Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (42/2006)
Mam tego dosyć! Dosyć Donalda Tuska odliczającego w imieniu mitycznego elektoratu minuty i sekundy dzielące go od końca władzy PiS. Dosyć Jarosława Kaczyńskiego porównującego politycznych przeciwników do ZOMO. Dosyć Renaty Beger kreującej się na autorytet moralny i Dziewicę Orleańską Samoobrony, dosyć jej opalonego szefa, który nagle znowu zapalał miłością do byłego koalicjanta. Usta Lepper ma pełne frazesów o dobru Polaków, gdy tak naprawdę kieruje nim lęk przed marginalizacją i obawa, aby Sejm nie przegłosował zakazu kandydowania do parlamentu osób z wyrokami sądowymi. Powyżej dziurek od nosa mam także wielu moich kolegów dziennikarzy. Nie za to, że nagrali mało budujące sceny, ale za sposób wyemitowania tych taśm, wyraźnie preferujący jedną stronę konfliktu. Oczywiście, partia lansująca odnowę moralną i szczycąca się antykorupcyjnymi hasłami nie powinna stosować metod z moralnością nie-mających nic wspólnego. Piekło, jakie się po tym rozpętało, jest jednak moim zdaniem niezbyt adekwatne do popełnionego nadużycia. Tym bardziej że PiS udało się przeprowadzić rzecz bardzo ważną, czyli zlikwidować „nieruszalne" przez 17 lat III RP Wojskowe Służby Informacyjne. To jednak nieważne, ważne, że „premier musi odejść", i tak zamiast wykorzystywać korzystną sytuację gospodarczą, Polska pakuje się w kolejny kryzys rządowy. No i jeszcze te sobotnie marsze w stolicy - za, przeciw, biało-czerwone chorągwie, gromkie wezwania do naprawy Ojczyzny.
Ludzie, opamiętajcie się! Polityku, zacznijże tę naprawę od samego siebie! Nie chcę przyspieszonych wyborów, nie chcę nowej koalicji PiS z PSL i uciekinierami z Samoobrony, jeszcze bardziej nie chcę powrotu do władzy Andrzeja Leppera. Chcę natomiast, aby wreszcie dwa ugrupowania o podobnych korzeniach, partie, które są mi bliskie, stworzyły wspólny gabinet. Aby politycy Platformy Obywatelskiej przestali z patologiczną nienawiścią pluć na Prawo i Sprawiedliwość, aby liderzy PiS naprawdę, a nie tylko w deklaracjach, wyciągnęli rękę do PO. Co więcej, jestem przekonana, że tak jak ja myśli większość Polaków. Warto, aby nasi wspaniali parlamentarzyści przypomnieli sobie, że to oni są sługami narodu, a nie odwrotnie. Inaczej może się skończyć jak w tej anegdotce o Niemcach i partyzantach wyrzucających się nawzajem z lasu. Przypominam zakończenie - przyszedł gajowy i wyrzucił z lasu wszystkich. Historia milczy, skąd był gajowy. Nie można jednak wykluczyć, że z SLD.
opr. mg/mg