Taki prezydent?

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (30/2005)

W mediach pełno Cimoszewicza, zwłaszcza po jego rejteradzie - w kiepskim stylu - sprzed sejmowej komisji orlenowskiej. Oświadczył, że powołanie go na świadka nosi znamiona bezprawia i zarzucił siedmiu członkom stronniczość, bo twierdzili, że miał związki ze służbami specjalnymi. A nie miał? Niejaki „Carex" pojawił się przecież na listach „kapusiów" już kilkanaście lat temu. Cytując rzekomego internautę -trochę wstyd, gdy dorosły mężczyzna chowa się za anonimowymi plecami - że członkowie komisji są jak pieski; „jak nie mogą ugryźć, to chociaż obsikają". Oj, chyba ujawnił brak klasy... Zdecydował się na ryzykowną grę, choć mógł odegrać „Kwaśniewską-bis". Pamiętamy, jak „księżna Jolanta" - po kilkumiesięcznych przygotowaniach do występu - próbowała wzruszyć wszystkich swoimi opowieściami o działalności charytatywnej. A tak zachowanie Cimoszewicza odebrane zostało z niesmakiem, choć nie przełożyło się to na razie na wysokość słupków w sondażach. Dziwne, bo do tej pory lud promował zawodowych specjalistów od kompromisów, o czym świadczą przykłady Kwaśniewskiego czy Mazowieckiego. Chyba ich czas bezpowrotnie mija, skoro teraz gawiedzi bardziej odpowiadają politycy bardziej wyraziści.

I tak marszałek Sejmu stanął ponad prawem. Tupet, arogancja, luzactwo? Owszem, choć przede wszystkim dalszy ciąg socjotechnicznych igraszek. Osiągnął przecież to, co chciał: udało mu się wejść w konflikt z komisją sejmową, która - dzięki usilnym staraniom wielu mediów - jest przez opinię publiczną źle oceniana. Ludzie oczekiwali, że ktoś się wreszcie zbuntuje, więc Cimoszewicz odegrał swoją rolę. Ostentacyjne opuszczenie posiedzenia komisji może się jednak okazać poważnym błędem politycznym; cwaniactwo, z domieszką argumentacji prawniczej, może obrócić się ostatecznie przeciw niemu.

Zarzucił członkom komisji, że jest stronnicza, bo jej członkowie chcą go zdyskredytować jako kandydata na prezydenta: „Chodzi o to, aby mający największe społeczne poparcie kandydat stracił je". Jak to mawiał niezapomniany Mieczysław Rakowski: oszalał z poczucia siły? To, oczywiście, fortel, bo przecież nie mógł liczyć na przesłuchanie przez ludzi bez poglądów politycznych. Bezstronny może być sąd, ale nie komisja sejmowa. Szkoda tylko, że zapomniał dodać, iż był zaproszony na przesłuchanie wcześniej, kiedy jeszcze odgrywał komedię człowieka zniesmaczonego polityką; wtedy kandydatem jeszcze nie był. Członkowie komisji sejmowych powinni być bezstronni w sprawie, którą badają. A czy polityk może być bezstronny? Gdyby pójść tropem jego rozumowania, należałoby wykluczyć wszystkich, także posła Witaszka, który jakieś poglądy polityczne zapewne ma. Może podczas wyborów prezydenckich elektorat Cimoszewicza stwierdzi, że są ważniejsze sprawy i uzna - jak on teraz - że najlepiej pojechać do lasu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama