Wielki Czwartek to wspomnienie Ostatniej Wieczerzy, ustanowienia sakramentu Komunii Świętej a także dzień modlitw za powołania kapłańskie i zakonne
Wielki Czwartek to wspomnienie Ostatniej Wieczerzy, ustanowienia sakramentu Komunii Świętej a także dzień modlitw za powołania kapłańskie i zakonne. Nie trzeba specjalnie uzasadniać, że to właśnie od księży, zakonnic i zakonników, ich pracy i zaangażowania zależy jakość funkcjonowania i samo istnienie Kościoła. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się z Kościołem w krajach, gdzie zabrakło księży lub zaprzestali oni spełniania swych powinności duszpasterskich.
Żyjąc w Polsce, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Księża są, to rzecz oczywista. Może nawet za wiele tych pasibrzuchów na garnuszku wiernych. Ale przychodzą chwile, gdy ksiądz jest niezbędnie potrzebny. I wtedy tragedia, gdy go nie ma lub, co zdarza się coraz częściej w krajach europejskich, przychodzi ksiądz z importu, z którym, pomimo szczerych chęci, trudno się porozumieć.
Wiele dziś mówi się i pisze o niskim poziomie moralnym kleru, o różnych aferach obyczajowych i finansowych, w które zamieszani są duchowni. I choć zamieszani w te sprawy to zdecydowana mniejszość wśród ofiarnie pracujących kapłanów, to wciąż, również wśród wiernych, słychać narzekania na duszpasterzy i ubolewanie nad tym, jak daleko współczesny Kościół odszedł od ideału, jakim był Kościół pierwotny.
Czyżby? Przyjrzyjmy się, jak wyglądał ten naprawdę pierwszy Kościół, czyli wybrana przez Jezusa dwunastka apostołów. A było to towarzystwo dość nieciekawe. Z lektury Ewangelii można dowiedzieć się, że byli to ludzie prości, w większości rybacy, bez żadnego wykształcenia. Daleko im było do współczesnych, wykształconych księży. I tacy mieli iść i nauczać narody? A jednak poszli i nauczyli.
Ewangelie wspominają o ich przyziemnych ambicjach, sporach, który z nich jest ważniejszy itp. Nie brzmi to bardzo współcześnie?
Bystrością też apostołowie nie grzeszyli. Ile razy Jezus musiał tłumaczyć im rzeczy dla nas oczywiste? Tak naprawdę, to nie bardzo wiedzieli, co się dzieje i w czym sami biorą udział. Nie rozumieli nawet będąc świadkami Męki Pańskiej i Zmartwychwstania, o czym świadczą słowa maszerujących do Emaus. Zrozumieli to dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego a więc zajęło im to dokładnie pięćdziesiąt dni.
To ogólnie, a w szczegółach jeszcze gorzej. Mateusz – poborca podatkowy. Ściągał pieniądze z rodaków na rzecz rzymskich okupantów. W czasach okupacji takich nazywano kolaborantami. W PRL-u byli to księża-patrioci.
Piotr – opoka Kościoła najzwyczajniej w świecie spietrał się i zaparł Jezusa. Gdzież mu tam do tych męczenników, na przestrzeni wieków mężnie oddających życie za wiarę. Nie tylko w zamierzchłej przeszłości. Całkiem współcześnie mordowani są księża na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Indiach bo nie wyparli się Chrystusa. Wspomnieć tu trzeba salezjanina, którego mają podobno jutro w Jemenie ukrzyżować muzułmanie. Myślę również o polskich franciszkanach zabitych w Peru przez komunistycznych bandytów. Gdzie tam św. Piotrowi do nich.
I najgorszy z nich wszystkich – Judasz. Zdradził i wydał Jezusa za pieniądze. Zdrada wiary i jej zasad za szeroko pojęte korzyści, to wcale nie tak rzadki przypadek wśród dzisiejszych księży. Jednak za pieniądze wydać Jezusa na śmierć? Trudno byłoby znaleźć dziś takiego nawet wśród największych zaprzańców.
O innych apostołach wiemy bardzo mało i może to i lepiej. Co sądzić o całym tym towarzystwie, jeśli wyżej opisani nie wyróżniali się na minus wśród innych a stanowili jedną czwartą składu apostołów, czyli 25% ówczesnego duchowieństwa?
Pierwotny Kościół nie był takim ideałem, jak go malują. To była grupa ludzi prostych, grzesznych i niezbyt rozgarniętych. A to na nich właśnie Chrystus zbudował swój Kościół i bramy piekielne przez ponad dwa tysiąclecia nie zwyciężyły go, choć bardzo się starają.
Kościół, choć święty, składa się z grzeszników. Inaczej być nie może. Grzesznikami są i zwykli wierni i księża, od wikarego po papieża, bo są tylko ludźmi. Nikt nie jest wolny od grzechu, ale chrześcijanin powinien podnosić się po upadku i dążyć ku lepszemu. Taki powinien być też Kościół i jego kapłani. Czy tacy będą, zależy też od nas, bo oni od nas wychodzą.
Módlmy się dzisiaj, i nie tylko dzisiaj, za powołania. Tylu będziemy mieli księży, ilu ich sobie wymodlimy i takich będziemy mieli księży, jakich sobie wymodlimy.
opr. ac/ac