Wdepną, nie wdepną?

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (46/99)

Wojna Rosji z Czeczenią przypomina próbę zdobycia bagniska. Gdy pięć lat temu zrzucono w sam jego środek ciężkozbrojny desant, zakończyło się to niechlubnym zatonięciem napastnika. Tym razem zmienił on taktykę, krok po kroku zdobywając i umacniając pozycje na „grząskim” terenie.

Jednak postępy rosyjskiej ofensywy okupywane są coraz większym wysiłkiem i coraz większymi stratami. W miarę przeciągania się kampanii, ujawniają się znane skądinąd słabości rosyjskiej armii - źle dowodzonej, niedoinwestowanej, wyposażonej w przestarzałą broń i wykorzystującej w charakterze „mięsa armatniego” niewyszkolonych rekrutów. A przede wszystkim chyba - wbrew wojowniczym zapewnieniom Moskwy - zniechęconej do walki na tym odległym i w gruncie rzeczy obcym Rosjanom kaukaskim przedpolu.

Mimo częściowych sukcesów kampanii propagandowej, uzasadniającej inwazję na Czeczenię koniecznością zapobieżenia dalszym aktom terrorystycznym w rosyjskich miastach, oraz prób blokady informacji, wiadomości o masakrowaniu ludności Groznego atakami bombowymi i o ciężkim losie uchodźców, przetrzymywanych na granicy z Inguszetią skłoniły wreszcie Zachód do reakcji. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy oraz premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zaapelowali o powstrzymanie ofensywy i rozpoczęcie przez Moskwę rozmów politycznych z przedstawicielami Czeczenii. Czy posłucha tego wezwania rosyjski premier Władimir Putin, przymierzający się już do objęcia prezydenckiego fotela po Jelcynie i ciągle liczący na względnie szybki sukces militarny, który być może pozwoli mu wygrać przyszłoroczne wybory w glorii narodowego bohatera?

Z pewnością zdaje sobie sprawę, że osuszenie czeczeńskiego bagna nie będzie proste, nawet jeżeli rosyjscy żołnierze znowu zdobędą Grozny. Trwała pacyfikacja Czeczenii wymagałaby izolacji jej od gruzińskiego zaplecza, skąd bez przeszkód dostarczane są słynne stingery, które już w Afganistanie napsuły tyle krwi Rosjanom. A to już oznaczałoby konieczność podjęcia politycznej inicjatywy na ogólnokaukaską skalę, na co Rosja raczej nie ma w tej chwili siły. Niewykluczone zatem, że władze w Moskwie w końcu uznają, iż rozmowy z Czeczenami są lepszym kapitałem politycznym niż naloty i ostrzał artyleryjski.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama