Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (48/2000)
Parę tygodni temu w Jugosławii odbyły się wybory prezydenckie. Czy ktoś spośród Państwa słyszał o wynikach? Było dużo zamieszania, Miloević i ten drugi kandydat, Kostunica, obaj twierdzili, że wygrali, ale ja przynajmniej nie usłyszałem, jakie były wyniki wyborów. To znaczy nie wiem, ile który dostał głosów, bo wyniki oczywiście znam. Wyniki ogłosił Waszyngton, a Moskwa je zatwierdziła. Krwawy Slobo przeszedł na emeryturę. Ale rozkoszą dyktatorów jest zemsta: Stalin zostawił nam Pałac Kultury, Honecker wiecznie psujący się kolorowy telewizor moim znajomym, a Slobo? Slobo zaczekał na wybory w USA. Kto wygrał? Czyżby Belgrad musiał ogłosić zwycięzcę? Gorzej. Wybory rozstrzygną prawdopodobnie prawnicy. My tutaj wciąż o państwie prawa: co otworzę gazetę, to czytam, że ciągle nie ma państwa prawa. A w takiej Ameryce poszli już znacznie dalej: oni tam mają państwo prawników. Amerykanie opowiadają dużo dowcipów o swoich prawnikach, na przykład taki, że na dnie morza spoczywa wrak z setką prawników. Co dalej? Nieważne, ważne, że się dobrze zaczyna. A teraz doczekali czegoś żywcem z Polish joke'u: ilu trzeba Amerykanów, żeby nie wybrać prezydenta? Sto milionów. Zamiast tego prawnicy rozstrzygają, czy od dorosłego obywatela kraju o najwyższym stopniu scholaryzacji na świecie można wymagać, aby umiał przedziurawić kartę wyborczą. Waszyngton wynalazł nowy model demokracji dla Belgradu: wy głosujecie, my wam mówimy, kto wygrał. Za karę dostali to, co mają. Waszyngtonem dla Waszyngtonu jest Palm Beach.
To na pewno nie jest chrześcijańskie uczucie, ale mało co tak podnosi na duchu, jak świadomość, że innym wiedzie się jeszcze gorzej. Jest to syndrom kolejki — samopoczucie poprawia się, gdy za tobą ustawi się ktoś jeszcze. Dlatego Czechów zdenerwowało, że w jakimś rankingu Unia postawiła ich za nami. Nas tu w Polsce zdumiewało zachowanie elektoratu. Może tylko polityków z AWS-u nie zdumiewało, bo im elektorat nie jest do przegrania wyborów potrzebny, oni sobie sami w tej kwestii radzą. Jednak wśród obserwatorów o poglądach konserwatywnych owczy pęd do głosowania na byłego działacza PZPR wzbudzał pewien niepokój. Ludzie, nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. W USA wybierano też senatorów. Wiecie, kto wygrał w stanie Missouri? Nieboszczyk. Tak — kandydat Partii Demokratycznej zginął tydzień przed wyborami w wypadku, ale i tak dostał najwięcej głosów. A u nas się śmiali, że nawet krowa zostanie posłem, byle miała właściwy stempel. No dobrze, krowa, ale nieboszczyk? Podobno wdowa już się zgodziła przejąć obowiązki ducha-elekta. Jeśli tak się dzieje w supermocarstwie, to i u nas pewnie niedługo wybierzemy Kościuszkę. Potomkowie Naczelnika, bądźcie czujni! I tak się świat dotacza do końca tysiąclecia. Sto lat temu zaczęła się rozwijać psychologia, żeby lepiej poznać człowieka. Potem wystartowała socjologia, by poznać społeczeństwo. Dziś mówią o socjopsychologii, która bada przyczyny społecznych zachowań. Pilnie potrzebna jest socjopsychiatria.
opr. mg/mg