Dylemat Millera

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (41/2003)

Tym razem to już nie jacyś prowincjonalni działacze, nie lokalna sitwa kontrolująca Starachowice czy inny, odległy od administracyjnych centrów kraju ośrodek. W ubiegłym tygodniu dociekliwość mediów i członków Sejmowej Komisji Śledczej skupiała się już na osobach z najbliższego otoczenia Millera - na szefowej jego gabinetu politycznego oraz wieloletnim współpracowniku, uważanym za jednego z najbardziej oddanych mu ludzi w partii. Miller nie może zastosować swojego ulubionego chwytu retorycznego i twierdzić, że kiedy lewica odniosła sukces, to „przyczepiła się do niej" także pewna liczba ludzi złych. Na nic weryfikacja, która miała pokazać, że w Millera jest zdrowy rdzeń, i ten zdrowy rdzeń bez trudu się pozbywa „umoczonych" - nie sposób sobie wyobrazić, aby jakakolwiek komisja weryfikacyjna ważyła się zakwestionować członkostwo w partii osób będących tak blisko Millera, jak Jakubowska czy Sobotka.

Kompromitacja dosięgła ludzi z tego grona, na którym od dawna, ze świadomego wyboru oparł Miller swą władzę nad rządzącą partią i nad państwem -z grona starych, oddanych mu ślepo aparatczyków. I jest to kompromitacja idąca bardzo daleko. Skasowany twardy dysk w komputerze Jakubowskiej mówi więcej, niż gdyby pozostawiono na nim stosy danych. Jeśli, jak donosi prasa, dysk wyczyszczony został specjalnym programem kasującym i nie ma na nim nawet tzw. partycji i (w uproszczeniu, obszarów, w których zapisywane są dane), to tłumaczenia pani minister, jakoby tylko „posprzątała po sobie" brzmią po prostu idiotycznie. To tak, jakby w ramach „po prostu sprzątania" kazał ktoś zedrzeć tynk ze ścian, klepkę z podłogi i spalić wszystkie szafy wraz z ubraniami. Również zeznania obciążające Sobotkę są jednoznaczne, a jego podanie się do dymisji niewiele warte, gdyż nastąpiło w chwili, kiedy zostało już przesądzone pozbawienie go immunitetu.

Śledztwo dochodzi do ludzi z bliskiego otoczenia Millera i w tej sytuacji ma on już tylko dwa wyjścia - oba złe. Pierwsze - bronić swoich ludzi do upadłego i zaprzeczać wszystkiemu. To skompromituje go już tak, że SLD będzie w końcu musiało zmienić lidera albo się rozwiązać. Drugie - rzucić Jakubowską i Sobotkę na pożarcie. Wtedy inni jego współpracownicy zobaczą, że patron już nie chce czy nie jest w stanie obronić swoich ludzi i przejdą do obozu wewnątrzpartyjnego konkurenta. Tak czy owak, Miller leci w dół i nie są już w stanie wyciągnąć go z tej studni żadne poręczenia i świadectwa wiarygodności, jakich nie szczędzi mu redaktor Michnik.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama