Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (40/2000)
Państwa Unii Europejskiej postanowiły w czerwcu minionego roku opracować i ogłosić kartę podstawowych praw cztowieka. Powołano komisję ekspertów, która po roku prac projekt takiej karty przedłożyła 28 lipca br. Składa się ona z 52 artykułów, poprzedzonych preambułą. W preambule podkreśla się, że państwa Europy łączą się, opierając się na wspólnych wartościach, by wszyscy mogli żyć w perspektywie pokojowej przyszłości. Stojące u podstaw Unii założenia to niepodzielna i uniwersalna godność mężczyzn i kobiet, wolność, równość i solidarność, wreszcie zasady demokracji i państwa prawa. Zaznaczono, że rozwój i promocja wspólnych wartości europejskich muszą się dokonywać przy poszanowaniu wielości kultur i tradycji narodów Europy, z zachowaniem ich tożsamości narodowej oraz organizacji państwowej, regionalnej i lokalnej. Zaakcentowano wagę zasady. pomocniczości. Jasno też powiedziano, że korzystanie z praw jest powiązane z odpowiedzialnością i powinnościami wobec jednostek, wspólnot oraz przyszłych pokoleń.
Treść projektu nie wykracza poza standardy europejskie, utrwalone w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, Europejskiej Karcie Socjalnej i w innych dokumentach. Mijałoby się też z prawdą przypuszczenie, że karta jest potrzebna ze względu na brak ochrony praw człowieka w państwach Unii. Chodzi raczej o to, by podkreślić miejsce człowieka, jego praw i wolności w strukturach Unii. Zarzuca jej się bowiem, że w swym prawie poświęca uwagę ekonomii, handlowi, a zaniedbuje duchową i kulturową sferę egzystencji ludzkiej. Zarzut to niesłuszny, bo trudno mieć za złe zajmowanie się ekonomicznymi podstawami życia i współżycia narodów, co przecież wcale nie utrudnia aktywności tych, którzy są powołani do troski "o ducha". Ponieważ jednak zarzut ten był często i przeważnie bezmyślnie powtarzany, państwa Unii postanowiły "uczynić prawa podstawowe bardziej widocznymi", a przez to wzmocnić je. Wydawało się to wskazane także - jak zaznaczono - wobec dokonującego się rozwoju społecznego oraz postępu naukowego i technologicznego.
Nie będzie to - jeśli zostanie uchwalona - pierwsza karta praw podstawowych. Historia poucza, że prawa człowieka wymagają spisywania ich i potwierdzania wciąż na nowo. Ważne jest ich spisanie: pisana, podpisana, opatrzona pieczęciami karta stanowi punkt odniesienia, który w zamyśle ma być trwały, ale faktycznie wymaga ciągłego odświeżania.
Wydaje się to konieczne najpierw jako manifest wobec świata. Bo idea praw człowieka ma pochodzenie europejskie, wyrosła z antycznych i chrześcijańskich korzeni naszej cywilizacji. Europa musi przeto raz po raz składać deklaracje przypominające jej podstawowe wartości.
Po wtóre, karty takie odgrywają ważną rolę dlatego, że nawet w cywilizacji europejskiej raz po raz próbuje się dokonać w nich wyłomu. Nie tak dawno przewaliły się przez Europę narodowy i realny socjalizm, wedle których podstawowe prawa człowieka to ideologia liberalizmu i indywidualizmu. W imię walki z liberalizmem i indywidualizmem kwestionowano przyrodzone prawa osoby ludzkiej. Przyznawano je tylko swoim, zresztą w sposób stopniowany, proporcjonalnie do lojalności i zasług. Obcy mieli prawo do egzystencji wedle uznania władzy, czasem musieli nosić znaczki, np, literę "P" czy gwiazdę Dawida, generalnie zaś byli stemplowani jako wrogowie, których trzeba unieszkodliwić lub nawet zniszczyć. Niby te czasy minione, ale przecież o eskapadach przeciw "obcym" słyszymy raz po raz. Piętno obcego łatwo przesunąć i przyłożyć do różnych grup. Łatwo może się zdarzyć, że to my sami znajdziemy się obok tych, których tradycyjnie nazywamy "obcymi". Mamy wtedy bardzo za złe, zapominając, że spotyka nas to, co sami tak chętnie czynimy drogim.
Wniosek z tego, że nigdy dość formalnego przypominania praw człowieka. Czyniąc to, odwołujemy się - świadomie lub podświadomie - do korzeni naszej cywilizacji.
opr. mg/mg