Od Jałty do Moskwy

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (9/2005)

„Polacy grzeszą, krytykując konferencję w Jałcie. Sześćdziesiąt lat temu trzy mocarstwa zagwarantowały istnienie Polski wolnej, demokratycznej i bezpiecznej. W dodatku powiększonej o Ziemie Zachodnie".

Wziąwszy pod uwagę, że konsekwencją Jałty było oddanie Polski w radziecką strefę wpływów, obcięcie terytorium o 75 000 km kw. i 50 lat wyniszczającego ustroju, powyższy cytat brzmi trochę jak sprostowanie ze słynnego Radia Erewan: Prawda, tylko że ani wolna, ani demokratyczna, ani bezpieczna. Porównanie z sowieckim radiem jest tym bardziej uzasadnione, że pretensje do niewdzięcznych Polaków „piszących na nowo historię II wojny światowej" ma rosyjskie MSZ.

Polskie władze przyjęły krytykę spokojnie. Minister spraw zagranicznych oświadczył, że odpowiadać w ogóle nie będzie, posłowie zastanawiają się nad sprostowaniem. Problem w tym, że przytoczone oświadczenie nie jest pojedynczym incydentem, a fragmentem trwającej od dłuższego czasu kampanii. Wystarczy wspomnieć zeszłoroczne pretensje do polskich mediów o to, że w niewłaściwym świetle przedstawiały zamach na szkołę w Biesłanie, czy ostrą krytykę, z jaką spotkała się mediatorska misja prezydenta Kwaśniewskiego na Ukrainie.

Do tego dochodzi propagandowa ofensywa, którą, cytując znowu rosyjskie oświadczenie, można by nazwać pisaniem historii na nowo. Najpierw przebywający w Polsce przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej usiłował przekonać dziennikarzy, że II wojna wybuchła także z polskiej winy, bo II RP nie tylko reprezentowała interesy hitlerowskich Niemiec w Lidze Narodów, ale jeszcze nie podpisała traktatu o nieagresji z ZSRR. Jedno i drugie jest nieprawdą, ale rosyjski polityk upierał się przy swoim. Z takim samym uporem usiłuje się oczernić Armię Krajową. Ostatnio, na stronie internetowej związanej z kremlowskim socjologiem Glebem Pawłowskim, ukazał się artykuł dowodzący, że II wojna skończyłaby się wcześniej, gdyby nie działalność zbrodniarzy z AK, którzy podczas okupacji niemieckiej nic nie robili, a zaczęli walczyć dopiero na tyłach Armii Czerwonej, opóźniając jej bohaterski marsz na zachód. Motywy rosyjskich działań są zrozumiałe. Polska, średniej wielkości kraj, w dodatku były wasal, zaczęła prowadzić w ramach Unii Europejskiej skuteczną politykę wschodnią. Dowodem tej skuteczności jest Ukraina.

Czy w tej sytuacji polski prezydent RP powinien uczestniczyć w organizowanych w Moskwie z okazji 9 maja rocznicowych uroczystościach? Obchodach nie zakończenia wojny (to nastąpiło 8 maja), ale zwycięstwa ZSRR w „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej". Zwycięstwa, które przyniosło zniewolenie połowie Europy? Prezydenci państw nadbałtyckich swój przyjazd uzależniają od tego, czy Rosja przeprosi za Pakt Ribbentrop-Molotow. Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że podobnych warunków stawiać nie może, a jego nieobecność w Moskwie byłaby potwierdzeniem rosyjskich zarzutów o rusofobię. Niewykluczone. Ale milcząca akceptacja przez polskiego prezydenta rosyjskiej, czy raczej sowieckiej, wersji historii jest tym bardziej nie do przyjęcia. i

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama