Rafał Trzaskowski popełnił serię błędów. Zaczął latem 2020 r. Swoje dołożył Donald Tusk. Zaplecze partyjne też robiło co mogło, by zaszkodzić wizerunkowi kandydata Koalicji Obywatelskiej. Ciekawą rolę w wyborach odegrał też jednak pewien kanał z serwisu Youtube.
Nie będzie pierwszego w dziejach prezydenta elekta na Paradzie Równości. I można liczyć na to, że tym jednym konserwatyzm nowego przywódcy się nie skończy. Instytucjonalnie nic się nie zmieni – cały czas Koalicja Obywatelska będzie miała rząd, a środowisko Prawa i Sprawiedliwości prezydenta, ale porażka KO i premiera Donalda Tuska, który wmieszał się w końcówkę kampanii wyborczej na pewno zbliża moment wymiany gabinetu. Porażka Rafała Trzaskowskiego niby jest minimalna, ale nie ma znaczenia, czy piłka przekroczy linię bramkową o milimetr, czy ugrzęźnie w siatce. Prezydentem został Karol Nawrocki – i tyle. Poza tym to już druga z rzędu przegrana prezydenta Warszawy.
Dlaczego Trzaskowski przegrał?
Po prostu słaby kandydat
Najważniejszą przyczyną była seria popełnionych przez niego błędów rozpoczęta latem 2020 r. Zaraz po porażce z Andrzejem Dudą Trzaskowski w chwale prawie zwycięzcy (właściwie wygrał, tylko TVP była stronnicza – tak przedstawiali to jego zwolennicy) ogłosił budowanie nowej „Solidarności”. Razem z prezydentami kilku innych miast założył Wspólną Polskę. Miał to być ruch społeczny, a skończyło się tak, jak musi się skończyć odgórne zakładanie ruchu społecznego.
Jakiś czas później Trzaskowski przyznał, że nie chce być już prezydentem Warszawy. Później jednak wystartował w wyborach samorządowych, bo nie dostał innej propozycji na tacy, a nie umiał sam się o coś wystarać. Obie sprawy pokazały, że po prostu jest słabym politykiem i organizatorem. To zresztą i tak nie był kłopot tak duży jak to, że człowiek, któremu marzyła się prezydentura oparł się na skrajnej lewicy.
Oficjalne wsparcie dla organizacji od klimatu (które wkrótce po otrzymaniu tego wsparcia zaczęły robić blokady i dewastacje), udział w marszach gejowskich i sypanie publicznych pieniędzy dla organizacji LGBT, do tego ciche wsparcie dla feministek z „Abotaku” i grup przerzucających imigrantów przez granicę, nie mówiąc o wpuszczaniu kompletnych dewiantów do miejskiego muzeum. I jeszcze zarządzenie w sprawie krzyży. Od wszystkiego tego w czasie kampanii wyborczej próbował się odciąć, ale po prostu się nie dało, bo to nie był czarny piar konkurentów, tylko rzeczywistość rządów Rafała Trzaskowskiego w Warszawie.
Na białym koniu
Błędy popełniało też zaplecze kandydata KO. Jednym z nich było – już tradycyjnie – podkreślanie swojej wyższości nad plebsem. Wynikało to zapewne z potrzeby serca, ale miało też mobilizować przysłowiowy Wilanów. Wilanów zmobilizowało, ale Podkarpacie też.
Kampania wyższości, której finałem i symbolem stał się worek ziemniaków sprawiła, że Trzaskowski wyszedł na lalusia nieskalanego kontaktem z rzeczywistością, a Karol Nawrocki na chłopaka z bloków, który na sukces ciężko zapracował w hotelu, ale i w bibliotece – bo przecież obronił doktorat i został prezesem Instytutu Pamięci Narodowej.
Summa summarum Podkarpacie wygrało.
Fatalnym błędem było też uaktywnienie się Donalda Tuska. PiS starał się przekonać wyborców, że wybory prezydenckie to plebiscyt w sprawie rządu i to było niekorzystne dla Trzaskowskiego, bo rząd ma słabe notowania, a sam Tusk wyrobił sobie przez lata ogromny negatywny elektorat. I nagle tuż przed drugą turą premier się budzi, idzie na wywiad do dziennikarza, o którym wiadomo, że zada mu pytania (zamiast podpowiadać, jak robił to parę dni wcześniej Piotr Kraśko), kompletnie roztrzęsiony powołuje się na zeznania jakiegoś człowieka od freak fightów, który sam nie widział, ale zna kogoś, kto widział… Brzmi to jak spełniony sen Jarosława Kaczyńskiego.
Król Trójmiasta?
Kolejny błąd (związany z poprzednim) to pójście w kampanię całkowicie negatywną i to w sposób absolutnie histeryczny. Gdyby prorządowe media w akcji przeciw Nawrockiemu poprzestały na kawalerce, to kto wie, być może by to chwyciło.
Jednak robienie z prezesa IPN sutenera było szyte nićmi grubymi jak Nord Stream.
Tekst napisał Onet – równie dobrze mógłby to zrobić rzecznik rządu. Później dziennikarze z tego samego portalu przypomnieli sobie, że w opisywanym czasie gangster mający współpracować z Nawrockim był nastolatkiem. Historia była oparta na anonimowych doniesieniach i nie trzymała się kupy – Nawrocki niby zarabiał na paniach z agencji, ale nie wiadomo, dlaczego zostawił dochodową robotę dla pensyjki w IPN. Nie wiadomo, dlaczego nie mieszka w willi w Sopocie, albo nie ma za sobą serii wyroków (albo nie łączy jednego z drugim). Nie wiadomo też, czemu o sprawie, którą wyśledzili dziennikarze nie wiedziały służby specjalne, które dwa razy sprawdzały Nawrockiego za rządów PO, a potem jeszcze raz. To po prostu nie miało sensu. Z jednym zastrzeżeniem – na dłuższą metę coś może się przyczepić i za jakiś czas sprawa będzie wizerunkowym problemem. Teraz nie jest.
Cios dla systemu
Piszę o błędach Rafała Trzaskowskiego i jego środowiska (o przyczynach wygranej Nawrockiego i wpadkach, pomimo których zwyciężył napiszę innym razem), ale był jeszcze jeden czynnik.
Nie jestem szczególnym fanem Kanału Zero i nie potrafię traktować zbyt go serio. Jednak w tych wyborach odegrał on taką rolę, jak w 2015 r. Paweł Kukiz.
Kanał Zero rozszczelnił system – dotarł do młodszych ludzi niezależnie od głównych baniek informacyjnych. Startujący w wyborach Krzysztof Stanowski pokazał parę absurdów systemu (np. to, jak można w żywe oczy kłamać na temat liczby swoich podpisów, albo jak publiczne media utrudniają życie konkurentom rządowego kandydata), o których część ludzi nie wiedziała, a inni może wiedzieli, ale teraz zobaczyli je na własne oczy.
Przekaz jutubowego kanału miał wpływ na to, że młodsi wyborcy zagłosowali przeciwko obecnej władzy. Nie było to wcale takie oczywiste, bo kiedyś dwudziestolatkowie popierali w większości Platformę, także wtedy, kiedy rządziła. Przynajmniej w tym elektoracie Kanał Zero przełamał przekaz większych mediów, a na tym popierany przez te media kandydat nie mógł zyskać.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.