Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (7/2004)
Niewesołe jest życie ludzi starszych. Wbrew słowom znanej piosenki, której autor zapewniał ustami żwawego staruszka, że „świat śmieje się doń: haha...". Żyje się im źle, nie tylko dlatego, że zdrowie szwankuje, a z leczeniem jest - dzięki niefrasobliwym reformatorom - coraz gorzej. I nawet nie dlatego, że znajomych ubywa i coraz trudniej znaleźć przyjazne dusze, które rozumiałyby ich problemy. Bo większość z nich wie, iż upływ czasu żadnymi sposobami powstrzymać się nie da. Przekonują się o tym również ekscentrycy, którzy chcą oszukać czas liftingami oraz wszelkimi innymi zabiegami kosmetycznymi, wygładzającymi zmarszczki. Mało to razy oglądaliśmy na ekranach telewizorów i w kolorowych magazynach twarze pięćdziesięciolatków którzy próbują nosić się, jakby mięli po trzydzieści lat, choć, tak naprawdę, skończyli już siedemdziesiątkę? Nie wystarczy jednak przeciągnąć sobie skóry - choćby z pleców na twarz - aby wskazówki zegara cofnęły się zaledwie o minutę, a cóż dopiero o kilka, czy kilkanaście lat.
Żywot polskich staruszków jest niewesoły z powodu nieustannego borykania się z biedą. Po okresie aktywności zawodowej w latach „przodującego ustroju" pozostały im emerytury, których wysokość jest, najczęściej, porażająca. Wiążą więc z trudem koniec z końcem, dokonując co i rusz dramatycznych wyborów, pomiędzy wydatkami na żywność, utrzymaniem skromnego mieszkania i, oczywiście, coraz droższymi medykamentami. Politycy rozmaitych opcji - a zwłaszcza ci, którym serca biją z lewej strony - przypominają sobie o ich niedostatku dopiero wtedy, gdy nadchodzi czas igrzysk. A to dlatego, bo osiemdziesiąt procent emerytów chadza jeszcze do urn wyborczych, więc stanowią liczący się elektorat. Mamią więc ich, bez opamiętania, obietnicami, których nie zamierzają nigdy zrealizować. A kiedy już zdobędą, tak bardzo pożądany, mandat, rychło zapominają o ich istnieniu. Jakby sami nie mieli ani dziadków, ani rodziców...
Nie inaczej jest i teraz. Któż nie pamięta buńczucznych zapowiedzi członków Sojuszu Lewicy z okresu, gdy rządy sprawowała jeszcze ekipa Buzka, że kiedy wreszcie znajdą się u władzy, nikt nie będzie już musiał szperać po śmietnikach? I na cóż było wtedy, towarzysze, bajać ludowi takie rzeczy, skoro swoją nieudolnością i brakiem sprawności w krótkim czasie zdołaliście do reszty zrujnować gospodarkę, a kraj doprowadziliście do widma powtórki z Argentyny? Co uczyniliście dla ludzi najstarszych? Nawet jeśli emeryci otrzymają w tym roku po osiem, czy dziesięć złotych na głowę - choć, pamiętamy, że plan Hausnera nie przewidywał początkowo nawet takich żałosnych rewaloryzacji świadczeń -to i tak życie staruszków będzie jeszcze bardziej smutne, niż do tej pory. Wiadomo, co zacznie się dziać z cenami i podatkami po l maja, kiedy oficjalnie wejdziemy do UE.
Ale niewesołe życie czeka także kolejne zastępy „staruszków". Jeśli nie nastąpi wzrost dzietności - a na to się nie zanosi - niż demograficzny doprowadzi do nieuchronnego zawalenia się obecnych systemów emerytalnych. Niegodziwych, bo opartych o przymus ubezpieczeń.
Kto ma dzieci, może liczyć, że dopomogą mu na starość, ale Bóg jeden wie, co się stanie z pozostałymi? Uprzedzam więc tych, którzy nadal zamierzają tumanić ludzi starszych, że to się może źle skończyć. Jak pisał Szymon Szymonowic: „Źle szaleć młodemu; ale kiedy się przyda oszaleć staremu, tam już miary nie pytaj...".
opr. mg/mg