiem, jeśli wiary uczy, itd.
To wszystko na raz nie jest oczywiście możliwe. Pokazuje jednak, dlaczego teologia jest interesująca. Mnie się poszczęściło, że mimochodem poznałem inne, pomocne dziedziny. Podstawy ekonomii (normalnej, czyli wolnorynkowej) dzięki ojcu. Dawną historię czytając w wieku szkolnym, co się dało. Nowszą, tę prawdziwą, ze wspomnień rodzinnych. Fizykę na pierwszych studiach (choć tego akurat nie rozwijałem).
Teologia jako rodzaj wiedzy zmierza ku Bogu przez poznanie treści wiary chrześcijańskiej. Spośród ścieżek naukowych wiodących w tę stronę najważniejsza wydała mi się biblistyka — ponieważ dotyczy samych podstaw, korzeni i fundamentów wiedzy teologicznej. Korzenie nie są tak atrakcyjne jak kwiaty i owoce, ale z nich wszystko wyrasta.
Fundamentem tych fundamentów jest osoba Jezusa. Całkiem świadomie w doktoracie i habilitacji poszedłem w tym kierunku. Tak konkretnie, w doktoracie uczyniłem to w warstwie historycznej, na przykładzie ewangelicznych opisów czynności symbolicznych, takich jak umycie nóg uczniom czy gesty uzdrawiające. W habilitacji na poziomie zrozumienia, kim jest Jezus, na przykładzie określania go jako świętego — świętością i boską, i ludzką.
To jest centrum. Ale są i inne płaszczyzny. Skoro w chrześcijaństwie poznajemy Boga przez Biblię, potrzebne są wierne przekłady tekstów Pisma Świętego. Potrzebne są zarazem objaśnienia tych tekstów krok po kroku — komentarze biblijne. Taka twórczość jest zadaniem biblisty.
Mam tu swoje cegiełki. Dosłowny przekład równoległych tekstów Ewangelii (synopsa). Objaśnienia początku Księgi Rodzaju pod tytułem „Pochodzenie świata, człowieka, zła”. Wybrane teksty Ewangelii (przypowieści, Kazanie na Górze, wkrótce o cudach). Synteza „Etyka Biblii”. Tłumaczyłem i omawiałem także starożytnych autorów chrześcijańskich.
Biblia jest bardziej zrozumiała na tle swoich czasów i starożytnego piśmiennictwa. Jak zauważył biblista i historyk Martin Hengel, kto zna się tylko na Nowym Testamencie, również na nim się nie zna. A zatem trochę dla własnej edukacji, a trochę dla przybliżenia kultury starożytnej po polsku, i nią się zająłem, wybierając rzeczy wiążące się z teologią. Podręcznik etyki niejakiego Arejosa Didymosa; mowę olimpijską Diona z Prusy, świadectwo poszukiwania dobrego Boga stwórcy w świecie pogańskim; greckie bajki Ezopowe, z ich krytycznym spojrzeniem na ludzką naturę i moralność.
Teologia tkwi w historii, ale znajduje zastosowanie dzisiaj. Zupełnie słusznie ludzie oczekują od Kościoła odpowiedzi na dzisiejsze pytania życiowe, a nie tylko informacji o tym, co się wydarzyło dwa tysiące lat temu i co jest ogólnie słuszne. Po drodze czeka jednak trudność. Gdy z tego punktu widzenia mówimy o tym, co jest dzisiaj, stoimy jakby na dwóch nogach. Jedna to treść Biblii i Tradycji Kościoła, która da się dość dokładnie ustalić. Druga natomiast to złożona i wymykająca się poznaniu sytuacja obecna, której zrozumienie jest niepełne i zawisłe od rozmaitego rodzaju wiedzy świeckiej, jak choćby ekonomia czy psychologia — wiedzy, dodajmy, uwikłanej w rozmaite ideologie. W rezultacie wnioski praktyczne i polityczne z chrześcijaństwa mogą być sporne.
Nie można jednak od nich uciec, wiara powinna mieć praktyczne i publiczne konsekwencje, choć lobby laickie niezbyt je lubi. Trzeba mówić, co jest źle, i dlaczego, jak również, co być powinno. A w świecie dzisiejszym łamie się przykazania: najpierw „nie zabijaj”, podważane przez ludobójstwo, aborcję i eutanazję.
Ponieważ mam trochę wiedzy ekonomicznej i politycznej, zajmuje mnie chrześcijańska ocena tych dziedzin. Skutkiem trwalszym są dwa zbiory publicystyki oraz książki „Moralna wyższość wolnej gospodarki” i „Biblia o państwie”. Bronię ludzi przedsiębiorczych i pracujących, bo obiektywnie służą innym, a zabieranie im owoców ich pracy, zwłaszcza przez chciwe państwo biurokratyczne, jest moralnie i ekonomicznie niesłuszne.
Zajmujemy się wiedzą religijną, gdyż jawi się ona jako obiektywnie ważna i potrzebna innym. Przy okazji się okazuje jednak, że jest ona ciekawa w szczegółach i wciąga. Może właśnie dlatego, choć ukończyłem teologię jako świecki, ożeniłem się i miałem dzieci dość późno. Właśnie wołają, więc zakończę.
opr. aw/aw